niedziela, 30 września 2018

Część XVII


Lenka, nieboga, kręci się po celi jak bąk, zamartwiając się losami Juleczka; chciałaby wierzyć, że tatko po prostu zapłacił za niego okup, ale fakt, iż pan Hiena paskudnie uśmiechał się swym paskudnym uśmiechem i przebąkiwał coś o zadawaniu pytań sugeruje nieco smutniejszy scenariusz.

W Głuszy Raven nauczyła mnie wszędzie szukać wskazówek: może to być umiejscowienie mchu na drzewach, poziom podszycia, kolor ziemi.

Primo: Dziewczyno, nie rozśmieszaj mnie, wy nie jesteście w stanie zauważyć bojowych samolotów, póki pan Wiesio nie da wam tajnego znaku plakatówkami.

Secundo: Za chwilę przekonamy się, jak pilną uczennicą była Lena i z góry uprzedzam: przygotujcie sobie coś miękkiego pod czoło.

Nauczyła mnie też szukać anomalii. Obszar niezwykle bujnej roślinności może oznaczać wodę. Nagły bezruch zwykle wskazuje, że w pobliżu jest duży drapieżnik. Więcej zwierząt niż zazwyczaj? Więcej jedzenia.

...Tak. Tego rodzaju sekretną wiedzę zaiste można zdobyć wyłącznie dzięki morderczemu treningowi u Odmieńców.

Wygląd Hien również różni się od normalnego wyglądu, a to mi się nie podoba.

Nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, jako że nadal nie wiemy, czym właściwie jest „norma” w przypadku tej zgrai.

Żeby czymś się zająć, przepakowuję plecak.



… Plecak.

Ja wiem, że było to wspomniane już wcześniej, ale naprawdę – musimy się zatrzymać przy tym wątku.

Lena. Nadal. Ma. Ze. Sobą. Plecak.

...Leno? Nie dziwi cię ani trochę – ciebie, która rzekomo świetnie opanowała umiejętność „szukania anomalii” - że Hieny nie zabrały ci wszystkiego poza bielizną? Zwłaszcza, że owo „wszystko” oznacza w tym przypadku bagaż, w którym równie dobrze mogłabyś przechowywać trzy granaty, a porywaczami są istoty, które uzyskały swą ksywkę między innymi z powodu pociągu do wszelakich bogactw materialnych?

I skoro już przy tym jesteśmy...Leno? Czy mogłabyś nam wytłumaczyć, dlaczego dopiero teraz zdecydowałaś się poszukać czegoś, co zapewniłoby wam możliwość ucieczki? No wiesz, jakiegoś przydatnego gadżetu?

NA PRZYKŁAD TAKIEGO, KTÓRY TACK USILNIE WCISKAŁ CI W ŁAPY TUŻ PRZED MANIFĄ?!

Naprawdę, kochani; nie wiem, co powiedzieć. Ostatni raz czułam tak wielką analizatorską bezsilność, gdy Maxon Schreave w przebraniu dementora ratował Marlee i Cartera – wrogów królestwa i skazanych przestępców - przed wycieczką autobusową na południe kraju poprzez nadanie im tożsamości pałacowych kuchcików. Niektórych fragmentów po prostu nie da się skomentować inaczej niż poprzez powolne mruganie.

A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Obecna głupota tego wątku i tak nie umywa się do jego wyjaśnienia pod koniec powieści. Wiem, że powtarzam to niemal w każdej analizie, ale doprawdy nie macie pojęcia, jak dalece kuriozalna jest intryga stojąca za lwią częścią „Pandemonium”.

A potem wypakowuję go znowu i rozkładam jego zawartość na podłodze, jak gdyby ten smutny zestaw był hieroglifem, który nagle odsłoni przede mną nowe znaczenie.

* wzdycha ciężko *

No, ale zobaczmy, co ciekawego ma w plecaczku nasza heroina:

Dwa papierki po batonach muesli.

