niedziela, 29 marca 2020

Część XVIII


HANA
           
Hance nie daje spokoju cała ta sytuacja z pierwszą żoną Fredzia i stwierdza, że koniecznie musi dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczym losie Cassie. Wreszcie nadarza się dobra okazja na zabawę w detektywa.


Fred umówił się dziś na golfa z kilkudziesięcioma swoimi zwolennikami i ludźmi, którzy wsparli finansowo jego kampanię, w tym z moim ojcem. Mama zaś spotyka się z panią Hargrove w klubie na lunchu. Radośnie macham rodzicom na pożegnanie, a potem przez pół godziny zabijam czas chodzeniem w kółko po domu, zbyt podenerwowana, żeby oglądać telewizję albo robić cokolwiek bardziej sensownego.
Kiedy już upłynęło wystarczająco dużo czasu, zabieram ostateczną listę gości wraz z planem ich rozmieszczenia przy weselnych stołach i wkładam do teczki. Nie ma sensu ukrywać, dokąd jadę, więc dzwonię po Ricka, brata Tony'ego, i czekam na ganku, aż podjedzie.
— Zawieź mnie do Hargrove'ow — mówię swobodnym tonem, wsuwając się na tylne siedzenie.


Na podjeździe nie ma samochodów Hargrove’ów, więc Cassie może wykonać swój plan. Ciekawe, czy też będzie robić z siebie totalną idiotkę jak ostatnim razem?


Służąca otwiera mi drzwi. Może być starsza ode mnie najwyżej o kilka lat i ma nieufność wymalowaną na twarzy, jak pies, który często obrywał kopniaki.
— Och! — wzdycha na mój widok i spogląda na mnie z konsternacją. Najwyraźniej nie wie, czy powinna mnie wpuścić.
Od razu zaczynam wylewać z siebie potok słów:
— Przyjechałam tutaj od razu, gdy tylko się zorientowałam. Czy uwierzysz, że moja mama zapomniała zabrać ze sobą na lunch planu? A przecież pani Hargrove musi zaaprobować rozmieszczenie gości.
— Och! — powtarza znowu dziewczyna. Marszczy brwi.
— Ale pani Hargrove nie ma. Pojechała do klubu.
Wydaję z siebie jęk, udając zaskoczenie.
— Kiedy mama mówiła, że jedzą razem lunch, myślałam.
- Są w klubie — powtarza dziewczyna nerwowo. Uczepiła się tej informacji jak ostatniej deski ratunku.
— Rany, ale jestem głupia — wzdycham. — A oczywiście nie mam teraz czasu, żeby pojechać do klubu. Może po prostu podrzucę je pani Hargrove?


Czyli jednak jedziemy sposobem na idiotkę. Cóż, nie spodziewałam się niczego wyrafinowanego.


— Mogę je jej przekazać, jeśli pani chce — proponuje.
— Nie, nie, nie musisz — mówię szybko. Oblizuję wargi. -Gdybym mogła wejść na chwilkę, zostawiłabym jej krótką wiadomość. Stoliki szósty i ósmy mogą zostać zamienione, i myślę, że wiem, co zrobić z państwem Kimble...
Dziewczyna cofa się, by mnie wpuścić.
— Oczywiście — odpowiada i otwiera nieco szerzej drzwi, żebym mogła przejść.


I znowu to działa. Hanka ma naprawdę więcej szczęścia niż rozumu. Dziewczyna pamięta, że podczas pierwszej wizyty w domu Hargrove’ów Fredzio pokazał je drzwi do swojego gabinetu. Hanka obstawia, że tam najprawdopodobniej znajdują się dokumenty dotyczące ślubu i rozwodu Freda i Cassie. I wszystko pięknie, tylko trzeba najpierw umiejętnie odprawić służącą, która oddycha Hance na plecy.


— Wielkie dzięki — mówię, gdy wprowadza mnie do salonu. Rzucam jej swój najpogodniejszy uśmiech. — Przysiądę sobie tutaj i napiszę wiadomość. Powiesz pani
Hargrove, że plany leżą na ławie, okej? — Miała to być aluzja, że ma mnie zostawić samą, ale ona tylko kiwa głową i stoi w miejscu, obserwując mnie w milczeniu.
Teraz improwizuję, czepiając się byle pretekstu.
— Zrobisz coś dla mnie? Skoro już tu jestem, skoczysz na górę i poszukasz próbek kolorów, które pożyczyłyśmy pani Hargrove wieki temu? Kwiaciarka chce je mieć z powrotem. Pani Hargrove powiedziała, że zostawiła je dla mnie w swojej sypialni, pewnie leżą gdzieś na stole.
— Próbki koloru?
— Cała księga z próbkami — wyjaśniam. A potem, ponieważ dziewczyna dalej stoi, dodaję: — To ja tutaj poczekam.


