I tak
oto nadszedł TEN dzień, drodzy czytelnicy; dzień, w którym
odkryjemy wreszcie Wielką Intrygę „Pandemonium”.
...Coś
czuję, że czeka Was sążnista dawka moich przemyśleń.
Gdy zamierzam ponowić próbę, drzwi za moimi plecami otwierają się i do pomieszczenia wkracza... Raven.— Raven! — Ruszam pędem w jej stronę i zarzucam jej ręce na szyję.Nigdy wcześniej nie pozwoliłyśmy sobie na taką poufałość.
Normalnie
zamieściłabym tu niewinną uwagę na temat przepięknie
rozwiniętego syndromu sztokholmskiego, ale przyjmijmy, że w świetle
niedawnych przeżyć Leny każda znajoma twarz może być powodem do
radości – choć dalibóg, nie jestem pewna, czy na widok Raven nie
zaczęłabym tęsknić za przytulnym odosobnieniem w kryjówce Hien;
tam przynajmniej nikt nie każe nosić ciężarów osłabionym
chorobą nastolatkom i starcom.
Raven pozwala mi się ściskać przez kilka chwil, po czym się odsuwa. Uśmiecha się szeroko.— Cześć, mała. — Przebiega palcami wzdłuż rany na mojej szyi i ogląda twarz w poszukiwaniu innych obrażeń. — Wyglądasz koszmarnie.
Wiecie co? Zaczynam podejrzewać, że Oliver w głębi
duszy darzy Raven równie ciepłymi uczuciami, co my – bo naprawdę
nie wiem, jak inaczej wytłumaczyć fakt, że rzekomo pozytywna
postać rzuca podobnymi tekstami w obliczu tego, co za chwilę
zostanie nam ujawnione.
Za nią, oparty o framugę, stoi Tack. On również się uśmiecha i jego także mam ochotę uściskać. Jednak się powstrzymuję. Podchodzę doń tylko i ściskam wyciągniętą rękę.
Słuszna decyzja; bazując na wiedzy wyniesionej z
dotychczasowej lektury, mam dziwne przeczucie, że Raven może
należeć do tej kategorii partnerek.
Lena skarży się, że tajemnicza niewiasta nie chciała
jej udzielić żadnych wyjaśnień, ale ta zdążyła już ulotnić
się ze sceny.
— Spokojnie, spokojnie — śmieje się Raven i obejmuje mnie ramieniem. — Najpierw coś zjedz, okej? Pewnie jesteś zmęczona?
...Raven, nie denerwuj mnie.
Lena, której na skutek ogromnej ulgi i wyczerpania
puszczają hamulce, zaczyna chaotycznie streszczać swoim towarzyszom
ostatnie wydarzenia, ci jednak przerywają jej i proponują, by
zamiast się uzewnętrzniać spróbowała jednak coś zjeść,
przygotowali bowiem chlebek, owoce, warzywa, a nawet kawkę. Lena nie
pozwala jednak, by widok frykasów przysłonił jej naczelne
zmartwienie, jakim jest wywiezienie Juleczka nie wiadomo gdzie i
próbuje raz jeszcze zawrócić rozmowę na właściwe tory,
niestety, bezskutecznie:
— Tack ma rację, Lena. Teraz najważniejsze jest, żebyś odzyskała siły. W drodze będziemy mieć mnóstwo czasu na rozmowy.— W drodze? — powtarzam, wodząc wzrokiem od Raven do Tacka.Oboje uśmiechają się tak dziwnie, że serce zaczyna mi trzepotać w piersi. To rodzaj wyrozumiałego uśmiechu, jaki lekarze posyłają dzieciom, gdy mają im zaaplikować bolesny zastrzyk: „a teraz przez chwilę lekko zapiecze".
Tak mniej więcej wyobrażam sobie ów „wyrozumiały
uśmiech”:
Już za moment przekonacie się, dlaczego.
— Jedziemy na północ - mówi Raven nienaturalnie radosnym tonem. - Wracamy do azylu, ale nie do naszego starego. Spędzimy lato niedaleko Waterbury. Hunter się o nim dowiedział. To duża osada na północnych krańcach miasta, po drugiej stronie jest wielu sympatyków i...
...i zapewne nie będzie tam pana Wiesia, co przy waszym
nierozgarnięciu oznacza, że niezależnie od sprzyjającej aury
zaczniecie zwijać się z głodu góra po tygodniu.
— Wyjeżdżamy? - mówię oszołomiona, a Raven i Tack znowu wymieniają spojrzenia. — Nie możemy teraz wyjechać.— Nie mamy innego wyjścia - oznajmia Raven i czuję, jak w piersi wzbiera mi gniew, tym bardziej że dalej mówi to tym pobłażliwym tonem, jak gdyby zwracała się do dziecka.
Nie bardzo rozumiem, co tak bulwersuje Lenę; Raven
zwraca się do niej w ten sposób od samego początku tej książki,
pomijając rzecz jasna te chwile, gdy traktuje ją z buta.
