Lenka,
nieboga, kręci się po celi jak bąk, zamartwiając się losami
Juleczka; chciałaby wierzyć, że tatko po prostu zapłacił za
niego okup, ale fakt, iż pan Hiena paskudnie uśmiechał się swym
paskudnym uśmiechem i przebąkiwał coś o zadawaniu pytań sugeruje
nieco smutniejszy scenariusz.
W Głuszy Raven nauczyła mnie wszędzie szukać wskazówek: może to być umiejscowienie mchu na drzewach, poziom podszycia, kolor ziemi.
Primo: Dziewczyno, nie rozśmieszaj mnie, wy nie
jesteście w stanie zauważyć bojowych samolotów, póki pan Wiesio
nie da wam tajnego znaku plakatówkami.
Secundo: Za chwilę przekonamy się, jak pilną
uczennicą była Lena i z góry uprzedzam: przygotujcie sobie coś
miękkiego pod czoło.
Nauczyła mnie też szukać anomalii. Obszar niezwykle bujnej roślinności może oznaczać wodę. Nagły bezruch zwykle wskazuje, że w pobliżu jest duży drapieżnik. Więcej zwierząt niż zazwyczaj? Więcej jedzenia.
...Tak. Tego rodzaju sekretną wiedzę zaiste można
zdobyć wyłącznie dzięki morderczemu treningowi u Odmieńców.
Wygląd Hien również różni się od normalnego wyglądu, a to mi się nie podoba.
Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, jako że nadal nie
wiemy, czym właściwie jest „norma” w przypadku tej zgrai.
Żeby czymś się zająć, przepakowuję plecak.
…
…
… Plecak.
Ja wiem, że było to wspomniane już wcześniej, ale
naprawdę – musimy się zatrzymać przy tym wątku.
Lena. Nadal. Ma. Ze. Sobą. Plecak.
...Leno? Nie dziwi cię ani trochę – ciebie, która
rzekomo świetnie opanowała umiejętność „szukania anomalii” -
że Hieny nie zabrały ci wszystkiego poza bielizną? Zwłaszcza, że
owo „wszystko” oznacza w tym przypadku bagaż, w którym równie
dobrze mogłabyś przechowywać trzy granaty, a porywaczami są
istoty, które uzyskały swą ksywkę między innymi z powodu pociągu
do wszelakich bogactw materialnych?
I skoro już przy tym jesteśmy...Leno? Czy mogłabyś
nam wytłumaczyć, dlaczego dopiero teraz zdecydowałaś
się poszukać czegoś, co zapewniłoby wam możliwość ucieczki? No
wiesz, jakiegoś przydatnego gadżetu?
NA PRZYKŁAD TAKIEGO, KTÓRY TACK USILNIE WCISKAŁ CI W
ŁAPY TUŻ PRZED MANIFĄ?!
Naprawdę, kochani; nie wiem, co powiedzieć. Ostatni
raz czułam tak wielką analizatorską bezsilność, gdy Maxon
Schreave w przebraniu dementora ratował Marlee i Cartera – wrogów
królestwa i skazanych przestępców - przed wycieczką autobusową
na południe kraju poprzez nadanie im tożsamości pałacowych
kuchcików. Niektórych fragmentów po prostu nie da się skomentować
inaczej niż poprzez powolne mruganie.
A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Obecna
głupota tego wątku i tak nie umywa się do jego wyjaśnienia pod
koniec powieści. Wiem, że powtarzam to niemal w każdej analizie,
ale doprawdy nie macie pojęcia, jak dalece kuriozalna jest intryga
stojąca za lwią częścią „Pandemonium”.
A potem wypakowuję go znowu i rozkładam jego zawartość na podłodze, jak gdyby ten smutny zestaw był hieroglifem, który nagle odsłoni przede mną nowe znaczenie.
* wzdycha ciężko *
No, ale zobaczmy, co ciekawego ma w plecaczku nasza
heroina:
Dwa papierki po batonach muesli.
Papierki ciężko wykorzystać do czegokolwiek w
kryzysowej sytuacji, wygląda zatem na to, że Lena niepotrzebnie
zaśmieca plecak, choć życie w Głuszy powinno nauczyć ją
ograniczania ekwipunku do minimum i utrzymywanie porząd... A nie,
wróć, mówimy o ludziach, którzy z premedytacją przerabiali
zdatne do użytku ciuchy na szmaty, wszystko w normie.
Tubka tuszu do rzęs.
Niezbyt sensowny bagaż na manifestację, który – a
to niespodzianka – w ostatecznym rozrachunku okaże się być wcale
przydatny; dlaczego jednak Lena nie zakwestionowała jego obecności
w plecaku, skoro dziwił ją nawet pomysł zabrania parasola, było
nie było rzeczy znacznie bardziej na miejscu, gdy w grę wchodzi
zebranie na świeżym powietrzu?