Papierki ciężko wykorzystać do czegokolwiek w kryzysowej sytuacji, wygląda zatem na to, że Lena niepotrzebnie zaśmieca plecak, choć życie w Głuszy powinno nauczyć ją ograniczania ekwipunku do minimum i utrzymywanie porząd... A nie, wróć, mówimy o ludziach, którzy z premedytacją przerabiali zdatne do użytku ciuchy na szmaty, wszystko w normie.

Tubka tuszu do rzęs.

Niezbyt sensowny bagaż na manifestację, który – a to niespodzianka – w ostatecznym rozrachunku okaże się być wcale przydatny; dlaczego jednak Lena nie zakwestionowała jego obecności w plecaku, skoro dziwił ją nawet pomysł zabrania parasola, było nie było rzeczy znacznie bardziej na miejscu, gdy w grę wchodzi zebranie na świeżym powietrzu?

Pusta butelka.

O tym, jak wspaniale świadczy o waszym instynkcie przetrwania fakt, iż wyruszacie gdziekolwiek z pustym naczyniem już wspominałam.

Księga SZZ. Parasol.

I oto jest! Powrócił, aby cieszyć nasze oczy!

Wydaje mi się, że przez ściany dochodzi mnie stłumiony wrzask. Tłumaczę sobie, że to tylko moja wyobraźnia.

Ja wiem, że autorka zapewne pragnęła tu pokazać, iż Lenka okłamuje samą siebie, aby nie wpaść w panikę, ale sorry, Oliver: zrobiłaś z tej postaci tak niekumatą mameję, że w tym momencie naprawdę zaczynam podejrzewać, iż nasza bohaterka głęboko wierzy w to, że Julek właśnie plecie z Hienami wianki z kwiatów.

Lena zaczyna kartkować Księgę SZZ; dziewczyna duma nad tym, jak znajome, a jednocześnie obce zdają się jej te słowa, i porównuje to wrażenie do oglądania wraz z Haną przykrótkiej sukienki z dzieciństwa tej drugiej.

Czuję ukłucie w piersi. Wydaje się, jakby to było niewiarygodnie dawno temu — tamte czasy, kiedy siedziałam w przytulnym pokoju, kiedy mogłyśmy z Haną spędzać całe dnie na wygłupach, nie robiąc niczego konkretnego. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy, jaki to był przywilej: nudzić się z najlepszą przyjaciółką, móc marnować czas.

Dziewczyno, toć wy w waszej wesołej komunie nie robicie nic innego!

A teraz uwaga, drodzy czytelnicy, skupiamy się: czas na wątek rodem z filmów sensacyjno – szpiegowskich.

W połowie Księgi SZZ strona ma zagięty róg. Zatrzymuję się na niej i widzę kilka podkreślonych linijek w akapicie. Fragment pochodzi z rozdziału Historia społeczna: „Kiedy się zastanawiamy, jak społeczeństwo może trwać w niewiedzy, trzeba się również zastanowić, jak długo potrafi trwać w złudzeniu. Głupotę przekształca się w nieuchronność, a całe zło obraca się w wartości pozytywne (wybór zostaje zamieniony w wolność, a miłość w szczęście), tak że człowiek nie ma dokąd uciekać".
Dwa słowa zostały mocniej podkreślone: „trzeba" i „uciekać".

Ja wiem, że Lenka nie jest zbyt bystra, ale naprawdę – myślę, że tyle zdołała sama wykoncypować.

Przewracam kilka następnych rozdziałów i znajduję kolejną stronę z zagiętym rogiem, na której słowa zostały zakreślone w kółko, na pierwszy rzut oka zupełnie przypadkowo. Cały ustęp głosi: „Narzędzia zdrowego społeczeństwa to posłuszeństwo, oddanie i zgoda. Odpowiedzialni są zarówno rząd, jak i obywatele. Odpowiedzialność spoczywa więc także w twoich rękach".
Ktoś — Tack? Raven? — zakreślił w kółko kilka słów w tym akapicie: „narzędzia", „są", „w twoich rękach".
Zaczynam sprawdzać każdą stronę. Wygląda to tak, jakby przewidzieli, że taka sytuacja się wydarzy. Wiedzieli, że mogę zostać schwytana. Nic dziwnego, że Tack nalegał, bym wzięła Księgę SZZ. Zostawił mi w niej wskazówki.