Spanikowana Lena tłumaczy Raven i Tackowi, że nie mogą
ot, tak udać się w stronę zachodzącego słońca: źli ludzie
porwali Juliana i jak nic zamierzają zrobić mu kuku...
...i wtedy się zaczyna.
— Lena. — Raven kładzie mi ręce na ramionach. — Uspokój się.Łatwo jej mówić. Cała się trzęsę z wściekłości i lęku o Juliana. Nie wiem, jak im wytłumaczyć, jakie to ważne.— Musimy coś zrobić. Musimy mu pomóc. Musimy...— Lena. — Raven potrząsa mną, a jej głos staje się ostrzejszy. — Wiemy o Hienach, jasne? Wiemy, że współpracują z AWD. Wiemy wszystko o Julianie i o tym, co wydarzyło się pod ziemią. Czekaliśmy przy wszystkich wyjściach z tuneli. Spodziewaliśmy się tam ciebie już kilka dni wcześniej.
Niby wiedziałam, że prędzej czy później nastąpi
ten moment, ale bynajmniej nie zmniejsza to mojej frustracji. Czas
pochylić się nad Wielką Intrygą - i słowo daję, czuję się
zmęczona na samą myśl, że muszę zanurkować w ten ocean absurdu.
— Ruch oporu wie już od jakiegoś czasu, że Hieny są opłacane przez AWD. Dostali kasę za pokazówę, którą odwalili na manifestacji.(…)— Nikt w Zombielandzie nie odróżnia Hien od reszty Odmieńców. Dla nich wszyscy jesteśmy tacy sami. Więc Hieny zachowują się jak zwierzęta, a AWD pokazuje całemu krajowi, jak straszni jesteśmy bez remedium, jak ważne jest, by wszystkich jak najszybciej uleczyć z delirii. W przeciwnym razie świat jest skazany na zagładę, a Hieny są na to dowodem.— Ale... — Myślę o tamtym dniu, o twarzach wykrzywionych krzykiem. — Tam przecież zginęli ludzie.— Dwieście osób - mówi cicho Tack. Wciąż na mnie nie patrzy. — Ponad dwudziestu policjantów. Reszta to cywile. Nikt nie trudził się liczeniem zabitych Hien. — Wzrusza ramionami szybkim, konwulsyjnym ruchem. — Czasem trzeba poświęcić kilka jednostek dla zdrowia całego społeczeństwa. — To słowa żywcem wyjęte z ulotki AWD.
No i fajno, tylko...skąd Tack i Raven o tym wiedzą?
Jak się za chwilę przekonamy, atak Hien był
absolutnie niezbędny, aby dalsza część machiny mogła pójść w
ruch. Ogólna świadomość, że AWD opłaca przestępców w celu
podniesienia słupków to nie to samo co wiedza, kiedy dokładnie
odbędzie się krwawe przedstawienie, o którego istnieniu na logikę
powinni wiedzieć tylko najważniejsi z ważnych w celu utrzymania
konspiracji. Czy zatem Odmieńcy mają swoich ludzi na najwyższych
szczeblach organizacji? A jeśli faktycznie ich siatka szpiegowska
sięga tak wysoko...to czy naprawdę nie mogliby zająć się czymś
poważniejszym niż dowcipasy w stylu wysyłania krów do
laboratorium?
To właśnie dlatego tak często upieram się, że
Oliver tworząc „Delirium” nie miała pojęcia, w jakim kierunku
wyewoluują kolejne tomy – rozjazd pomiędzy działaniami Odmieńców
w pierwszej i drugiej odsłonie jest po prostu kuriozalny. Od
sztubackich dowcipów i śpiewania harcerskich piosenek przy ognisku
przeszliśmy do śmiertelnej walki z żywiołami i intryg
politycznych – a wszystko to przy zerowym zdziwieniu głównej
bohaterki, że rzeczywistość wokół niej wykonała potężną
woltę.
Lena chce wiedzieć, co zamierzają zrobić jej
towarzysze w świetle tych sensacyjnych informacji:
— Już zrobiliśmy, Lena — oznajmia ona [Raven] wciąż tym samym tonem, jak gdyby mówiła do dziecka, i znowu czuję ukłucie w piersi. Chcą mi coś przez to powiedzieć, i to coś, co na pewno mi się nie spodoba.— Nie rozumiem — mówię głuchym głosem.Następuje chwila ciężkiej ciszy. A potem Tack wzdycha i odzywa się do Raven przez ramię:— Mówiłem ci, trzeba ją było wtajemniczyć w to od samego początku. Powinniśmy byli jej zaufać.(…)— Wtajemniczyć w co? — Trzepotanie serca w piersi staje się teraz ciężkim dudnieniem, bolesnym i ostrym.— No dalej — zwraca się Raven do Tacka. — Jeśli tak bardzo chcesz jej powiedzieć, nie krępuj się. — Mówi to uszczypliwym tonem, ale wyczuwam, że gdzieś głęboko w środku się boi. Boi się mnie i tego, jak zareaguję.— Co ma mi powiedzieć? — Dłużej już nie wytrzymam tych tajemniczych spojrzeń i nieprzeniknionej sieci półsłówek. Tack przejeżdża ręką po czole.— No dobra, posłuchaj — mówi szybko, jakby chciał mieć to już za sobą. — To nie był przypadek, że ty i Julian zostaliście złapani przez Hieny. Ani pomyłka. To było zaplanowane.
