niedziela, 30 sierpnia 2020

Część XXIV


HANA

Hanka z matką podjeżdżają pod willę Fredzia. Cała jest odpicowana i rozświetlona, ponieważ Magiczny Czerwony Guzik Wyłączający Prąd (dalej jako MCGWP) nie obejmuje naszego złola i trzeba się tym chwalić.

 

- Prześlicznie to wygląda, prawda, Hana? - pyta mama, gdy służba w czarnych garniturach wyłania się z ciemności i otwiera drzwi do samochodu. Cofają się i czekają na nas ze splecionymi dłońmi: w milczeniu, pełni szacunku i pokory. To pewnie robota Freda. Przypominają mi się palce zaciśnięte na moim gardle. Nauczysz się siadać na mój rozkaz...

Obojętny głos Cassandry, pustka i rezygnacja w jej oczach. Truł swoje koty, gdy był mały. Lubił patrzeć, jak umierają.

 

WIEMY! To są informacje dosłownie sprzed kilku kartek. Co prawda ta marna książeczyna powoduje, że chcę całą fabułę jak najszybciej wyprzeć, ale coś tam jeszcze pamiętam.

 

Hana działa na autopilocie.  Robi, co trzeba, uśmiecha się, kiedy trzeba, ale wydaje jej się, jakby oglądała siebie jakby z zewnątrz.

 

— Hana! W samą porę. Właśnie śpiewałem peany na twoją część. — Fred zmierza w moją stronę z uśmiechem na twarzy, jego buty zanurzają się bezszelestnie w grubym dywanie.

Hana podaje rękę swojemu przyszłemu mężowi.

— Wyglądasz przepięknie — szepcze mi Fred do ucha, po czym dodaje: — Mam nadzieję, że wzięłaś sobie naszą rozmowę do serca. — Przy tych słowach szczypie mnie mocno w rękę, po wewnętrznej stronie, we wrażliwe miejsce tuż powyżej łokcia. Drugie ramię podaje mojej mamie i wchodzimy do pokoju, a wszyscy rozstępują się przed nami przy szeleście szyfonu i jedwabiu. Fred prowadzi mnie, przystając co jakiś czas, by porozmawiać z co ważniejszymi członkami rady miasta i największymi wspomożycielami swojej kampanii wyborczej.

 

Fredzio z uśmiechem rozmawia z resztą elity, jakby tu najlepiej uciskać społeczeństwo.

 

Mój tata już tam jest. Rozmawia właśnie z Patrickiem Rileyem, który zastąpił na stanowisku przewodniczącego AWD zamordowanego w zeszłym miesiącu Thomasa Finemana. Riley przybył do Portland z Nowego Jorku, gdzie znajduje się siedziba organizacji.

Myślę o tym, co powiedziała mi Cassandra — że AWD współpracowało z Odmieńcami, że Fred również z nimi współpracuje, że oba ataki były zaplanowane - i mam wrażenie, że jestem bliska szaleństwa. Nie wiem już, w co mam wierzyć. Może zamkną mnie w Kryptach razem z Cassandrą i zabiorą mi sznurówki. Na tę myśl o mało nie wybucham śmiechem.

 

No, do trzech razy sztuka, Fredziu. Jak pozbędziesz się Hanki, to weź się z łaski swojej trochę dłużej zastanów przy wyborze trzeciej pani Hargrove i wybierz sobie równie wielkiego złola w wersji damskiej. I będziecie się snuć razem po willi, truć słodkie zwierzątka, wybuchając maniakalnym śmiechem i na przemian wciskać MCGWP.

 

Hanka chce choć na chwilę uwolnić się od Fredka, więc oznajmia mu, że musi się czegoś napić. Fredzio zostawia ją i idzie roztaczać swoją złolowatość wśród gości.

 

Przed wielkimi wykuszowymi oknami wychodzącymi na równo przystrzyżony trawnik Hargrove'ow i nieskazitelne rabatki, gdzie kwiaty zostały pogrupowane według wysokości, gatunku i koloru, stoi nakryty obrusem stół. Proszę o wodę i staram się jak najmniej rzucać w oczy, mając nadzieję, że uda mi się uniknąć rozmów chociaż przez kilka minut.

— O! Hana! Pamiętasz mnie? — Celia Briggs, stojąca po drugiej stronie pokoju obok Stevena Hilta, ubrana w sukienkę, w której wygląda tak, jak gdyby wpadła przez przypadek na ogromną stertę niebieskiego szyfonu, próbuje gorączkowo przykuć moją uwagę. Odwracam wzrok, udając, że jej nie zauważyłam. Gdy rusza w moją stronę, ciągnąc Stevena za rękaw, wymykam się na korytarz i ruszam szybko na tył domu.