Nic nie powiem, z dwóch powodów: po pierwsze, oszczędzam swój komentarz na moment, w którym wyjdzie na jaw, dokąd prowadzi owa ciuciubabka (co nastąpi już za chwilę), a po drugie – jak już wielokrotnie wspominałam, nie jestem w stanie w pełni skomentować wielu kretynizmów towarzyszących porwaniu Leny, póki nie poznamy całego obrazu.

Wzbiera we mnie uczucie czystej radości. Nie zapomnieli o mnie, nie opuścili mnie. Do teraz nie zdawałam sobie sprawy, jak byłam przerażona — bez Tacka i Raven nie mam nikogo. Przez ostatnie miesiące stali się dla mnie wszystkim: przyjaciółmi, rodzicami, rodzeństwem, mentorami.

...A może skazanie się na życie tylko i wyłącznie w towarzystwie PŚ jednak nie byłoby najgorszym możliwym scenariuszem? Leno, nawet nie wiesz, jak głęboko współczuję ci w tej chwili.

Jest jeszcze tylko jedna zaznaczona strona — duża gwiazdka widnieje obok psalmu 37: „Choć wokół burze, deszcz i zawierucha, Niech będzie we mnie spokój. Niech będzie mi opoką, tarczą przeciw złemu Jak dłoń pomocna, ciepła, sucha.”

Tak, tak, moi drodzy – to właśnie o to chodziło w naszej nieszczęsnej strzelbie Czechowa. No bo chyba nikt na tym etapie nie ma wątpliwości, o czym...

Czytam psalm kilka razy i z każdym czytaniem narasta we mnie rozczarowanie. Liczyłam na jakąś ukrytą informację, ale nie nasuwa mi się żadne głębsze znaczenie. Może Tack chciał mi tylko przywrócić spokój ducha. Albo może gwiazdka została zaznaczona wcześniej i nie ma z pozostałymi tekstami nic wspólnego. A może w ogóle źle to zrozumiałam i zaznaczenia są zupełnie przypadkowe.

...mowa. Leno...naprawdę?

Choć może raczej powinnam kierować owo pytanie do Raven i Tacka. Co też wam strzeliło do łbów, aby wciągać do konspiracji takiego bystrzaka?

Ale zaraz! Wygląda na to, że nie cała nadzieja stracona, bowiem dwie smutne, samotne synapsy w mózgu Leny właśnie się ze sobą zderzyły:

Ale nie. Tack dał mi tę książkę, ponieważ wiedział, że może mi się przydać. Oboje z Raven są drobiazgowi, niczego nie robią przypadkiem ani bezcelowo. Kiedy się żyje w bezustannym ryzyku, nie ma miejsca na improwizację. Choć wokół burze, deszcz i zawierucha...
Deszcz.
Parasol Tacka — ten, który kazał mi zabrać, chociaż na niebie nie było ani chmurki.

Brawo, złotko, rozwikłałaś tę niezwykle skomplikowaną zagadkę. Ja z kolei mam teraz pytanie dla samego Tacka: Czy naprawdę trzeba było jechać do Krakowa przez Gdańsk? Czy nie mogłeś... no nie wiem...powiedzieć Lenie wprost przed manifestacją: „Pilnuj parasolki jak oka w głowie, dzięki niej w sytuacji kryzysowej zdołasz uchronić swoją rzyć”?!

Naprawdę, drodzy czytelnicy – nawet na obecnym etapie, nie znając (chyba, że już wcześniej czytaliście „Pandemonium” lub zapoznaliście się ze spoilerami) pełni fabularnego idiotyzmu tego wątku jesteście zapewne w stanie bez większych problemów podać piętnaście różnych hipotetycznych scenariuszy, w których tajniaczenie się z prawdziwym zastosowaniem przedmiotu mogłoby skończyć się dla Leny bardzo niewesoło. I uwierzcie mi, kiedy mówię, że oznajmienie Lenie zawczasu, że parasolka to utajona broń (dajcie spokój, nie będę obrażać Waszej inteligencji, na tym etapie każdy zapewne domyśla się, co tu się kroi) doprawdy w niczym nie zaszkodziłoby planom tej dwójki.