No to jak, kochani – gotowi na poznanie prawdy?
— Kto to zaplanował? — pytam, chociaż przecież wiem: to musiało być AWD. Sama więc odpowiadam na swoje pytanie: — AWD.W tym samym momencie Tack z grymasem mówi:— My.Zapada dzwoniąca w uszach cisza. Odliczam sekundy: raz, dwa, trzy, cztery... Biorę głęboki wdech, zamykam oczy i znowu je otwieram.— Co? — pytam z niedowierzaniem.Tack czerwieni się.— My to zrobiliśmy. Ruch oporu zaplanował to wszystko.
Drodzy czytelnicy stawiający na Raven w roli mózgu
całej tej operacji: mieliście rację. To nie Fineman senior, AWD
czy pani Jadzia pociągali za sznurki; robiła to nasza ulubiona
liderka. Nawiasem mówiąc, określenie „mózg” jest tu niezwykle
adekwatne, albowiem jak się zaraz przekonamy – jaki mózg, taka i
operacja.
Przyznam szczerze, że miałam sporą zagwozdkę, jak
ugryźć dzisiejszy odcinek pod względem technicznym, tak, aby o
niczym nie zapomnieć i przedstawić idiotyzm Wielkiej Intrygi w
pełnej krasie. Ostatecznie zdecydowałam, że z planu można
wyodrębnić trzy naczelne problemy, z których każdy domaga się
oddzielnego omówienia. Nie będę zatem komentować pojedynczych
cytatów; podzielę przemowę naszych bohaterów na trzy segmenty, po
czym pochylę się nad każdym z nich.
— Zapłaciliśmy Hienom, żeby schwytały Juliana. To znaczy ruch oporu zapłacił. Ktoś z samej góry udawał przedstawiciela AWD, chociaż to pewnie nie miało większego znaczenia. Hieny dla pieniędzy zrobią wszystko, a to, że dostawali je przez jakiś czas od AWD, nie oznaczało, że nie mógł ich kupić ktoś inny. (...) Dostali też pieniądze za schwytanie ciebie. Powiedziano im, że jest dziewczyna, która śledzi Juliana, i że mają schwytać was oboje.— I myśleli, że dostaną za nas okup — dopowiadam.Tack kiwa głową. Mój głos brzmi obco, jakby dochodził z daleka. Ciężko mi się oddycha. Udaje mi się tylko wyrzucić z siebie:— Ale dlaczego?Raven, przez cały czas stojąca nieruchomo ze wzrokiem wbitym w ziemię, nagle wybucha:— O co ci chodzi? Przecież tak naprawdę nic ci nie groziło. Hieny wiedziały, że nie dostaną kasy, jeśli coś ci się stanie.Przypomina mi się kłótnia, którą podsłuchałam w tunelu, głos namawiający albinosa, by trzymać się pierwotnego planu, sposób, w jaki chcieli wydostać od Juliana informację o kodach bezpieczeństwa. Hieny traciły cierpliwość. Chciały pieniędzy wcześniej.— Nic mi nie groziło? — powtarzam z niedowierzaniem. Teraz Raven również unika mojego wzroku. — Przecież... przecież o mało mnie nie zabili. — Gniew w mojej piersi rozciąga gorące macki. — Nie mieliśmy co jeść. Zaatakowano nas. Juliana pobili niemal na śmierć. Musieliśmy walczyć...— I udało wam się. — Wreszcie Raven podnosi wzrok i ku mojemu przerażeniu widzę, że w jej oczach błyszczy satysfakcja. Wygląda na szczęśliwą. — Uciekłaś i Julian też dzięki tobie wyszedł z tego cało.Na jakiś czas odbiera mi mowę. Płonę, cała płonę, gdy uderza we mnie prawdziwe znaczenie tego, co się stało.— To... to wszystko to był test?— Nie — mówi twardo Tack. — Nie, Lena. To dużo bardziej skomplikowane. Po części chodziło i o to, ale...Odsuwam się od stołu i odwracam od nich. Chciałabym się zwinąć w kłębek. Mam ochotę krzyczeć albo w coś uderzyć.— Najważniejszy był cel twojej misji. To, w czym nam pomogłaś. I upewniliśmy się najpierw, że nic ci nie grozi. Mamy pod ziemią swoich ludzi. Mieli przykazane, że mają nad tobą czuwać.Człowiek szczur i Moneta. Nic dziwnego, że nam pomogli. Zapłacono im za to.Nie jestem w stanie wydusić z siebie ani słowa więcej. Z trudem przełykam ślinę. Całą moją energię pochłania wysiłek, by ustać na nogach. Powstrzymywane uczucia, strach, ochroniarze, których zabito w metrze — to wszystko wina ruchu oporu. Nasza wina. Test.