Pusta butelka.
O tym, jak wspaniale świadczy o waszym instynkcie
przetrwania fakt, iż wyruszacie gdziekolwiek z pustym
naczyniem już wspominałam.
Księga SZZ. Parasol.
I oto jest! Powrócił, aby cieszyć nasze oczy!
Wydaje mi się, że przez ściany dochodzi mnie stłumiony wrzask. Tłumaczę sobie, że to tylko moja wyobraźnia.
Ja wiem, że autorka zapewne pragnęła tu pokazać, iż
Lenka okłamuje samą siebie, aby nie wpaść w panikę, ale sorry,
Oliver: zrobiłaś z tej postaci tak niekumatą mameję, że w tym
momencie naprawdę zaczynam podejrzewać, iż nasza bohaterka głęboko
wierzy w to, że Julek właśnie plecie z Hienami wianki z kwiatów.
Lena zaczyna kartkować Księgę SZZ; dziewczyna duma
nad tym, jak znajome, a jednocześnie obce zdają się jej te słowa,
i porównuje to wrażenie do oglądania wraz z Haną przykrótkiej
sukienki z dzieciństwa tej drugiej.
Czuję ukłucie w piersi. Wydaje się, jakby to było niewiarygodnie dawno temu — tamte czasy, kiedy siedziałam w przytulnym pokoju, kiedy mogłyśmy z Haną spędzać całe dnie na wygłupach, nie robiąc niczego konkretnego. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, jaki to był przywilej: nudzić się z najlepszą przyjaciółką, móc marnować czas.
Dziewczyno, toć wy w waszej wesołej komunie nie
robicie nic innego!
A teraz uwaga, drodzy czytelnicy, skupiamy się: czas na
wątek rodem z filmów sensacyjno – szpiegowskich.
W połowie Księgi SZZ strona ma zagięty róg. Zatrzymuję się na niej i widzę kilka podkreślonych linijek w akapicie. Fragment pochodzi z rozdziału Historia społeczna: „Kiedy się zastanawiamy, jak społeczeństwo może trwać w niewiedzy, trzeba się również zastanowić, jak długo potrafi trwać w złudzeniu. Głupotę przekształca się w nieuchronność, a całe zło obraca się w wartości pozytywne (wybór zostaje zamieniony w wolność, a miłość w szczęście), tak że człowiek nie ma dokąd uciekać".Dwa słowa zostały mocniej podkreślone: „trzeba" i „uciekać".
Ja wiem, że Lenka nie jest zbyt bystra, ale naprawdę –
myślę, że tyle zdołała sama wykoncypować.
Przewracam kilka następnych rozdziałów i znajduję kolejną stronę z zagiętym rogiem, na której słowa zostały zakreślone w kółko, na pierwszy rzut oka zupełnie przypadkowo. Cały ustęp głosi: „Narzędzia zdrowego społeczeństwa to posłuszeństwo, oddanie i zgoda. Odpowiedzialni są zarówno rząd, jak i obywatele. Odpowiedzialność spoczywa więc także w twoich rękach".Ktoś — Tack? Raven? — zakreślił w kółko kilka słów w tym akapicie: „narzędzia", „są", „w twoich rękach".Zaczynam sprawdzać każdą stronę. Wygląda to tak, jakby przewidzieli, że taka sytuacja się wydarzy. Wiedzieli, że mogę zostać schwytana. Nic dziwnego, że Tack nalegał, bym wzięła Księgę SZZ. Zostawił mi w niej wskazówki.
Nic nie powiem, z dwóch powodów: po pierwsze,
oszczędzam swój komentarz na moment, w którym wyjdzie na jaw,
dokąd prowadzi owa ciuciubabka (co nastąpi już za chwilę), a po
drugie – jak już wielokrotnie wspominałam, nie jestem w stanie w
pełni skomentować wielu kretynizmów towarzyszących porwaniu Leny,
póki nie poznamy całego obrazu.
Wzbiera we mnie uczucie czystej radości. Nie zapomnieli o mnie, nie opuścili mnie. Do teraz nie zdawałam sobie sprawy, jak byłam przerażona — bez Tacka i Raven nie mam nikogo. Przez ostatnie miesiące stali się dla mnie wszystkim: przyjaciółmi, rodzicami, rodzeństwem, mentorami.
...A może skazanie się na życie tylko i wyłącznie w
towarzystwie PŚ jednak nie byłoby najgorszym możliwym
scenariuszem? Leno, nawet nie wiesz, jak głęboko współczuję ci w
tej chwili.