Drżącymi rękami biorę go na kolana i zaczynam go uważniej oglądać. Niemal natychmiast dostrzegam małą szczelinę — niezauważalną na pierwszy rzut oka — która biegnie wzdłuż rączki. Wsadzam w nią paznokieć i próbuję podważyć, ale nic z tego.

Swoją drogą, kolejny kamyczek do ogródka Odmieńców: zaopatrzcie dziewczynę w oręż, którą maksymalnie trudno wydobyć, zwłaszcza, gdy człowiek się śpieszy – co może pójść nie tak?

Cholera! — Coś we mnie pęka: to frustracja, oczekiwanie, ciężar ciszy. Z całej siły ciskam parasolem o ścianę, który uderza o nią z trzaskiem, a potem spada na ziemię, rączka rozpada się na pół i ze środka ze stukotem wypada nóż. Gdy wyciągam go ze skórzanego futerału, rozpoznaję w nim jeden z noży Tacka.

Ta -daaam! I tak oto tajemnica została oficjalnie rozwiązana. To nóż.

Zwykły (choć jak się dowiadujemy w wyciętym przeze mnie fragmencie, bardzo ostry) nóż.

Nie tajne dokumenty, których odkrycie mogłoby pogrzebać plany i marzenia buntowników. Nóż.

Tack? Pozwól, że zapytam raz jeszcze: czy możesz mi wytłumaczyć, DLACZEGO OD RAZU NIE POWIEDZIAŁEŚ LENIE: „GDYBY NAGLE SIĘ ROZPADAŁO, ZA NIC W ŚWIECIE NIE ODDAWAJ PARASOLA JAKIEJŚ PRZEMOKNIĘTEJ STARUSZCE, W ŚRODKU MASZ SCHOWANĄ BROŃ”?!

Przecież to nie tak, że Lena jest niewinnym i nieświadomym niczego dziewczątkiem. Nawet nie znając szczegółów planu Raven i Tacka, wiedziała, że wybiera się na misję i z pewnością zdawała sobie sprawę, że w sytuacji kryzysowej będzie musiała salwować się ucieczką lub w jakiś sposób bronić się przed ewentualnym atakiem Jadzi. Świadomość, że w parasolce ukryty jest nóż jej mózg przetłumaczyłby na jasny komunikat: „Trzymać i nie puszczać, w razie czego może uratować życie”. Niejasna informacja „Weź to, na pewno będzie padać, wink wink nudge nudge” mogłaby nie wywrzeć wystarczającego wrażenia nawet na rebeliancie bardziej spostrzegawczym i wyszkolonym od panny Haloway.

A wracając jeszcze do bazgrołów w Księdze SZZ – Tack ma doprawdy sporego farta, że Lena nadal ma wystarczająco dużo sił/jasności umysłu/czasu by bawić się w detektywa i skrupulatnie studiować słowo pisane. Zapytałabym, jaki był sens tych idiotycznych podchodów, ale niestety - znam odpowiedź na to pytanie.

Ale zostawmy już w spokoju naszą metaforyczną strzelbę, zza drzwi celi docierają bowiem jakieś hałasy:

Nagle dobiega mnie hałas z korytarza: dudnienie ciężkich kroków i odgłos tarcia, jak gdyby coś ciągnięto w stronę celi. Napinam całe ciało, ściskając nóż, wciąż przykucnięta — mogłabym wybiec na korytarz, kiedy drzwi się otworzą, mogłabym zaatakować Hieny albo przynajmniej zranić i wtedy rzucić się do ucieczki — ale zanim mam czas na podjęcie jakiejkolwiek decyzji, drzwi otwierają się i wtacza się przez nie Julian, na wpół przytomny, tak posiniaczony i zakrwawiony, że rozpoznaję go jedynie po koszulce, a potem drzwi zatrzaskują się znowu.