Bullshit się znowu udaje i Hanka ma chwilę, żeby pomyszkować. Oczywiście gabinet Freda nie jest zamknięty na trzy spusty. Oj, Fredzio, Fredzio, podstawowy błąd czarnego charakteru-amatora. Wstydź się.


Szukam po omacku kontaktu. To ryzykowne — ktoś mógłby zauważyć światło wydobywające się spod drzwi — ale z drugiej strony poruszanie się po pokoju po ciemku i przewrócenie czegoś także sprowadziłoby mi wszystkich na kark. Główne meble w gabinecie to wielkie biurko i skórzany fotel. Mój wzrok pada na puchar zdobyty przez Freda w turnieju golfowym i srebrny przycisk do papieru leżący na pustej biblioteczce. W jednym rogu znajduje się wielka metalowa szafa na dokumenty. Obok niej, na ścianie, wisi ogromny portret mężczyzny, przypuszczalnie myśliwego. Wokół niego piętrzą się ciała zabitych zwierząt. Szybko odwracam wzrok.


Gabinet z upiornym obrazem odhaczony. Klasyka gatunku. Szkoda tylko, że nie ma jeszcze na ścianach głów wypchanych zwierząt, tak dla smaczku.


Kieruję się do metalowej szafy, która również nie jest zamknięta na klucz. Przetrząsam stosy dokumentów finansowych — wyciągi bankowe, zwroty podatków, rachunki i dowody wpłaty — z ostatnich niemal dziesięciu lat. W jednej szufladzie znajdują się wszystkie informacje o personelu, w tym kopie ich dowodów osobistych. Dziewczyna, która mnie wpuściła, nazywa się Eleanor Latterly i jest dokładnie w moim wieku.


To się zaczyna robić zabawne. Ja wiem, że Fredzio jest u siebie w domu i może nawet rzucać dokumenty na podłogę, ale taki złol jak on powinien zakładać, że ktoś się może do niego włamać, więc należałoby się jednak jakkolwiek zabezpieczyć.


A wtedy, z tyłu najniżej położonej szuflady, znajduję niepodpisaną teczkę, cienką, zawierającą akt urodzenia Cassie i akt ich ślubu.




Lenistwo Oliver nie zna granic. Szkoda, że te dokumenty nie leżały akurat na środku biurka Freda oznaczone różowym zakreślaczem.


Nie ma dokumentów rozwodowych, tylko list na grubym papierze, złożony na pół. Szybko przebiegam wzrokiem pierwszą linijkę:
Oto oświadczenie na temat fizycznego i psychicznego  stanu Cassandry Melanei Hargrove, z domu O'Donnell, którą oddano pod moją obserwację... Słyszę szybkie kroki zmierzające w stronę gabinetu. Wsuwam teczkę z powrotem na miejsce, nogą zamykam szafę i wtykam list do tylnej kieszonki dżinsów, dziękując Bogu, że właśnie je dziś włożyłam. Łapię leżący na biurku długopis. Kiedy Eleanor otwiera drzwi, pokazuję go jej triumfalnym gestem, zanim ma szansę się odezwać.
— Znalazłam! — oznajmiam radośnie. — Uwierzysz, że nie wzięłam z sobą długopisu? Chyba mam dzisiaj gąbkę zamiast mózgu.


Błagam, powiedzcie mi, że ta cała Eleanor nie kupi tej bzdury.


Nie wierzy mi. Czuję to. Ale nie może oskarżyć mnie wprost.


No chociaż coś.


— Nie było tam żadnej książki z próbkami — mówi powoli. — Żadnej książki w całym pokoju.
— Dziwne. — Kropelka potu spływa mi między piersiami. Obserwuję jej oczy krążące po całym pokoju, jak gdyby sprawdzała, czy coś ruszałam. - Wygląda na to, że ze wszystkim się dzisiaj mijamy. Przepraszam. - Muszę się koło niej przecisnąć, odsuwając ją z drogi. Ledwo przypominam sobie, by naskrobać szybką wiadomość dla pani Hargrove: „Do pani aprobaty!", chociaż tak naprawdę mam gdzieś, co dziewczyna sobie o mnie myśli. Cały czas kręci się koło mnie, jak gdyby myślała, że zamierzam coś ukraść. Za późno. Cała operacja zajęła mi tylko dziesięć minut. Rick nawet nie wyłączył silnika.