Jest jeszcze tylko jedna zaznaczona strona — duża gwiazdka widnieje obok psalmu 37: „Choć wokół burze, deszcz i zawierucha, Niech będzie we mnie spokój. Niech będzie mi opoką, tarczą przeciw złemu Jak dłoń pomocna, ciepła, sucha.”
Tak,
tak, moi drodzy – to właśnie o to chodziło w naszej nieszczęsnej
strzelbie Czechowa. No bo chyba nikt na tym
etapie nie ma wątpliwości, o czym...
Czytam psalm kilka razy i z każdym czytaniem narasta we mnie rozczarowanie. Liczyłam na jakąś ukrytą informację, ale nie nasuwa mi się żadne głębsze znaczenie. Może Tack chciał mi tylko przywrócić spokój ducha. Albo może gwiazdka została zaznaczona wcześniej i nie ma z pozostałymi tekstami nic wspólnego. A może w ogóle źle to zrozumiałam i zaznaczenia są zupełnie przypadkowe.
...mowa. Leno...naprawdę?
Choć może raczej powinnam kierować owo pytanie do
Raven i Tacka. Co też wam strzeliło do łbów, aby wciągać do
konspiracji takiego bystrzaka?
Ale zaraz! Wygląda na to, że nie cała nadzieja
stracona, bowiem dwie smutne, samotne synapsy w mózgu Leny właśnie
się ze sobą zderzyły:
Ale nie. Tack dał mi tę książkę, ponieważ wiedział, że może mi się przydać. Oboje z Raven są drobiazgowi, niczego nie robią przypadkiem ani bezcelowo. Kiedy się żyje w bezustannym ryzyku, nie ma miejsca na improwizację. Choć wokół burze, deszcz i zawierucha...Deszcz.Parasol Tacka — ten, który kazał mi zabrać, chociaż na niebie nie było ani chmurki.
Brawo, złotko, rozwikłałaś tę niezwykle
skomplikowaną zagadkę. Ja z kolei mam teraz pytanie dla samego
Tacka: Czy naprawdę trzeba było jechać do Krakowa przez Gdańsk?
Czy nie mogłeś... no nie wiem...powiedzieć Lenie wprost
przed manifestacją: „Pilnuj parasolki jak oka w głowie, dzięki
niej w sytuacji kryzysowej zdołasz uchronić swoją rzyć”?!
Naprawdę, drodzy czytelnicy – nawet na obecnym
etapie, nie znając (chyba, że już wcześniej czytaliście
„Pandemonium” lub zapoznaliście się ze spoilerami) pełni
fabularnego idiotyzmu tego wątku jesteście zapewne w stanie bez
większych problemów podać piętnaście różnych hipotetycznych
scenariuszy, w których tajniaczenie się z prawdziwym zastosowaniem
przedmiotu mogłoby skończyć się dla Leny bardzo niewesoło. I
uwierzcie mi, kiedy mówię, że oznajmienie Lenie zawczasu, że
parasolka to utajona broń (dajcie spokój, nie będę obrażać
Waszej inteligencji, na tym etapie każdy zapewne domyśla się, co
tu się kroi) doprawdy w niczym nie zaszkodziłoby planom tej dwójki.
Drżącymi rękami biorę go na kolana i zaczynam go uważniej oglądać. Niemal natychmiast dostrzegam małą szczelinę — niezauważalną na pierwszy rzut oka — która biegnie wzdłuż rączki. Wsadzam w nią paznokieć i próbuję podważyć, ale nic z tego.
Swoją drogą, kolejny kamyczek do ogródka Odmieńców:
zaopatrzcie dziewczynę w oręż, którą maksymalnie trudno wydobyć,
zwłaszcza, gdy człowiek się śpieszy – co może pójść nie
tak?
— Cholera! — Coś we mnie pęka: to frustracja, oczekiwanie, ciężar ciszy. Z całej siły ciskam parasolem o ścianę, który uderza o nią z trzaskiem, a potem spada na ziemię, rączka rozpada się na pół i ze środka ze stukotem wypada nóż. Gdy wyciągam go ze skórzanego futerału, rozpoznaję w nim jeden z noży Tacka.
Ta -daaam! I tak oto tajemnica została oficjalnie
rozwiązana. To nóż.
Zwykły (choć jak się dowiadujemy w wyciętym przeze
mnie fragmencie, bardzo ostry) nóż.
Nie tajne dokumenty, których odkrycie mogłoby
pogrzebać plany i marzenia buntowników. Nóż.