Zastanawiam się, czy Celia wie, co się wydarzyło ubiegłego lata: że Steven i ja oddychaliśmy sobie nawzajem w usta, a nasze pocałunki iskrzyły od emocji.

 

„Oddychaliśmy sobie nawzajem w usta”, serio, musiałaś to pomyśleć? Wiem, że nie jestem w ogóle romantyczna, ale to brzmi naprawdę obrzydliwie.

 

Może Steven jej powiedział. Może nawet śmieją się z tego teraz, gdy te pełne niepokoju noce należą do przeszłości.

 

Nie wiem, czy mądre by było, żeby Steve rozpowiadał ludziom, że miał delirkę. Chociaż w sumie, skoro i on, i Hana są już wyleczeni (tzn. Hance zabieg spartolili, ale Celia i Steve tego nie wiedzą), to w sumie water under the bridge, kogo to obchodzi?

 

Kieruję się w stronę osłoniętej moskitierą werandy, ale ona również jest zatłoczona. Mam już minąć kuchnię, kiedy słyszę dobiegający stamtąd głos pani Hargrove:

— Weź wiadro z lodem. Przy barze prawie się skończył.

Aby uniknąć z nią spotkania, chowam się w gabinecie Freda i szybko zamykam za sobą drzwi. Pani Hargrove od razu zaprowadziłaby mnie z powrotem na przyjęcie, do Celii Briggs i reszty sztucznie uśmiechniętych twarzy. Opieram się o drzwi i oddycham głęboko. Mój wzrok spoczywa na jedynym wiszącym w pokoju obrazie, tym przedstawiającym myśliwego i ciała zabitych zwierząt. Tyle że tym razem nie odwracam wzroku. Coś jest nie tak z tym myśliwym: jest za elegancko ubrany, ma na sobie staromodny frak i lśniące buty. Mimowolnie zbliżam się o dwa kroki, przerażona, wpatrzona w obraz hipnotycznie. Bo zwierzęta wiszące z haków to wcale nie są zwierzęta. To kobiety. To ciała, ludzkie ciała zawieszone u sufitu albo rzucone na stos na marmurowej posadzce. Obok sygnatury artysty małymi literami namalowany jest tytuł: „Legenda o Sinobrodym albo skutki nieposłuszeństwa".

 

Do dopełnienia karykatury złego złola brakuje chyba tylko, żeby Fredek był rzeczywiście jakimś seryjnym mordercą i miał w piwnicy mnóstwo rozkładających się ciał młodych kobiet.

 

Wzbiera we mnie potrzeba, której nie potrafię dokładnie nazwać: by coś powiedzieć, krzyczeć albo uciekać. Zamiast tego siadam w skórzanym fotelu za biurkiem, pochylam się, opieram głowę na ramionach i staram się przypomnieć sobie, jak się płacze, lecz na próżno. Jedyne, co przychodzi, to lekkie drapanie w gardle i ból głowy.

Nie wiem, jak długo siedziałam w ten sposób, kiedy dociera do mnie sygnał syreny, z każdą chwilą bliższy. Nagle pokój zalewają wpadające z zewnątrz światła, na przemian białe i czerwone. Syreny nie przestają wyć i wtedy uświadamiam sobie, że są wszędzie, blisko i daleko, niektóre wyją przenikliwie tuż na ulicy, a inne napływają echem z oddali.

Coś tu nie gra.

Wychodzę z gabinetu akurat w momencie, gdy jednocześnie trzaska kilka drzwi. Rozmowy i muzyka ucichły. Zamiast tego słyszę przekrzykujących się ludzi. Fred wypada na korytarz i idzie w moją stronę wielkimi krokami, tuż po tym, gdy zamknęłam za sobą drzwi.

Na mój widok przystaje.

— Gdzie byłaś? — pyta.

— Na werandzie — odpowiadam szybko. Serce mocno wali mi w piersi. — Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem.

Fred otwiera usta, by coś powiedzieć, ale w tym momencie na korytarzu pojawia się mama, blada jak ściana.

— Hana. Tu jesteś.

— Co się stało? — pytam.

 

A, krowy jakieś czy coś w tym stylu, tzn. buntownicy na granicy. Fred oznajmia, że problem już rozwiązany, a rebelianci usieczeni, więc niech się Hanka za mocno nie interesuje. Imprezka się oficjalnie skończyła, goście jak najszybciej się ewakuują, mimo iż niebezpieczeństwo podobno minęło.