…
…
…A nie mówiłam, że będzie źle?
Niniejszym czas wziąć na tapetę problem pierwszy
wątku Wielkiej Intrygi: szczwany plan buntowników jest cokolwiek
niedorobiony pod względem technicznym.
2) A to jeszcze nie koniec problemów na linii Hieny – forsa. Zacytujmy ponownie Tacka: „ Hieny dla pieniędzy zrobią wszystko, a to, że dostawali je przez jakiś czas od AWD, nie oznaczało, że nie mógł ich kupić ktoś inny.”. Wniosek? Hieny ugadałyby się z każdym, kto zaoferowałby okup za Juleczka (i ewentualnie Lenę), także z Thomasem Finemanem, który – jako że nie miał nic wspólnego z całym tym cyrkiem – mógłby być żywo zainteresowany odzyskaniem syna, chociażby ze względów wizerunkowych i politycznych (lider młodzieżówki). Ratunek Juleczka = zawalenie się całego misternie budowanego planu. A ów ratunek był więcej niż prawdopodobny, biorąc pod uwagę, iż...
3) ...”Ktoś z samej góry udawał przedstawiciela AWD, chociaż to pewnie nie miało większego znaczenia.”. Cóż, Tack, pozwól, że podzielę się z tobą sensacyjną wiadomością – ma to całkiem spore znaczenie. A wiesz dlaczego, żabko? Ponieważ gdyby Hienom przyszło do głowy renegocjować warunki umowy, zwróciłyby się z tym do sponsora – którym, w ich mniemaniu, byłoby AWD, a nie RO. Fineman senior byłby może nieco zaskoczony, widząc list z pogróżkami, ale biorąc pod uwagę, że tak czy siak zapewne aktywnie szukał potomka, który po ataku na Times Square rozpłynął się w powietrzu, najprawdopodobniej szybko przeszedłby do porządku dziennego nad faktem, że jego latorośl jest zakładnikiem i w imię ratowania złotego chłopca AWD przesłał żądaną kwotę. I co w takim wypadku zrobiliby Odmieńcy, zakładając, że w ogóle dotarłaby do nich ta informacja? Rozpoczęli licytację?
4) Zapewnienia Raven, jakoby Lena miała nad sobą zastęp cichych opiekunów, są niczym więcej, jak czczą gadaniną; Moneta, Miki i reszta mieszkańców podziemi wkroczyli do akcji dopiero po tym, jak Lena i Julian dzięki własnej zmyślności uciekli z celi. Co by się stało, gdyby panna Haloway nie wpadła na fortel z parasolką i tuszem do rzęs? Odszczepieńcy czekaliby do sądnego dnia, aż dwójka małolatów pojawi się w tunelach? Zaatakowaliby na ślepo, nie wiedząc, czy cel RO został już zrealizowany? NIKT nie miał wglądu w to, co działo się w kwaterze Hien – Lena mogła być torturowana, bita, gwałcona i pies z kulawą nogą nie przyszedłby jej na ratunek...
5) ...a przecież mówimy tu wyłącznie o zagrożeniu z zewnątrz. Jestem w stanie przyjąć, że Raven jako jednostka ewidentnie upośledzona emocjonalnie nie wpadła na to, iż Lena może najzwyczajniej w świecie załamać się psychicznie i nie tylko zniweczyć cały plan, ale w dodatku wkopać resztę (co zresztą uczyniła, zdradzając Juleczkowi swoją tożsamość) – ale czy Tack, który mimo wszystko wydaje się być nieco bardziej ogarniętą częścią tego duetu, nie mógł jej uświadomić, że istnieje mnóstwo czynników losowych (przykładowo: choroba) nad którymi ani Lena, ani nikt inny nie będzie miał najmniejszej kontroli i że w związku z tym zostawienie nastolatki samej sobie może nie być najlepszym z pomysłów? A co, gdyby Hieny stwierdziły, że lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu? Pieniądze za porwanie już w kieszeni, z okupem jakoś nikt się nie spieszy, więc mordujemy szczeniaki i wynosimy się z powrotem do lasu? Od chwili, gdy Lena weszła do stacji metra, Raven na dobrą sprawę straciła ją z radaru i mogła tylko zaklinać los, by:
a) Hieny postanowiły grać fair play i nie zabawiły się
z więźniami
b) Hieny nie wkurzyły się zanadto, że forsy nadal nie
widać na horyzoncie
c) Lena odczytała poprawnie wszystkie wskazówki
d) Lena była w wystarczająco dobrej formie psychicznej
i fizycznej, by wydostać się z pułapki i trafić na lud z
podziemi
e) Lena miała przy tym wszystkim wystarczająco dużo,
ekhm, chęci, by zrealizować naczelny plan – o którym w
następnej sekcji.