Tack? Pozwól, że zapytam raz jeszcze: czy możesz mi
wytłumaczyć, DLACZEGO OD RAZU NIE POWIEDZIAŁEŚ LENIE: „GDYBY
NAGLE SIĘ ROZPADAŁO, ZA NIC W ŚWIECIE NIE ODDAWAJ PARASOLA JAKIEJŚ
PRZEMOKNIĘTEJ STARUSZCE, W ŚRODKU MASZ SCHOWANĄ BROŃ”?!
Przecież to nie tak, że Lena jest niewinnym i
nieświadomym niczego dziewczątkiem. Nawet nie znając szczegółów
planu Raven i Tacka, wiedziała, że wybiera się na misję i z
pewnością zdawała sobie sprawę, że w sytuacji kryzysowej będzie
musiała salwować się ucieczką lub w jakiś sposób bronić się
przed ewentualnym atakiem Jadzi. Świadomość, że w parasolce
ukryty jest nóż jej mózg przetłumaczyłby na jasny komunikat:
„Trzymać i nie puszczać, w razie czego może uratować życie”.
Niejasna informacja „Weź to, na pewno będzie padać, wink wink
nudge nudge” mogłaby nie wywrzeć wystarczającego wrażenia nawet
na rebeliancie bardziej spostrzegawczym i wyszkolonym od panny
Haloway.
A wracając jeszcze do bazgrołów w Księdze SZZ –
Tack ma doprawdy sporego farta, że Lena nadal ma wystarczająco dużo
sił/jasności umysłu/czasu by bawić się w detektywa i
skrupulatnie studiować słowo pisane. Zapytałabym, jaki był sens
tych idiotycznych podchodów, ale niestety - znam odpowiedź na to
pytanie.
Ale zostawmy już w spokoju naszą metaforyczną
strzelbę, zza drzwi celi docierają bowiem jakieś hałasy:
Nagle dobiega mnie hałas z korytarza: dudnienie ciężkich kroków i odgłos tarcia, jak gdyby coś ciągnięto w stronę celi. Napinam całe ciało, ściskając nóż, wciąż przykucnięta — mogłabym wybiec na korytarz, kiedy drzwi się otworzą, mogłabym zaatakować Hieny albo przynajmniej zranić i wtedy rzucić się do ucieczki — ale zanim mam czas na podjęcie jakiejkolwiek decyzji, drzwi otwierają się i wtacza się przez nie Julian, na wpół przytomny, tak posiniaczony i zakrwawiony, że rozpoznaję go jedynie po koszulce, a potem drzwi zatrzaskują się znowu.
Być może jestem zbyt surowa dla więzionej od kilku
dni nastolatki, ale póki co Lena każdym kolejnym ruchem (lub
brakiem tegoż) udowadnia, że niespecjalnie nadaje się na agenta do
zadań specjalnych. Jasne, Hieny mają przewagę, przydałby się
jakiś konkretny plan, w dodatku Julek najwyraźniej nie czuje się
zbyt dobrze po pogawędce z porywaczami, ale problem w tym, że cały
wątek „Teraz” to właściwie jeden wielki dowód na to, że
dziewczyna ewidentnie nie jest gotowa na tego rodzaju robotę.
Julian wygląda, jakby został zaatakowany przez dzikie zwierzę. Ubranie ma poplamione krwią i przez jedną przerażającą sekundę cofam się w czasie, pod ogrodzenie, spoglądam na czerwień sączącą się po koszuli Aleksa ze świadomością, że on umrze. A później wizja rozpływa się i jest to znowu Julian, na czworakach, kaszlący i plujący krwią.
Cóż, szkoda chłopaka, ale hej, Julek, nie łam się,
są i pozytywy! Zostałeś oficjalnie porównany do Tru Loffa nr 1, w
rzeczywistości YA to prawie jak zaręczyny!
— Co się stało? — Szybko wsuwam nóż pod materac i klękam obok chłopaka. — Co ci zrobili?
Zapewne zabrali go na bilard.
Z jego gardła wydobywa się bulgotanie, a potem znowu kaszel. Julian opada ciężko na łokcie, a w mojej piersi trzepocze strach: on umrze — stwierdzam z podsycaną przez panikę pewnością.Nie. Tym razem jest inaczej. Tym razem jestem w stanie to naprawić.
Jestem naprawdę ciekawa, jak zamierzasz to zrobić.
Julian osuwa się na ziemię i zwija do niemal płodowej pozycji. Jego lewa powieka drga i nie jestem pewna, jak dużo słyszy czy rozumie. Przesuwam delikatnie jego głowę na moje kolana i pomagam mu przewrócić się na plecy. Tłumię krzyk, który rodzi się w mojej piersi na widok jego twarzy: to jednolita krwawa masa. Opuchlizna zupełnie zamyka prawe oko, a z głębokiego rozcięcia nad prawą brwią płynie krew.