Być może jestem zbyt surowa dla więzionej od kilku dni nastolatki, ale póki co Lena każdym kolejnym ruchem (lub brakiem tegoż) udowadnia, że niespecjalnie nadaje się na agenta do zadań specjalnych. Jasne, Hieny mają przewagę, przydałby się jakiś konkretny plan, w dodatku Julek najwyraźniej nie czuje się zbyt dobrze po pogawędce z porywaczami, ale problem w tym, że cały wątek „Teraz” to właściwie jeden wielki dowód na to, że dziewczyna ewidentnie nie jest gotowa na tego rodzaju robotę.

Julian wygląda, jakby został zaatakowany przez dzikie zwierzę. Ubranie ma poplamione krwią i przez jedną przerażającą sekundę cofam się w czasie, pod ogrodzenie, spoglądam na czerwień sączącą się po koszuli Aleksa ze świadomością, że on umrze. A później wizja rozpływa się i jest to znowu Julian, na czworakach, kaszlący i plujący krwią.

Cóż, szkoda chłopaka, ale hej, Julek, nie łam się, są i pozytywy! Zostałeś oficjalnie porównany do Tru Loffa nr 1, w rzeczywistości YA to prawie jak zaręczyny!

Co się stało? — Szybko wsuwam nóż pod materac i klękam obok chłopaka. — Co ci zrobili?

Zapewne zabrali go na bilard.

Z jego gardła wydobywa się bulgotanie, a potem znowu kaszel. Julian opada ciężko na łokcie, a w mojej piersi trzepocze strach: on umrze — stwierdzam z podsycaną przez panikę pewnością.
Nie. Tym razem jest inaczej. Tym razem jestem w stanie to naprawić.

Jestem naprawdę ciekawa, jak zamierzasz to zrobić.

Julian osuwa się na ziemię i zwija do niemal płodowej pozycji. Jego lewa powieka drga i nie jestem pewna, jak dużo słyszy czy rozumie. Przesuwam delikatnie jego głowę na moje kolana i pomagam mu przewrócić się na plecy. Tłumię krzyk, który rodzi się w mojej piersi na widok jego twarzy: to jednolita krwawa masa. Opuchlizna zupełnie zamyka prawe oko, a z głębokiego rozcięcia nad prawą brwią płynie krew.

Sponiewierany Tru Loff, jak wiemy, z automatu otrzymuje +100 do seksapilu. Do diaska, jak tak dalej pójdzie, Juleczek prześcignie PŚ w przedbiegach (w kategoriach „Zgrabna rzyć” i „Znajomość zakazanej literatury” jest wszak remis). A przecież nie dotarliśmy nawet do etapu zwalających z nóg pocałunków!

Cholera — klnę pod nosem. Widziałam wcześniej poważne obrażenia, ale zawsze miałam wtedy pod ręką jakieś środki opatrunkowe, choćby podstawowe. Tutaj nie mam niczego.

Ach, mieć przy sobie apteczkę Odmieńców, składającą się z nawilżanych chusteczek i plastrów! Wtedy żadne tortury nie byłyby wam straszne.

A ciało Juliana wykonuje dziwne, niespokojne ruchy. Boję się, że to może być atak.

O, ktoś tu przypomniał sobie o tutejszej odmianie Opkowej Śpiączki! No, ale nie ma się co śmiać, skoro zwykłe lanie od tatusia skończyło się atakiem, to po tego rodzaju katuszach Juleczek zapewne jest już warzywem, prawda...?

...Oczywiście, że nieprawda. Drobna rada na przyszłość, drodzy czytelnicy: zapomnijcie o rzekomej chorobie Juleczka, nie służy ona do niczego poza nakręceniem angstu w fabularnie dogodnych momentach. No chyba nie myśleliście, że nasza Mary Sue otrzyma za Tru Loffa osobnika, który regularnie musi męczyć się z poważnym schorzeniem?

Muszę zdjąć z ciebie koszulę, okej? Postaraj się nie ruszać. Zrobię ci okład. Pomoże powstrzymać krwawienie.