Następny dowód na to, ze Oliver nie umie budować napięcia. Czy ktoś się w ogóle przejął, ze Hanka mogła zostać przyłapana i mieć jakieś kłopoty? No właśnie. Chociaż trochę rozczula mnie beztroska Hanki w całej tej sytuacji. Zupełnie nie martwi jej fakt, że służąca ewidentnie podejrzewa jakieś przekręty i może opowiedzieć pani Hargrove albo Fredowi o dziwnym zachowaniu Hanki. Przecież wszyscy są w kraju Małego Brata uczeni zalet kablowania. A Hanka i tak jest już na cenzurowanym.


Wślizguję się na tylne siedzenie.
— Do domu - mówię mu. Gdy opuszczamy podjazd, wydaje mi się, że widzę Eleanor obserwującą mnie przez okno.
Bezpieczniej byłoby poczekać z czytaniem listu, aż dojedziemy do domu, ale nie mogę się powstrzymać.


I give up. Przynajmniej Stirlitz jest dumny.


Przyglądam się uważniej nagłówkowi: Sean Perlin, lekarz medycyny, szef Oddziału Chirurgii Laboratorium w Portland. List jest krótki.
Do wszystkich zainteresowanych:
Oto oświadczenie na temat fizycznego i psychicznego stanu Cassandry Melanei Hargrove, z domu ODonnell, którą oddano pod moją obserwację na dziewięć dni. Pani Hargrove cierpi na ostre urojenia wynikające z  niestabilności emocjonalnej, przejawia obsesję na punkcie legendy o Sinobrodym, w której bierze się źródło jej lęku  przed prześladowaniem. To osobowość głęboko neurotyczna,  nie rokuje żadnych szans na poprawę. Chociaż nie da się tego stwierdzić z całą pewnością, jej  pogarszający się stan może być skutkiem naruszenia równowagi hormonalnej w wyniku nieudanego zabiegu.
Czytam list jeszcze kilka razy. A więc miałam rację — jednak było z nią coś nie tak. Zwariowała. Może to przez zabieg, jak to było z Willow Marks. Dziwne, że nikt niczego nie zauważył, zanim poślubiła Freda, ale domyślam się, że takie rzeczy wychodzą stopniowo.
Mimo to ucisk w moim żołądku nie odpuszcza. Pod oficjalnym stylem lekarza wyczuwam strach.


Ciekawe w jaki sposób. Ręka mu się trzęsła, jak pisał ten list czy co?


Pamiętam legendę o Sinobrodym: historię o przystojnym księciu i jego przepięknym zamku, w którym jedna komnata była stale zamknięta. Sinobrody oświadcza swojej nowo poślubionej małżonce, że może wchodzić do każdego pokoju, z wyjątkiem tego jednego. Ale pewnego dnia ciekawość bierze górę, kobieta znajduje klucz i wchodzi do środka, gdzie odkrywa mnóstwo ciał zamordowanych kobiet, powieszonych głową w dół. Kiedy mąż dowiaduje się o jej nieposłuszeństwie, jego żona dołącza do tej okropnej, krwawej kolekcji. Ta bajka przerażała mnie, kiedy byłam mała, najbardziej działała mi na wyobraźnię wizja ciał zwalonych na stos, trupiobladych, wypatroszonych, z niewidzącymi oczami.


A to, że akurat ta bajka stała się obsesją Cassie nic ci nie mówi? Opowieść o złym mężu, który kryje straszne tajemnice, nic ci nie przypomina? Serio?


Składam ostrożnie list i wsuwam go z powrotem do tylnej kieszonki dżinsów. Zachowuję się jak głupia. Cassie miała defekt, tak jak myślałam, i Fred miał tysiące powodów, żeby się z nią rozwieść. To, że nie ma jej w systemie, nie oznacza od razu, że coś strasznego się z nią stało. Może to tylko błąd administracyjny.


Cóż, wyparcie to naprawdę mocna rzecz.


Ale całą drogę do domu nie jestem w stanie zapomnieć o dziwnym uśmiechu Freda i jego słowach: „Cassie zadawała zbyt dużo pytań". I nie jestem w stanie powstrzymać myśli, która nieproszona pojawia się w mojej głowie: a jeśli Cassie miała powody do obaw?