Doprawdy – co mogło pójść nie tak?
6) I ostatnia rzecz – Oliver, czy ty naprawdę
oczekujesz, że po tym wszystkim będziemy nadal kibicować Raven
(żeby z góry rozwiać Wasze wątpliwości – tak, Raven w
rozumieniu autorki jest postacią pozytywną)? Ta dziewczyna już od
dawna zachowywała się w sposób psychopatyczny, ale w obecnej
chwili mogę ją podsumować tylko w jeden sposób: Raven jest
najbardziej przerażającym, potwornym antagonistą, z jakim miałam
kiedykolwiek do czynienia w literaturze YA. „ Po
części chodziło i o to”. Nie ma znaczenia, jaki był
nadrzędny cel tej zabawy – jedną z motywacji było
sprawdzenie Leny. Porwanie, pobicia, nieustanny strach o własne
życie, walka o przetrwanie – to wszystko było TESTEM. Raven
zafundowała Lenie psychiczny i fizyczny koszmar po to, by przekonać
się, czy dziewczyna jest godna dołączyć do jej małej drużyny
marzeń – nie, żeby sama Raven kiedykolwiek była sprawdzana w
podobnie okrutny sposób. Naprawdę, autorko: co sobie właściwie
myślałaś, pisząc ów wątek?
Raven odzywa się znowu, tym razem przymilnym tonem, jak akwizytor próbujący namówić na zakup swojego towaru.— Zrobiłaś dla nas fantastyczną rzecz, Lena. Pomogłaś ruchowi oporu na więcej sposobów, niż to sobie wyobrażasz.— Nie zrobiłam niczego — rzucam ze złością.— Zrobiłaś bardzo dużo. Julian był niezwykle ważny dla AWD. Był symbolem wszystkiego, co znaczy ta organizacja. Szefem sekcji młodzieżowej. To oznacza sześćset tysięcy ludzi, którzy zostali teraz bez wsparcia, ludzi młodych, niewyleczonych. Nieprzekonanych. (...) Julian przestanie być członkiem AWD, jeśli zostanie wyrzucony...— A jeszcze lepiej, jeśli sam odejdzie — wtrąca Tack, a Raven rozkłada ręce, jakby chciała powiedzieć: „no właśnie".— Tak czy owak — mówi dalej — czy zostanie wyrzucony, czy sam odejdzie, będzie to potężny sygnał dla wszystkich nieleczonych, którzy za nim podążali lub widzieli w nim swojego przywódcę. Mogą zrewidować swoje poglądy, a przynajmniej część z nich. Mamy możliwość przeciągnięcia ich na naszą stronę. Pomyśl o tym, Lena. To może się okazać przełomowym wydarzeniem, może odwrócić losy całego ruchu oporu.
I tak oto przechodzimy do problemu numer dwa : plan
zasadniczy Ruchu Oporu (który w podpunktach nadal będę określać
mianem planu Raven, albowiem nie dowiadujemy się na dobrą sprawę,
kto oprócz niej – i Tacka w roli wiernego giermka - miał tu
cokolwiek do powiedzenia) charakteryzuje się ujemną logiką.
2) Nie ma stuprocentowej gwarancji, że Juleczek dostanie po łapach od AWD. Owszem, jego sytuacja jest raczej kiepska, wszak najwyraźniej zaraził się delirią, ale jego ojciec to wysoko postawiona szycha – kilka uroczych podarków i telefon do kogo trzeba może skutecznie wyciszyć sprawę, zwłaszcza jeśli o całej awanturze nie wie jeszcze szersza publika. Biorąc pod uwagę, że Julek był nieleczony, zawsze dumnie promował ideały AWD, a jego bratanie się z Leną było bezpośrednim następstwem porwania, istnieje szansa, że po zapoznaniu się z całą sprawą zostanie wobec niego zastosowana taryfa ulgowa; skoro upiekło się takiej Rachel, zakochanej córce przestępczyni z oddziału o zaostrzonym rygorze (musiała tylko poddać się zabiegowi), to dlaczego i nie Finemanowi?