Cóż, każda wymówka jest dobra ;)

Odpinam jego brudną koszulę. Przynajmniej klatka piersiowa jest nietknięta, nie licząc kilku dużych, paskudnych siniaków. Cała krew na ubraniu musi pochodzić z jego twarzy. Hieny nieźle go urządziły, ale najwyraźniej nie chciały go trwale okaleczyć.

Polemizowałabym, jako że z twojego opisu wynika, że waliły go głównie po łepetynie, która jest naczelnym źródłem jego zdrowotnych problemów.

Lena robi z brudnej koszuli prowizoryczny okład i moczy go w wodzie, coby schłodzić nieboraka (Julian ma gorączkę), ale po chwili przypomina sobie, że ma na składzie coś lepszego:

Wtedy przypominam sobie o antybakteryjnych chusteczkach, które rozdawano na manifestacji. Po raz pierwszy jestem wdzięczna AWD za obsesję na punkcie czystości. Wciąż mam jedną chusteczkę w tylnej kieszonce dżinsów.

A więc to dlatego AWD rozdawało tak bezsensowny, niezwiązany z ich działalnością gadżet! Doprawdy, za chwilę będziemy mieć na składzie więcej narracyjnych strzelb, niż rąk do ich obsługiwania.

Lena przemywa rany nasączonymi alkoholem chusteczkami, Juleczek się pruje, że boli, Lena każe mu być męskim mężczyzną i dzielnie znosić zabieg:

Otarłszy większość krwi, lepiej widzę jego obrażenia. Rana na wardze znowu się otwarła, widać też, że musiał być wielokrotnie bity w twarz, najprawdopodobniej pięścią albo jakimś tępym narzędziem. Najbardziej niepokojąca jest rana na czole, która wciąż pieni się krwią. Ale ogólnie rzecz biorąc, mogło być gorzej.

Trochę nie ogarniam tej kuwety. Juleczka zawleczono do celi niczym wór kartofli, był cały zalany krwią i ogólnie z początkowych opisów Leny wynikało, że znajduje się o krok od Perłowej Bramy – tymczasem wychodzi na to, że facet dostał kilka razy po gębie, plus może ze dwa uderzenia w klatkę piersiową. Z pewnością nieprzyjemne i bolesne (a gdyby autorka pamiętała o własnym kanonie, nawet i możliwie tragiczne w skutkach), ale jednak nie do końca równoznaczne z zaatakowany przez dzikie zwierzę”.

Lena daje Julianowi do wypicia resztkę wody, po czym kontynuuje opatrywanie biedaka:

Biorę koszulę i rozdzieram ją na długie pasy, próbując odpędzić wspomnienia, które zalewają mi pamięć — w końcu nauczyłam się tego od Aleksa. Kiedyś, w poprzednim życiu, uratował mnie, gdy byłam ranna. Pomógł mi uciec przed porządkowymi, zabandażował mi nogę.

A tak, PŚ i jego przyśpieszony kurs pierwszej pomocy.

...Juleczku, obawiam się, że nie dożyjesz ranka.

Zawiązuję mu kawałek koszuli nisko na czole, ciasno przy ranie, tak że tworzy rodzaj opaski uciskowej.

Nie jestem lekarzem, czy może się tu wypowiedzieć ktoś obeznany medycznie? Czy biorąc pod uwagę kanoniczne problemy zdrowotne Finemana (guz mózgu), to chłopię po wszystkich dotychczasowych perypetiach ma jeszcze prawo oddychać?

Lena prosi Julka, by opowiedział jej, co się dokładnie wydarzyło, ten wyznaje, że Hieny próbowały wyciągnąć z niego informacje:

[Pytały] O dom rodziców. O Charles Street. O kody bezpieczeństwa. O ochroniarzy: ilu ich jest i o jakich porach.
Nie komentuję tego. Nie jestem pewna, czy Julian jest świadomy, co to oznacza, jak poważna staje się sytuacja.

Leno, ten chłopak ledwo może otwierać usta, a przez kilka ostatnich dni sikaliście na zmianę do jednego wiadra. Gwarantuję ci, że Juleczek nie traktuje waszych dotychczasowych przygód jak wycieczki do Disneylandu.