A JAK MYŚLISZ?

Na szczęście (a może nieszczęście?) dla mojej twarzy bolącej już od fejspalmów, to jeszcze nie koniec tego wątku i Hanka nie zostanie na etapie wtykania sobie palców w uszy i śpiewania głośno „lalalalala, wszystko jest w porządku!”.

A w następnym odcinku miłosnych wielokątów ciąg dalszy.

Trzymajcie się i siedźcie w domu!!!

Beige

30 komentarzy:

  1. Hipolit z trudem otworzył oczy. Głowa wciąż bolała go po urodzinowym wieczorze. Niewiele zresztą z niego pamiętał - tylko gadające pingwiny, lemura prowadzącego casting i kobietę śpiewającą tak głośno, że pękały szyby. Postanowił już nigdy więcej nie próbować "pierwszej klasy nalewek" produkcji wujka Mietka.
    Rozejrzał się. Znajdował się w jakimś ciemnym pomieszczeniu wraz z matką, wujkiem Mietkiem oraz stryjem Wiesiem. Jadwiga, w przeciwieństwie do dwóch pozostałych, też już się ocknęła.
    - Gdzie my jesteśmy? - zapytał reżyser - amator.
    Jego matka pokręciła przecząco głową, na znak, że nie wie.
    - Jesteśmy w Mrocznej Twierdzy Mrocznego Mroku - odpowiedział entuzjastycznie mężczyzna, który właśnie wyszedł z cienia. Powiedzieć, że wyglądał nietypowo, to eufemizm. Jego skóra była szara jak u trupa, na głowie płonął błękitny ogień, a ubrany był w czarną szatę podobną do tych, jakie nosili starożytni Grecy. Uśmiechał się, dzięki czemu widać było jego zęby - trójkątne jak u rekina.
    - Ale, ale, gdzie moje maniery - rzucił - Imię: Hades, z zawodu: pan i władca zmarłych, miło mi.
    - Czy my nie żyjemy? - zdołał wyksztusić Hipolit.
    - Nie, nie, nie, ależ skąd - zaprzeczył szybko Hades - Jesteście po prostu w Mrocznej Twierdzy Mrocznego Mroku - dodał, jakby to wszystko wyjaśniało.
    - A co to jest? - bąknęła nieśmiało Jadwiga.
    - Bezpieczna przystań dla wszystkich antagonistów - wyjaśnił bóg - Większość przyprowadza ze sobą pomagierów. Dla każdego czarnego charakteru znajdzie się tu miejsce. Możecie robić, co chcecie, z jednym małym wyjątkiem: żadnych głównych bohaterów. Dlatego nie zaprosiliśmy pingwinów.
    - Nie mamy żadnych pomagierów... - zaczęła tłumaczyć matka Hipolita, ale Hades szybko ją uspokoił.
    - Większość nie ma. Tu pomógł nam głównie Vader. Przyprowadził sporo swoich żołnirzy - szturmowców. Początkowo mieli być naszą armią, ale po pierwszym sprawdzianie z celności oddelegowaliśmy wszystkich do mycia podłóg. Najbardziej uzdolnionym powolutku powierzamy coraz bardziej odpowiedzialne zadania.
    - Ale dlaczego my tu jesteśmy?- zapytał Hipolit, wreszcie przetrawiwszy wzmiankę o pingwinach - Nie jesteśmy złoczyńcami. My tylko pomagamy utrzymać porządek w kraju.
    - Całkiem jak ja - z cienia wyłonił się mężczyzna o władczej postawie - Clarkson - przedstawił się.
    - Cla-clarkson? - wyjąkała zdumiona Jadwiga - TEN Clarkson? Praprapradziadek Małego Brata, obecnie miłościwie nam panującego?
    Król skrzywił się.
    - Nie przypominaj mi. Trafiły mu się geny mojego syna. Lepiej chodźcie, oprowadzę was.
    - A oni? - Hipolit wskazał na leżących imprezowiczów.
    - Wszystko im wyjaśnię - zaofiarował Hades - Idźcie.
    - Duchy chaosu urządzają wyścigi lotnicze: pieczona kaczka kontra gałka oczna nietoperza - kusił Clarkson - Chyba nie chcecie przegapić pierwszej rundy?
    Hipolit spojrzał na matkę. Była poruszona, ale pokiwała potakująco głową. Oboje ruszyli za dawnym królem.
    - Skąd wzięli tę nazwę? - zastanawiał się po drodze Hipolit.
    - Podobno wygrała konkurs na najmroczniejsze określenie - Clarkson wzruszył ramionami - Jesteśmy na miejscu - oznajmił po chwili - Tam na prawo Loki przyjmuje zakłady, ale ostrzegam, to bóg oszustwa.
    - Mamo... - zaczął przymilnie Hipolit.
    - Nie ma mowy! Żadnego hazardu! - prychnęła Jadwiga.
    - Ale mamo... - jęknął Hipolit. "Nie ma to, jak być w miejscu, gdzie wszystko wolno, z matką, która wszystkiego zabrania" - pomyślał ze złością.