3) Załóżmy jednak, że tutejsze oddziały pani Jadzi mają kręgosłup moralny ze stali i nie z nimi takie numery. Dlaczego Raven w ogóle zakłada, że kompromitacja Juliana w jakikolwiek sposób osłabi AWD? Fakt, że Julek jest zarażony delirią nie zmienia kompletnie nic, ba; w miarę sprawny polityk z łatwością zdoła przekręcić całą tę sytuację na swoją korzyść. Thomas Fineman powinien wysłać Raven kosz wypełniony słodkościami – zrobiła mu doprawdy fantastyczny prezent. W zależności bowiem od tego, jaki scenariusz przyjmiemy:
a) Julian stwierdza, że żyć bez Leny nie może, tatuś kieruje go na przymusowy zabieg, zabieg kończy się sukcesem: Juleczkowi resetuje się głowa, po czym ogarnia go przerażenie gdy uświadamia sobie, co nawywijał pod wpływem hormonów. Resztę życia spędza na wiecach AWD, gdzie barwnie opowiada o tym, jaka to miłość jest podstępna, okropna i ogłupiająca – sprawia, że jesteś w stanie poświęcić wszystko dla panny, którą znasz od kilku dni i przyjmujesz za dobrą monetę koczowanie w brudzie i chłodzie. W ramach dodatkowego bonusu wzorowy obywatel Fineman udaje się do najbliższego biura pani Jadzi, gdzie dzieli się wszystkimi otrzymanymi od Leny informacjami o RO i rysuje mapę do kryjówek buntowników; niedługo po tym odbywa się drugi blitz, a popularność AWD szybuje.
b) Julian stwierdza, że żyć bez Leny nie może, tatuś
kieruje go na przymusowy zabieg, zabieg kończy się śmiercią
chłopaka na skutek powikłań związanych z chorobą Juliana:
Fineman senior puszcza w ruch propagandową tubę i ogłasza wszem
i wobec, że jego dzielny syn był tak zdesperowany, żeby oczyścić
się z brudu delirii, że zaryzykował własnym życiem. Juleczek
staje się męczennikiem za sprawę, AWD przoduje.
c) Julian stwierdza, że żyć bez Leny nie może,
Thomasa dopada pomroczność jasna i pozwala mu się afiszować z
uczuciem: Julek (który w tym momencie popełnia faktyczne
przestępstwo, odmawiając przyjęcia remedium) ląduje w ichnich
Kryptach. AWD z Hipolitem za sterami kręci film propagandowy o
zgubnych skutkach uczucia, pokazując chorego, wycieńczonego,
smutnego Juleczka w kazamatach. Młodzież popada w przerażenie
(„skoro nawet najsilniejszy się nie oparł i poszedł na dno, to
wcześniejsze remedium jest jedynym ratunkiem!”). AWD zyskuje
milion nowych członków.
4) Przyjmując nawet, że jakimś cudem ten cudaczny plan
faktycznie okazałby się sukcesem – niby jak zamierzacie
przyciągnąć do siebie wszystkich tych nastolatków? Rozkleicie
ulotki na mieście? Wyślecie link do propagandowego sieciowego
filmiku (Hana z pewnością chętnie pomoże w dystrybucji)?
Zaprosicie ich na odczyt w Głuszy? Waćpanna już zapomniała, że
pochodzicie z krainy Wobo i że mało kto będzie chciał się
utożsamiać z typami, którzy atakują porządnych obywateli w
biały dzień (przypominam, że AWD bardzo dba o to, by mylono was z
Hienami)?
Naprawdę – gdzie tu jakikolwiek sukces Ruchu Oporu?
Mój umysł działa na zwolnionych obrotach, jak gdyby pogrążył się w gęstej, lodowatej mgle. Zatem dzisiejszy nalot został zaplanowany. Przyszło mi do głowy, że to zasadzka, i się nie myliłam. Stał za tym ruch oporu. Musieli dać cynk policji i porządkowym. Zdradzili lokalizację jednego ze swoich azylów tylko po to, by złapać Juliana. A ja im w tym pomogłam. Przypomina mi się twarz jego ojca za szybą czarnego samochodu: ściągnięta, ponura, zdeterminowana. Przypomina mi się historia, którą opowiedział mi Julian o swoim starszym bracie — jak ojciec zamknął go w piwnicy, rannego, jak zostawił go na pastwę losu, pozwolił, by skonał samotnie w ciemności. I to tylko za udział w demonstracji. Julian znalazł się ze mną w łóżku. Nie wyobrażam sobie, co go za to czeka.
Zamknijmy nasze rozważania na temat Wielkiej Intrygi
omówieniem trzeciego i ostatniego problemu, będącego niejakim
podsumowaniem tego wątku i w zasadzie sporej części „Pandemonium”
jako takiego: Co właściwie chcieli osiągnąć Odmieńcy?
2) Wiem, że czytając analizy można o tym łatwo zapomnieć, ale AWD jako takie nie jest synonimem rządu – to organizacja o sporym znaczeniu społecznym, mająca pewien wpływ na politykę Oliverversum, ale nie sprawująca de facto żadnej realnej władzy. Nawet, gdyby rozwiązano ją na skutek skandalu z młodym Finemanem, zabieg nadal byłby przeprowadzany w standardowym wieku osiemnastu lat – AWD lobbowało tylko za jego przyspieszeniem.