Sponiewierany Tru Loff, jak wiemy, z automatu otrzymuje
+100 do seksapilu. Do diaska, jak tak dalej pójdzie, Juleczek
prześcignie PŚ w przedbiegach (w kategoriach „Zgrabna rzyć” i
„Znajomość zakazanej literatury” jest wszak remis). A przecież
nie dotarliśmy nawet do etapu zwalających z nóg pocałunków!
— Cholera — klnę pod nosem. Widziałam wcześniej poważne obrażenia, ale zawsze miałam wtedy pod ręką jakieś środki opatrunkowe, choćby podstawowe. Tutaj nie mam niczego.
Ach, mieć przy sobie apteczkę Odmieńców, składającą
się z nawilżanych chusteczek i plastrów! Wtedy żadne tortury nie
byłyby wam straszne.
A ciało Juliana wykonuje dziwne, niespokojne ruchy. Boję się, że to może być atak.
O, ktoś tu przypomniał sobie o tutejszej odmianie
Opkowej Śpiączki! No, ale nie ma się co śmiać, skoro zwykłe
lanie od tatusia skończyło się atakiem, to po tego rodzaju
katuszach Juleczek zapewne jest już warzywem, prawda...?
...Oczywiście, że nieprawda. Drobna rada na
przyszłość, drodzy czytelnicy: zapomnijcie o rzekomej chorobie
Juleczka, nie służy ona do niczego poza nakręceniem angstu w
fabularnie dogodnych momentach. No chyba nie myśleliście, że nasza
Mary Sue otrzyma za Tru Loffa osobnika, który regularnie musi męczyć
się z poważnym schorzeniem?
— Muszę zdjąć z ciebie koszulę, okej? Postaraj się nie ruszać. Zrobię ci okład. Pomoże powstrzymać krwawienie.
Cóż, każda wymówka jest dobra ;)
Odpinam jego brudną koszulę. Przynajmniej klatka piersiowa jest nietknięta, nie licząc kilku dużych, paskudnych siniaków. Cała krew na ubraniu musi pochodzić z jego twarzy. Hieny nieźle go urządziły, ale najwyraźniej nie chciały go trwale okaleczyć.
Polemizowałabym, jako że z twojego opisu wynika, że
waliły go głównie po łepetynie, która jest naczelnym źródłem
jego zdrowotnych problemów.
Lena robi z brudnej koszuli prowizoryczny okład i moczy
go w wodzie, coby schłodzić nieboraka (Julian ma gorączkę), ale
po chwili przypomina sobie, że ma na składzie coś lepszego:
Wtedy przypominam sobie o antybakteryjnych chusteczkach, które rozdawano na manifestacji. Po raz pierwszy jestem wdzięczna AWD za obsesję na punkcie czystości. Wciąż mam jedną chusteczkę w tylnej kieszonce dżinsów.
A więc to dlatego AWD rozdawało tak bezsensowny,
niezwiązany z ich działalnością gadżet! Doprawdy, za chwilę
będziemy mieć na składzie więcej narracyjnych strzelb, niż rąk
do ich obsługiwania.
Lena przemywa rany nasączonymi alkoholem chusteczkami,
Juleczek się pruje, że boli, Lena każe mu być męskim mężczyzną
i dzielnie znosić zabieg:
Otarłszy większość krwi, lepiej widzę jego obrażenia. Rana na wardze znowu się otwarła, widać też, że musiał być wielokrotnie bity w twarz, najprawdopodobniej pięścią albo jakimś tępym narzędziem. Najbardziej niepokojąca jest rana na czole, która wciąż pieni się krwią. Ale ogólnie rzecz biorąc, mogło być gorzej.
Trochę nie ogarniam tej kuwety. Juleczka zawleczono do
celi niczym wór kartofli, był cały zalany krwią i ogólnie z
początkowych opisów Leny wynikało, że znajduje się o krok od
Perłowej Bramy – tymczasem wychodzi na to, że facet dostał kilka
razy po gębie, plus może ze dwa uderzenia w klatkę piersiową. Z
pewnością nieprzyjemne i bolesne (a gdyby autorka pamiętała o
własnym kanonie, nawet i możliwie tragiczne w skutkach), ale jednak
nie do końca równoznaczne z „ zaatakowany przez
dzikie zwierzę”.
Lena daje Julianowi do wypicia resztkę wody, po czym
kontynuuje opatrywanie biedaka:
Biorę koszulę i rozdzieram ją na długie pasy, próbując odpędzić wspomnienia, które zalewają mi pamięć — w końcu nauczyłam się tego od Aleksa. Kiedyś, w poprzednim życiu, uratował mnie, gdy byłam ranna. Pomógł mi uciec przed porządkowymi, zabandażował mi nogę.