    ~CzarnyKot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Clarkson, wygląda na to, że poza Kadenem w drzewie trafiły mu się same zgniłe jaja...

      Usuń
    2. Kiedy widzisz, Maryboo, Mały Brat musi być spokrewniony z Maxonem albo mieć jakiegoś innego, współczesnego Maxonowi przodka. Innymi słowy: albo Mały Brat jest potomkiem Maxona (i co za tym idzie, również Clarksona), albo równolegle do Maxona istniał jakiś osobnik o podobnie ostrym umyśle, który, pomimo nienależenia do najwyższej klasy społecznej, zdołał przekazać swe geny dalej. To ja już wolę tę pierwszą wersję.

      ~CzarnyKot

      Usuń
    3. Hades! Mój kochany Hades! *_* I Clarkson! <3
      Mały Brat zdecydowanie ma wiele wspólnego z Maxonem. Bez Hipolita, Jadzi i Wiesia (a także reszty ich rodzinki) ten kraj już dawno by się rozpadł... chociaż biorąc pod uwagę zorganizowanie Ruchu Oporu zaczynam w to wątpić.
      A same opowiadania są cudowne i to one powinny stanowić treść tej serii, a nie wypociny Oliver

      Usuń
    4. Teina: "Hades! Mój kochany Hades! *_* I Clarkson! <3" - Hadesa wzięłam z disneyowskiego "Herkulesa" (jeśli ktoś chce, mogę podać listę wszystkich występujących tu schwartzcharakterów + skąd pochodzą)

      "A same opowiadania są cudowne i to one powinny stanowić treść tej serii, a nie wypociny Oliver" - <3 <3 <3 dzięki :) to tylko zabawa i przy okazji małe ćwiczenie pisarskie, bo do zostania pisarką jeszcze mi trochę brakuje (chociaż kiedyś może... kto wie?) ;) ze swojej strony mogę obiecać, że ciąg dalszy na pewno nastąpi

      ~CzarnyKot

      Usuń
    5. Czarny Kocie, od momentu opisu Hadesa wiem, że to ten z "Herkulesa" – czyli mój ulubiony złoczyńca z filmów animowanych Disneya. Mam nadzieję, że chociaż u Ciebie nikt go nie zgasi.
      A tak na serio – opowieści o Hipku i ekipie powinny znaleźć się w jednym miejscu, nawet jeśli za opłatą; są warte zdecydowanie więcej niż książki Oliver.
      Nie pozostaje mi nic innego, niż życzyć Ci weny! ^_^

      Usuń
    6. "od momentu opisu Hadesa wiem, że to ten z "Herkulesa"" - ha, wychodzi na to, że opisy idą mi lepiej niż myślałam

      "czyli mój ulubiony złoczyńca z filmów animowanych Disneya" - mój też, pjona!

      "Mam nadzieję, że chociaż u Ciebie nikt go nie zgasi" - nic się nie bój ;)

      "opowieści o Hipku i ekipie powinny znaleźć się w jednym miejscu, nawet jeśli za opłatą" - niestety nie publikuję niczego nigdzie w sieci (za wyjątkiem komentarzy pod tym blogiem)

      "Nie pozostaje mi nic innego, niż życzyć Ci weny! ^_^" <3 dziękuję, bardzo się przyda :)

      ~CzarnyKot

      Usuń
    7. Rany! Tu już powstaje najprawdziwsze łączone uniwersum!

      Usuń
    8. Maris Anna: no ba! A poczekaj tylko do następnego odcinka... ;)

      ~CzarnyKot

      Usuń
  2. O,krótkie! Ja już czekam na finał.No, bezczelnie trochę,ale się udało.Pytanie jak zamierza to oddać..No, chyba nikogo nie zaskoczy fakt,ze z poprzednią żoną było coś nie tak?
    Dzięki za coś do czytania.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do finału, wbrew pozorom, jeszcze trochę. Ta część ciągnie się jak gumka od majtek...