3) Raven musi być niezbyt lubiana wśród społeczności RO, skoro ugrupowanie mające wystarczająco dużo kasy, by przeprowadzić tego rodzaju skomplikowaną akcję nie zakupiło naszym głodującym Odmieńcom nawet kilku konserw w czasie zimy stulecia. Ale żarty na bok – Oliver, zdajesz sobie sprawę, że robienie z Ruchu Oporu zorganizowanej grupy rebeliantów sprawia, że cała dotychczasowa akcja „Pandemonium” zaczyna prezentować się kompletnie kuriozalnie?
Jak już wspominałam, RO reprezentują w tym tomie
właściwie tylko Raven i Tack. Owszem, w akcję włączone były
osoby trzecie (vide tajemnicza kobieca postać, której tożsamości
tak czy siak wszyscy się już domyślają), ale cała narracja
prowadzona jest tak, jakby to Raven była kluczową – lub jedną z
kluczowych – postaci. Tylko właściwie...z jakiej racji? Co
takiego uczyniła ta dziewczyna, czym się wykazała, aby powierzać
jej równie odpowiedzialne zadanie? Raven dopiero co przekroczyła
dwudziestkę, jest koszmarnym przywódcą na stopie
lokalnej, nie ma pojęcia o odpowiedzialnym rozdzielaniu zadań i
survivalu – kto i dlaczego postanowił nawiązać z nią kontakt i
zaproponować udanie się do NY i wzięcie udziału w akcji?
Dlaczego Raven i Tack całymi miesiącami siedzieli zagrzebani w
lesie, dłubiąc w nosie, miast czynnie wspierać sprawę? I
dlaczego nie wykorzystali swojej siatki kontaktów, by uchronić się
przed śmiercią głodową?
4) I ostatnia już rzecz: przedzieraliśmy się w tym
tomie przez dziesiątki stron poświęconych Raven, widzieliśmy ją
w wielu sytuacjach, mieliśmy okazję przyjrzeć się – wyłącznie
z zewnątrz, ale jednak – w jaki sposób rozumuje. Czy ktoś może
zatem, bazując na dotychczasowej wiedzy, wyjaśnić mi, PO CO ta
dziewczyna w ogóle zaangażowała się w tę intrygę? Raven nie
dba o świat zewnętrzny, regularnie powtarza, że przeszłość
jest martwa, ma w nosie dobro wszystkich, którzy nie są jej
misiaczkiem i/lub przybraną córką (a i to drugie jest wątpliwe,
biorąc pod uwagę, w jaki sposób była traktowana nieszczęsna
Blue), nienawidzi, gdy ktoś kwestionuje jej autorytet. Raven nigdy
nie wyrażała chęci przyjmowania nowych członków; powiedziałabym
wręcz, że każda nowa osoba w azylu traktowana była jako
kłopotliwa gęba do wykarmienia. I ktoś taki miałby niby
poświęcać kilkanaście miesięcy życia, bezpieczeństwo swoje i
ukochanego – tylko po to, by jakaś organizacja spadła w
rankingach?
...No, to by było mniej więcej na tyle. Ale, żeby nie
było: od początku lojalnie ostrzegałam, że będę miała BARDZO
dużo do powiedzenia na temat wątku Wielkiej Intrygi.
Wzbiera we mnie czarna fala. Zamykam oczy i widzę twarze Aleksa i Juliana, które łączą się z sobą i rozdzielają, tak jak w moim śnie. To znowu się dzieje. To znowu się dzieje i znowu jest to moja wina.
No...nie. Nie było twoją winą, że PŚ wystawił się
Hipolitowi na skutek własnej głupoty i nie jest twoją winą, że
Raven ma nierówno pod sufitem.
Lena najwyraźniej prezentuje się nieszczególnie po
usłyszeniu tych wszystkich rewelacji, bowiem Raven i Tack
natychmiast oplątują ją ramionami i słodko dopytują się, czy
wszystko jest ok. Panna Haloway zdobywa tysiąc punktów w moim
prywatnym rankingu, każąc im trzymać łapy przy sobie; Tack
przezornie ewakuuje się ze sceny, rzekomo udając się po wodę.
Ręce mi się trzęsą do tego stopnia, że nie potrafię ich nawet zacisnąć w pięść. Gdyby nie to, chyba uderzyłabym Raven w twarz.— Rozumiem twoją wściekłość — wzdycha. — Może i Tack miał rację. Może powinniśmy byli zdradzić ci plan od samego początku. — W jej głosie słychać zmęczenie.
Owszem, powinniście. A wiesz, dlaczego? Bo utrzymując
ją w stanie błogiej niewiedzy, mogliście doprowadzić – i
doprowadziliście – do najgorszego możliwego scenariusza: Lena nie
tylko zaangażowała się emocjonalnie w całą tę imprezę, ale w
dodatku na skutek porywów serca wypaplała mnóstwo waszych
tajemnic. Gdyby dziewczyna od początku dostała jasne instrukcje
(„Porwą cię Hieny, za trzy dni wpłacamy okup, przez ten czas
masz rozkochać w sobie Finemana”), nie tylko mogłaby skupić się
na realizacji planu, miast drżeć o swoje życie, ale w dodatku
uniknęlibyście pewnych oczywistych do przewidzenia komplikacji,
które ujawnią się już za momencik.