 

Mój tata jedzie na przednim siedzeniu obok Tony'ego. Mama i ja gnieciemy się z tyłu z państwem Brande, którzy pracują w Wydziale Cenzury. Zazwyczaj pani Brande nie potrafi zamknąć buzi — mama twierdzi, że remedium pozbawiło ją werbalnej samokontroli — ale teraz siedzimy w ciszy. Tony jedzie szybciej niż zwykle.

Zaczyna padać. Światło z lamp ulicznych załamuje się na kroplach osiadających na szybach. Teraz, owładnięta strachem, nie mogę uwierzyć w swoją głupotę. Postanawiam w tym momencie: żadnych więcej wypraw do Deering Highlands. To zbyt niebezpieczne. Rodzina Leny to nie mój problem. Zrobiłam, co mogłam. Rośnie we mnie poczucie winy, ale udaje mi się je stłumić.

Mijamy kolejną lampę i strugi deszczu na szybach przypominają rozpostarte długie palce, a potem samochód znowu wjeżdża w ciemność. Wyobrażam sobie, że widzę różne postaci poruszające się w mroku, mijające nas, twarze wynurzające się z cienia i znowu w nim ginące. Przez chwilę, gdy mijamy kolejną lampę, widzę kogoś w kapturze wyłaniającego się z lasu przy drodze. Nasze oczy się spotykają i z mojej piersi wyrywa się cichy okrzyk.

Alex! To Alex.

 

Jaka szkoda, że nie zeżarło go po drodze jakieś leśne stworzenie.

 

— Co się stało? — pyta mama z niepokojem.

— Nic, ja tylko... — Zanim zdążyłam się odwrócić, chłopak już zniknął, i teraz jestem pewna, że tylko go sobie wyobraziłam. Alex nie żyje. Został schwytany na granicy i nie udało mu się przedostać do Głuszy.

 

Ach, piękne marzenia, Hanuś.

 

Przełykam ślinę. — Wydawało mi się, że coś zobaczyłam.

— Nie martw się, Hana — pociesza mnie mama. — W samochodzie nic nam nie grozi. —Nachyla się jednak do Tony'ego i mówi ostrym tonem: — Nie mógłbyś jechać szybciej?

Myślę o nowym murze oświetlonym blaskiem policyjnych świateł, splamionym krwią. A jeśli jest ich więcej? Jeśli po nas idą? Staje mi przed oczami wizja Leny przemykającej ulicami Portland, między cieniami, z nożem w ręku. Przez chwilę serce przestaje mi bić.

Ale nie. Lena nie wie, że to ja wydałam ją i Aleksa. Nikt tego nie wie.

Poza tym pewnie ona też już nie żyje. Zresztą nawet jeśli jest inaczej - nawet jeśli jakimś cudem przeżyła ucieczkę i udało jej się przetrwać w Głuszy -nigdy nie dołączyłaby do buntowników. Nie byłaby zdolna do przemocy czy zemsty. Nie Lena, mdlejąca, gdy ukłuła się w palec, nieumiejąca znaleźć wymówki, gdy spóźniła się na lekcję. Nie miałaby siły na coś takiego.

A może się mylę...?

 

Cóż, tak naprawdę nigdy nie wiadomo, jak zachowają się ludzie w ekstremalnych warunkach, nawet tacy, których dobrze znamy. Jedni się załamią, drudzy będą walczyć. Z resztą spotykając się po kryjomu z Liściostforem, Lena pokazała, że potrafi postawić się systemowi, nawet jeśli tylko z powodu pięknego włosa ukochanego. „Śmierć” tegoż mogła więc popchnąć ją jeszcze dalej, więc Hanka nie powinna zakładać, że Lenka nigdy by nie przystąpiła do buntowników i nie zrobi jej wjazdu na chatę z siekierą. I to niekoniecznie z jej powodu, lecz raczej z powodu jej mężusia.  Nawet chciałabym zobaczyć tę komedię.

 

To koniec mini-analizy na dzisiaj. Niestety (albo stety, jeśli nie lubi się tej zastraszonej mamei) części Hany do długich nie należą. W następnym odcinku Lena postanawia pogadać z Coral.

 

Do zobaczenia!

 Beige

 

niedziela, 16 sierpnia 2020

Sierpień

Ze względu na kilka spraw zarówno ze strony Mary, jak i mojej wygląda na to, że jeśli w ogóle uda się nam dodać jakąś analizę, to będzie w tym miesiącu tylko jedna i to raczej pod sam koniec, ewentualnie dopiero na początku września. Za opóźnienia przepraszamy.

Beige