      Usuń
    2. A ile zostało (tak orientacyjnie)?

      ~CzarnyKot

      Usuń
    3. Trochę mniej niż 200 stron e-booka.

      Usuń
    4. O rany, rany, nowa analiza w moje urodziny! Jakie to miłe.

      Ile to ma jeszcze stron? 200, nie potrafię sobie wyobrazić o czym tu można jeszcze napisać.

      Usuń
    5. rose29: Życzę wszyskiego najlepszego, paczki dobrych książek i dużo słodyczy!

      ~CzarnyKot (do życzeń dołącza się cała Mroczna Twierdza Mrocznego Mroku ;) )

      Usuń
    6. Wszystkiego najlepszego, rose29!

      Usuń
  3. Autorka nie tylko w tym cyklu ucieka się do takich banalnych sposobów zakradania się, czy uzyskiwania informacji.
    Nie wiem, czy ktoś naliczył, ale takich naiwnych akcji, w samej tej serii było kilka. Np. jak Lena wchodzi do szpitala ratować Juliana, albo to jak poszli z truloffem do krypt, żeby odwiedzić jej matkę. A to nie koniec, pewnie kolejnym występem tego typu będzie wejście Hanki do szpitala, w celu porozmawiania z byłą żoną jej narzeczonego.

    Eva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie Oliver kompletnie nie radzi sobie z jakimkolwiek komplikowaniem akcji; jeżeli już coś nie udaje się bohaterce, to tylko dlatego, że za rogiem czeka na nią Deus Ex Machina, żeby przekręcić sytuację na jej korzyść.

      Usuń
  4. Z dwojga złego wolę fragmenty z Haneczką niż z Leną (mimo obecności Julka w tych drugich). Tutaj chociaż cokolwiek się dzieje, choć wszystko jest z udziałem niewidzialnego Deux ex Machina...
    Jeżeli Fred ani jego matka nie dowiedzą się o tym, co zrobiła Hana, załamię się. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłabym na miejscu służącej, byłaby relacja z jej odwiedzin – nawet gdyby nie zrobiła nic złego... Ale od kogo ja oczekuję logiki i sensu?

    Życzę Wam dużo cierpliwości w analizowaniu kolejnych fragmentów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fun fact: jednym z powodów, dla których analizujemy w takich, a nie innych odstępach czasowych jest fakt, że Beige zdecydowanie preferuje przedzierać się przez rozdziały poświęcone Hanie, niż męczyć z naszym wielokątem miłosnym. Ja z kolei w pewien perwersyjny sposób lubię czytać o PŚ - ta książka jest tak wydumana i nijaka, że przynajmniej dodaje on specyficznego kolorytu.

      Usuń
    2. "przynajmniej dodaje on specyficznego kolorytu" - a można wręcz powiedzieć, że koloru jesiennych liści ;)

      Usuń
  5. Skoro Hipolit & spółka aktualnie na wakacjach, a akcja nadal trwa...