— Wy... wy mnie wykorzystaliście — wyrzucam z siebie.— Mówiłaś, że chcesz pomóc.— Ale nie w ten sposób.— Tu się nie wybiera. — Raven znowu opada na krzesło i kładzie ręce płasko na stole. — To nie działa w ten sposób.
A to bardzo ciekawe, bo jakoś nie zauważyłam, aby
TWOJA rola w tym planie polegała na robieniu czegokolwiek
niezgodnego z twoimi przekonaniami lub upodobaniami.
A wracając do komplikacji...
— A co z Julianem? — Zmuszam się, by spojrzeć na Raven, i mam wrażenie, że się krzywi.— To nie jest twój problem. — Jej głos staje się nieco ostrzejszy.— Tak? — Przypominają mi się palce Juliana przesuwające się po moich włosach, ciepło otaczających mnie ramion, jego szept: „Chciałbym się tego dowiedzieć. Chciałbym się tego dowiedzieć z tobą". — A jeśli chcę, żeby on był moim problemem?Raven i ja przez chwilę mierzymy się wzrokiem. Widzę, że jej cierpliwość powoli się wyczerpuje. Jej usta, zaciśnięte za złością, tworzą równą linię.
„Co za bezczelna smarkula! Jak śmiała zrobić
dokładnie to, na co liczyliśmy i na skutek naszych manipulacji
zadurzyć się w tym typie?!”.
— Nic nie możesz zrobić. Nie rozumiesz? Lena Morgan Jones już nie istnieje. Puf. Zniknęła. Nie ma dla niej powrotu. Nie ma powrotu dla ciebie. Twoja robota skończona.
No, chyba że wyleczony Julian Fineman wypapla
tatusiowi, jak naprawdę nazywa się ta dziewczyna, z którą był
uwięziony, skąd pochodzi i gdzie się ukrywała. Istnieje szansa,
że w takim układzie przekonasz się, ku swojemu olbrzymiemu
zdumieniu, że sam skok przez płot nie jest jeszcze gwarancją
bezpieczeństwa.
— Więc pozwolicie, żeby zabili Juliana? Albo wtrącili do więzienia?Raven znowu wzdycha, jak gdybym była rozpieszczonym dzieckiem strojącym fochy.— Julian Fineman jest szefem młodzieżówki AWD...— Wiem to wszystko — przerywam jej. — Powtarzałaś mi to mnóstwo razy, nie pamiętasz? No i co z tego? Chcecie go poświęcić dla naszej sprawy?Raven spogląda na mnie w ciszy, z rezygnacją.— Jesteś tak samo podła jak oni — wyrzucam przez ściśnięte furią gardło, w którym utknął ciężki kamień obrzydzenia. Oto kolejne motto AWD: „Niektóre jednostki muszą umrzeć dla zdrowia całości". Staliśmy się więc tacy jak oni.
Nie wiem, jak tam reszta członków RO, ale nie
powiedziałabym, żeby Raven przeszła jakąkolwiek przemianę;
szczerze mówiąc, dziwi mnie zdziwienie Leny, która na tym etapie
powinna jak mało kto znać uroczy charakter swej przywódczyni.
— Nie powinnaś się obwiniać, Lena — mówi. — Przecież wiesz, że prowadzimy wojnę.— Nie rozumiesz? — odparowuję jej tymi samymi słowami, których użyła dawno temu, w naszym azylu, po śmierci Miyako. — Nie możesz mi dyktować, co mam czuć.Raven kręci głową i widzę błysk litości w jej oczach.— Ty... ty go chyba naprawdę polubiłaś? Juliana?
Ponownie: a czego się się spodziewałaś, ośla
głowo?! TAKI PRZECIEŻ BYŁ WASZ PLAN!!!
Nie potrafię odpowiedzieć. Jestem w stanie jedynie kiwnąć głową.Raven pociera czoło zmęczonym gestem i znowu wzdycha. Przez chwilę wydaje mi się, że zmięknie, że zgodzi się mi pomóc, i czuję iskierkę nadziei. Ale gdy znowu na mnie spogląda, jej twarz jest kamienna, pozbawiona emocji.— Jutro wyruszamy na północ — oznajmia tylko, ucinając rozmowę.Julian zginie za naszą sprawę, a my, dumni z siebie, będziemy śnić o zwycięstwie: o nadciągającej jutrzence koloru krwi.
I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku:
dowiadujemy się, co tam słychać u Juleczka, a Lena podejmuje
Bardzo Ważną Decyzję.
Zostańcie z nami!
Maryboo