A tak, PŚ i jego przyśpieszony kurs pierwszej pomocy.
...Juleczku, obawiam się, że nie dożyjesz ranka.
Zawiązuję mu kawałek koszuli nisko na czole, ciasno przy ranie, tak że tworzy rodzaj opaski uciskowej.
Nie jestem lekarzem, czy może się tu wypowiedzieć
ktoś obeznany medycznie? Czy biorąc pod uwagę kanoniczne problemy
zdrowotne Finemana (guz mózgu), to chłopię po wszystkich
dotychczasowych perypetiach ma jeszcze prawo oddychać?
Lena prosi Julka, by opowiedział jej, co się dokładnie
wydarzyło, ten wyznaje, że Hieny próbowały wyciągnąć z niego
informacje:
— [Pytały] O dom rodziców. O Charles Street. O kody bezpieczeństwa. O ochroniarzy: ilu ich jest i o jakich porach.Nie komentuję tego. Nie jestem pewna, czy Julian jest świadomy, co to oznacza, jak poważna staje się sytuacja.
Leno, ten chłopak ledwo może otwierać usta, a przez
kilka ostatnich dni sikaliście na zmianę do jednego wiadra.
Gwarantuję ci, że Juleczek nie traktuje waszych dotychczasowych
przygód jak wycieczki do Disneylandu.
Hieny straciły cierpliwość. Planują teraz atak na jego dom, chcą wykorzystać Juliana, żeby się tam dostać. Być może planują nawet zabójstwo Thomasa Finemana. A może tylko szukają typowych łupów: biżuterii i sprzętu elektronicznego, które mogliby wymienić na czarnym rynku, pieniędzy i, oczywiście, broni. Hieny zawsze gromadzą broń.To może oznaczać tylko jedno: ich plany wymiany Juliana za okup wzięły w łeb. Thomas Fineman nie chwycił przynęty.
Nie wiesz tego na pewno, teoria o okupie to wasz wymysł.
Równie dobrze taki mógł być plan Hien od samego początku: złamać
młodzika, żeby pomógł im obrabować jednego z najbogatszych
obywateli, a przy okazji robił za zabezpieczenie („Spróbuj nas
zatrzymać, a twój syn pożegna się z życiem”).
— Nic im nie powiedziałem — ciągnie Julian. — Powiedzieli... że jeszcze kilka dni... jeszcze kilka przesłuchań... i wszystko wyśpiewam.
Obawiam się, że jeszcze kilka dni i będziesz martwy.
Hieny najwyraźniej nie są mistrzami background checku, skoro
radośnie walą po głowie gościa, który lada moment może się
przekręcić od takiej kuracji.
Teraz już wiem na pewno, że musimy się stąd wydostać jak najszybciej. Kiedy Julian wreszcie zacznie mówić — co kiedyś na pewno nastąpi — ani on, ani ja nie będziemy mieć dla porywaczy żadnej wartości. A Hieny nie są znane ze zwyczaju wypuszczania zakładników.
Mylisz, się złotko; to Julian nie będzie miał
dla nich żadnej wartości. Ty natomiast...
...A właśnie, to doskonałe pytanie. Co z tobą?
Leno, naprawdę nie zastanawia cię, jakie jest twoje miejsce w tej
układance? Dopiero co dowiedziałaś się, że Hieny
najprawdopodobniej chcą okraść chatę Finemana, z którym nie masz
absolutnie żadnego związku; jesteś szarą twarzą z tłumu
wyleczonych. Jakim cudem nie zachodzisz teraz w głowę, po co w
takim razie cię uwięziono i czego chcą od ciebie porywacze?
Lena każe Julkowi myśleć pozytywnie i zapewnia, że
niedługo zwieją z celi:
— Niby jak? — pyta zachrypniętym głosem.— Mam plan — oznajmiam. Nie jest to w tym momencie prawda, ale na pewno coś wymyślę. Muszę. Raven i Tack liczą na mnie.
Optymizm to ważna rzecz, ale biorąc pod uwagę, ile
czasu minęło, nim w twojej pustej łepetynie pojawiła się myśl,
by przejrzeć zawartość własnego plecaka nie liczyłabym na
specjalny sukces.
Myśl o nożu i o wiadomościach, jakie mi zostawili, napełnia mnie znowu ciepłem. Nie jestem sama.
Wiecie co? Czasem zazdroszczę Lenie; tej dziewczynie
naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia.
— Broń. — Julian przełyka ślinę, a potem próbuje znowu. — Oni są uzbrojeni.— My też.
Niby racja, ale Leno, życie to nie gra komputerowa czy
film akcji; posiadacie jeden nóż na cały arsenał broni
przeciwnika, a obawiam się, że Hieny nie zachowają zasad fair play
i nie będą podchodzić do ciebie pojedynczo.