    Brian ziewnął. Trzeci kubek kawy już nie pomagał -oczy same mu się zamykały.
    Zaczynał rozumieć, dlaczego jego pracodawca tak nalegał, aby zastąpił Hipolita chociaż w dniu jego urodzin... i kilka dni później. Biedak, pracował tak od wielu miesięcy!
    Kręcenie dokumentu o poczynaniach rebeliantów było o wiele, wiele bardziej absorbujące niż mogłoby się wydawać.
    -Hej, może cię zamienić?
    Obejrzał się za siebie i spojrzał w oczy Asi.
    -No bo wiesz, już jest późno. Pewnie chcesz już iść spać...
    Uśmiechnął się lekko. Asia była dojrzała ponad swój wiek. Trudno, żeby nie była -przecież całe swoje siedmioletnie życie spędziła pod skrzydłami Szalonej Raven i ledwie udało się ją odratować po tym, jak jej "opiekunka" kazała jej spać na zewnątrz w środku zimy, bez odpowiedniej ilości jedzenia, w za dużych ubraniach... otrząsnął się z zamyślenia.
    -Dziękuję -odparł -ale obawiam się, że to dla ciebie za trudne. Jeszcze nie umiesz obsługiwać komputera... Ale jak chcesz to możesz mi zrobić kanapkę. -zaproponował, widząc, jaki wyraz przybrała twarz dziewczynki. Asia musiała być czymś wiecznie zajęta, bo pozbawiona nowych zadań i obowiązków czuła się niepotrzebna. Kiedyś trzeba będzie ją wyleczyć z tego myślenia.
    Odebrał połączenie głosowe od Florence, dziewczyny, która zatrudniła się u Hargrove'ów pod fałszywym imieniem i nazwiskiem jako pokojówka.
    Pomyślałby ktoś, że tak ryzykowne działanie ma na celu infiltrację Freda, nowego, groźnego przeciwnika Finemanów...
    Ale nie, to tylko Hipolit chciał nakręcić dla odmiany odcinki o tym, jak żona Freda odkrywa prawdę o byłej Freda.
    "Takie historie dobrze się sprzedają" -tłumaczył -"A Fred może przy okazji zostać pogrążony. Nawet Mały Brat to rozumie i przelewa nam fundusze na projekt."
    -AWD EF. -Przeliterował młody, kobiecy głos w słuchawce.
    -AWD BS. -Odparł Brian. -Odpowiedni folder pojawi się za chwilę na twoim komputerze.
    Nastała chwila ciszy, a potem głos znowu przemówił:
    -Nie widzę...
    Informatyk westchnął. Prawie nikt w tym kraju nie znał się na komputerach dostatecznie, żeby dobrze się z nim pracowało...
    Musiał wytłumaczyć Florence krok po kroku, co ma zrobić. To stwarzało większe ryzyko dekonspiracji, ale zdążył się przekonać, jak ogromne błędy i uchybienia potrafią umknąć uwadze Małego Brata.
    -O, właśnie się pokazały. -zauważył. -Dziękuję. Jak ci się podoba praca? -zapytał, próbując nawiązać miłą rozmowę.
    Asia kategorycznie twierdziła, że powinien znaleźć sobie dziewczynę. No cóż, chciałby... Ale jak dotąd szczęście mu raczej nie sprzyjało.
    -Szczerze? jest łatwiejsza, niż myślałam. -usłyszał. -Hana niczego się nie domyśliła nawet, kiedy grałam przed nią kompletną idiotkę. A musisz wiedzieć, że granie kompletnej idiotki jest dla mnie bardzo nienaturalną rolą. Potencjał komiczny odcinku też jest duży. Myślę, że któraś z kamer uchwyciła minę Hany kiedy zasugerowałam jej, że czegoś się domyślam... jeśli nie to straszna szkoda. Wiesz, kiedy wpada do gabinetu Freda i szuka tych papierów, sugerowałabym dodanie jakiejś śmiesznej muzyki.
    -Nie zapominaj, że ta seria ma raczej budzić napięcie. -przypomniał. -Od komizmu mamy przygody Odmieńców w głuszy. To koncepcja Hipolita, rozumiesz.
    -Ach, tak... -wyraźnie posmutniała. Czy powiedział coś nie tak? -No... to na razie.
    -Cześć. -pożegnał się. Teraz powinien się połączyć ze szpiegami w terenie.
    Czyli z Julianem Finemanem i...
    I z Leną.
    Naprawdę ją lubił, a ona uciekła z tym liściastym zjawiskiem. Mimo remedium było mu z tego powodu trochę przykro.
    No, teraz przynajmniej ma jakiegoś porządnego narzeczonego...
    -AWD FJ. -usłyszał.
    Odpowiedział i czekał na raport.
    -Słuchaj, Hipolit...
    -Brian. -poprawił. -Zastępuję go na razie. Przedstawiałem się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. -Ach, no tak. Wybacz... -głos w słuchawce brzmiał na zawstydzony.-Powinienem bardziej uważać na te literki. Chwila, to ty jesteś były Leny?
      Chwycił za kubek i spróbował napić się jeszcze kawy. Niestety, już jej tam nie było.
      -Tak, to ja. -przyznał. -Coś jeszcze?
      Po drugiej stronie usłyszał ciężkie westchnięcie.
      -Tak, niestety. Projekt Tama wymyka się spod kontroli. Wiecie, pewnie wszyscy założyli, że Odmieńcy pójdą sobie poszukać innej rzeki, że zrobi się trochę luźniej i będzie można znów sprowadzić ludzi do miasta bez ryzyka epidemii i ataków terrorystycznych.
      -Tak, taki był plan. -przyznał Brian, zadziwiony domyślnością chłopaka. Julian i Lena nie byli informowani o szczegółach akcji. Hipolit uważał, że to doda filmom realizmu.
      -No to kompletnie nie wypalił! -głos w słuchawce był poirytowany. -Oni siedzą wszyscy na kupie i nie chcą się ruszyć z miejsca! A ich akcje dywersyjne to jakaś porażka! Nie wiem, czy taśmy z leśnych kamer już dotarły...
      -Jeszcze nie. -niestety, taśmy z głuszy trzeba było wysyłać za pomocą gołębi sprawnie ucharakteryzowanych na wrony z nogami pomalowanymi na niebiesko.
      -Nie możemy tego ciągnąć. -Julian był zdesperowany. -Za dużo ludzi ginie, za dużo żyje w skrajnie złych warunkach! A Lena... boję się, że Alex znów zaczął na nią wywierać wpływ. Nie mówiąc już o tym, że poluje też na drugą dziewczynę, Coral.
      Brian posmutniał. Nie wiedział, że jest aż tak źle. Tyle, że...
      -Chętnie bym coś z tym zrobił. -westchnął -ale mam związane ręce. Jestem tylko informatykiem, od zarządzania filmem są Hipolit i Jadwiga, a oni od wczoraj są zupełnie nieosiągalni. Może spróbuj porozmawiać ze swoim ojcem?
      Do pokoju ponownie weszła Asia.
      -Proszę, to dla ciebie. -położyła przed nim kanapkę. Kanapka była z masłem, szynką i świeżą jajecznicą ze szczypiorkiem.
      Uśmiechnął się. Jak Asia coś robiła to dawała z siebie wszystko.
      Musiał ją tylko jeszcze nauczyć trzymania ubrań w szafie, nie na podłodze.
      -Rozmawiasz z Julkiem? -zainteresowała się dziewczynka.
      -Tak... z Julkiem. -potwierdził.
      -Cześć, Julek! -krzyknęła tak, że na pewno ją słyszał. -Wszystko tam u was w porządku!?
      -Tak, w porządku! -odezwał się syn Finemana ze środka koszmaru, jaki Odmieńcy zgotowali sobie na własne życzenie.


      Mam nadzieję, że czegoś nie pokręciłam... np że Odmieńcy już zostali rozgromieni albo złapani, ale naprawdę tego nie pamiętam.

      Usuń
    2. eksterytorialnysyndrombobra:

      Genialne! Skoro robota została w tak dobrych rękach, to myślę, że Hipolit i spółka mogą spokojnie przedłużyć wakacje :) Muszę się przyznać, że mi ulżyło, że zajęłaś się Brianem, bo kompletnie nie miałam na niego pomysłu (poza tym, że chciałam, aby był synem Mietka i kuzynem Hipolita zarazem).

      Sprytnie połączyłaś wątki. W skali od "Lauren Oliver zrobiła to lepiej" do "mistrz wszystkich mistrzów" dałabym Ci poziom mistrz.

      Nie przejmuj się, nic nie pokręciłaś :)

      ~CzarnyKot

      Usuń
    3. Jestem zachwycona, jak rozrasta nam się alternatywny kanon i jak łączą się ze sobą poszczególne wątki :)

      Usuń
  6. Dziewczyny, netflix zekranizuje Rywalki xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Nie emocjonowałabym się za bardzo tym newsem - "Rywalki" miało już ekranizować the CW (dwukrotnie, w tym raz nakręcono nawet pilota) i Warner Bros (jako film pełnometrażowy). Za każdym razem wyglądało to tak samo: szumne deklaracje (ponoć film miała reżyserować ta sama babka, która była odpowiedzialna za "Zmierzch"), mnóstwo ekscytacji na stronie Cas...i nagła cisza. Nie zdziwię się, jeżeli teraz będzie tak samo, zwłaszcza, że od premiery książki minęło osiem lat, a umówmy się, nie był to fenomen na miarę Pottera - ówczesne fanki z dużą dozą prawdopodobieństwa mają teraz swoje rodziny...

      Usuń
  7. Czytam Wasze analizy już od dwóch lat. Zmierzch zaliczyłam podwójnie, potem zajęłam się Rywalkami i Intruzem, a teraz wreszcie doszłam do Delirium i jeju to jest takie dziwne być na bieżąco z Waszymi analizami, mam nadzieję, że nie skończycie z tym szybko, bo uwielbiam czytać to co piszecie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że się ujawniłaś :) Spokojnie, zostało jeszcze trochę materiału ;)

      Usuń