A teraz...och. Och.
Moje myśli koncentrują się teraz na korytarzu: kroki zbliżają się i oddalają, tylko jedne naraz. Tylko jeden strażnik w porze posiłków. To dobrze. Jeśli w jakiś sposób uda nam się go nakłonić, żeby otworzył drzwi... Jestem tak pochłonięta planowaniem, że nawet nie panuję nad tym, co mówię.— Posłuchaj, byłam już w nieciekawych sytuacjach. Zaufaj mi. Wtedy w Massachusetts...— Kiedy... byłaś... w Massachusetts? — przerywa mi Julian.I właśnie wtedy uświadamiam sobie, że się zdradziłam.
Cóż, i tyle po górnolotnych postanowieniach. Szczerze
mówiąc, biorąc generalną bystrość Leny i jej zdolności
aktorskie i tak jestem pod wrażeniem, że ta szopka trwała tyle
czasu.
Lena Jones nigdy nie była w Massachusetts i Julian o tym wie.
A niby skąd? Nie opowiedziałaś mu wszak z detalami
całego swojego żywota. Na litość, dziewczyno, jesteś szpiegiem
rebeliantów, wykaż się refleksem i wyplącz jakoś z tej sytuacji!
Przez chwilę zastanawiam się nad kolejnym kłamstwem, a w tym czasie Julian dźwiga się na łokciach, obraca się i odsuwa tyłem, by spojrzeć mi w oczy, cały czas z grymasem na twarzy.— Daj temu spokój. Lepiej, żebyś nie wiedział.
...Nie, Leno, nie o takie wyplątanie mi chodziło.
Słowo daję, sześciolatek z minimalną fantazją poradziłby sobie
lepiej, niż panna Haloway. Czy naprawdę tak trudno wyrzucić z
siebie coś w stylu: „Och, nie mówiłam ci? Mój wuj pracował w
tamtejszym samorządzie i załatwił mnie i siostrze przepustkę na
wyjazd. Wspaniała wycieczka, przepiękne krajobrazy. Ale raz miałam
niemiłą przygodę: zabłądziłam w drodze do mieszkania wujostwa
tuż przed godziną policyjną...”.
— Kiedy byłaś w Massachusetts? — powtarza, powoli i wyraźnie cedząc każde słowo.Może to przez jego opłakany wygląd, przez ten zakrwawiony pas koszuli zawiązany wokół czoła i oczy tak opuchnięte, że ledwo na nie patrzy, jak zranione zwierzę. A może dlatego, iż nagle dociera do mnie, że Hieny nas zabiją — jeśli nie jutro, to pojutrze albo popojutrze. A może po prostu jestem głodna, zmęczona i mam dość udawania.W każdym razie nagle postanawiam wyznać mu prawdę.
…
…
…Powinnam tu wstawić jakiegoś gifa z headdeskiem,
ale nawet nie jestem sfrustrowana, bo za bardzo śmieszy mnie fakt,
że Raven właśnie płaci słoną cenę za zaufanie nierozgarniętej
nastce, a wiatr w oczy Raven równa się otwieraniu szampana przez
analizatora. A wierzcie mi: owo odsłonięcie wszystkich kart przez
Lenę będzie wyglądać jeszcze zabawniej w kontekście całej
zakulisowej intrygi.
— Posłuchaj — zaczynam. — Nie jestem tą osobą, za którą mnie bierzesz. (…) I nic z tego, co ci mówiłam, o dorastaniu w Queens i powtarzaniu klasy, nie było prawdą.
Wiecie co, kochani? W pewnym sensie odczuwam ulgę;
czegokolwiek nie powiedziałaby teraz Lena, i tak podpadnie to pod
kategorię „taka piękna katastrofa”, mogę więc z góry się
rozluźnić i z pewną perwersyjną przyjemnością obserwować, jak
Oliver powoli, acz konsekwentnie pogrąża swoją pacynkę.
Kiedyś byłam po drugiej stronie, w sytuacji Juliana. Stałam po szyję w wodzie, uderzana prądami morskimi, a Alex wyznawał mi to samo. Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. Wciąż pamiętam, jak płynęłam potem do brzegu. Była to najdłuższa i najtrudniejsza trasa w moim życiu.
— W związku z czym teraz zafunduję podobną
emocjonalną jazdę bez trzymanki w ekstremalnych warunkach
potencjalnemu Tru Loffowi! Ostatecznie, skoro udało mi się na tej
podstawie zbudować jeden związek, to czemu by i nie następny?
— Nie musisz wiedzieć, kim jestem, okej? Nie musisz wiedzieć, skąd tak naprawdę pochodzę.
— Ale
na wszelki wypadek podam ci tyle szczegółów, ile się da, abyś po
ewentualnej uciecze z kicia zdołał dopasować mój profil do
jednego z niedawnych zbiegów z Oliverversum.
Ale Lena Jones to wymyślona postać. Nawet to — dotykam palcami szyi, przebiegając nimi po potrójnej bliźnie — nie jest prawdziwe. (...) Wiem, że nie masz teraz wielu powodów do tego, by mi ufać - ciągnę dalej. - Ale i tak proszę cię o zaufanie. Jeśli tu zostaniemy, zabiją nas. A ja mogę nas stąd wydostać. Tyle że będzie mi potrzebna twoja pomoc.
— Ależ
oczywiście, że ci pomogę – odpowiada uprzejmie Julian. –
Ostatecznie, trupa nie da się zamknąć w Kryptach.
Przez długi czas chłopak milczy, a potem odzywa się chrapliwym głosem:— Ty.Zaskakuje mnie jad w jego głosie.— Co?— Ty — powtarza. — Ty mi to zrobiłaś.Serce zaczyna mi bić w piersi mocno i boleśnie. Przez chwilę wydaje mi się — niemal mam nadzieję — że ma jakiś atak, halucynacje lub przywidzenia.
No
patrz pani, to zupełnie tak jak ja! Ja też mam nadzieję, że cały
ten akapit to jedna wielka fatamorgana, zwłaszcza jeżeli
urzeczywistnić mają się moje najgorsze przypuszczenia, że Julek
za chwilę oskarży Lenkę o zarażenie go delirią...
— O czym ty mówisz?— Twoi ludzie — wyrzuca z siebie, a ja czuję w ustach smak goryczy i wiem, że jest teraz absolutnie świadomy. I dokładnie wiem, co ma na myśli.— Twoi ludzie to zrobili.
...uff, o to mu chodziło, alarm odwołany. A swoją
drogą, brawo, Juleczku, wreszcie doszedłeś do oczywistego (choć w
tym przypadku jednak błędnego) wniosku, że ta kompletnie
nieprzekonująca „wyleczona” jest wtyką!
Lena oznajmia, że wyprasza sobie, bo może być
Odmieńcem, ale nie Hieną, trochę szacunku, do diaska.
— Kłamiesz — warczy Julian. (…)— Nie masz pojęcia, o czym mówisz — wyrzucam z siebie. — Nic o nas nie wiecie, a ty nic nie wiesz o mnie.— To mi opowiedz — mówi Julian, a pod spokojem w jego głosie czają się wściekłość i chłód. Każde słowo jest ostre i nieprzyjemne. — Kiedy to złapałaś?
A swoją drogą: dlaczego Julek z automatu zakłada, że
Lena jest zarażona? Było nie było, nie każdy Odmieniec jest
zakochany, część po prostu buntuje się przeciw systemowi. Czy
członkowie AWD i rząd jaki taki w ogóle zdają sobie sprawę, że
mieszkanie w Głuszy nie zawsze równa się motylkom w brzuchu?
Wybucham śmiechem, chociaż to wcale nie jest zabawne. (...) I wiem, że teraz Julian mi nie pomoże. Byłam idiotką, myśląc, że może być inaczej. On jest zombie, tak jak mówiła Raven. A zombie robią to, do czego zostały stworzone: idą bezmyślnie przed siebie, ślepo posłuszne, dopóki nie zgniją do reszty.
Primo: Nie jest zombie, bo nie jest wyleczony. Secundo:
Naprawdę nie trzeba być zombie, by czuć się nieco zranionym po
tym, jak ktoś - i to w dodatku ktoś, kto w naszym mniemaniu jest
nosicielem śmiertelnej choroby/wrogiem systemu – zrobił nas w
trąbę.
Wyciągam nóż spod materaca i siadam na łóżku, a potem zaczynam ostrzyć go energicznie o metalowy słupek, znajdując przyjemność w obserwowaniu, jak odbija światło.
...Leno, obawiam się, że w ten sposób nie odzyskasz
zaufania Julka.
— To nie ma znaczenia — odpowiadam.— Nic z tego nie ma znaczenia.— Jak to się stało? — Chłopak nie daje za wygraną. — Kto to był?Ciemna przestrzeń wewnątrz mnie powiększa się o kolejny centymetr.— Niech cię diabli wezmą — mówię Julianowi, tym razem spokojniej.I wbijam wzrok w nóż, który migocze jak znak wskazujący drogę w ciemności.
I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku:
dowiadujemy się, jak Lena uzyskała swoją bliznę i planujemy
ucieczkę z celi.
Zostańcie z nami!
Maryboo