Hieny straciły cierpliwość. Planują teraz atak na jego dom, chcą wykorzystać Juliana, żeby się tam dostać. Być może planują nawet zabójstwo Thomasa Finemana. A może tylko szukają typowych łupów: biżuterii i sprzętu elektronicznego, które mogliby wymienić na czarnym rynku, pieniędzy i, oczywiście, broni. Hieny zawsze gromadzą broń.
To może oznaczać tylko jedno: ich plany wymiany Juliana za okup wzięły w łeb. Thomas Fineman nie chwycił przynęty.

Nie wiesz tego na pewno, teoria o okupie to wasz wymysł. Równie dobrze taki mógł być plan Hien od samego początku: złamać młodzika, żeby pomógł im obrabować jednego z najbogatszych obywateli, a przy okazji robił za zabezpieczenie („Spróbuj nas zatrzymać, a twój syn pożegna się z życiem”).

Nic im nie powiedziałem — ciągnie Julian. — Powiedzieli... że jeszcze kilka dni... jeszcze kilka przesłuchań... i wszystko wyśpiewam.

Obawiam się, że jeszcze kilka dni i będziesz martwy. Hieny najwyraźniej nie są mistrzami background checku, skoro radośnie walą po głowie gościa, który lada moment może się przekręcić od takiej kuracji.

Teraz już wiem na pewno, że musimy się stąd wydostać jak najszybciej. Kiedy Julian wreszcie zacznie mówić — co kiedyś na pewno nastąpi — ani on, ani ja nie będziemy mieć dla porywaczy żadnej wartości. A Hieny nie są znane ze zwyczaju wypuszczania zakładników.

Mylisz, się złotko; to Julian nie będzie miał dla nich żadnej wartości. Ty natomiast...

...A właśnie, to doskonałe pytanie. Co z tobą? Leno, naprawdę nie zastanawia cię, jakie jest twoje miejsce w tej układance? Dopiero co dowiedziałaś się, że Hieny najprawdopodobniej chcą okraść chatę Finemana, z którym nie masz absolutnie żadnego związku; jesteś szarą twarzą z tłumu wyleczonych. Jakim cudem nie zachodzisz teraz w głowę, po co w takim razie cię uwięziono i czego chcą od ciebie porywacze?

Lena każe Julkowi myśleć pozytywnie i zapewnia, że niedługo zwieją z celi:

Niby jak? — pyta zachrypniętym głosem.
Mam plan — oznajmiam. Nie jest to w tym momencie prawda, ale na pewno coś wymyślę. Muszę. Raven i Tack liczą na mnie.

Optymizm to ważna rzecz, ale biorąc pod uwagę, ile czasu minęło, nim w twojej pustej łepetynie pojawiła się myśl, by przejrzeć zawartość własnego plecaka nie liczyłabym na specjalny sukces.

Myśl o nożu i o wiadomościach, jakie mi zostawili, napełnia mnie znowu ciepłem. Nie jestem sama.

Wiecie co? Czasem zazdroszczę Lenie; tej dziewczynie naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia.

Broń. — Julian przełyka ślinę, a potem próbuje znowu. — Oni są uzbrojeni.
My też.

Niby racja, ale Leno, życie to nie gra komputerowa czy film akcji; posiadacie jeden nóż na cały arsenał broni przeciwnika, a obawiam się, że Hieny nie zachowają zasad fair play i nie będą podchodzić do ciebie pojedynczo.

A teraz...och. Och.

Moje myśli koncentrują się teraz na korytarzu: kroki zbliżają się i oddalają, tylko jedne naraz. Tylko jeden strażnik w porze posiłków. To dobrze. Jeśli w jakiś sposób uda nam się go nakłonić, żeby otworzył drzwi... Jestem tak pochłonięta planowaniem, że nawet nie panuję nad tym, co mówię.
Posłuchaj, byłam już w nieciekawych sytuacjach. Zaufaj mi. Wtedy w Massachusetts...
Kiedy... byłaś... w Massachusetts? — przerywa mi Julian.
I właśnie wtedy uświadamiam sobie, że się zdradziłam.


Cóż, i tyle po górnolotnych postanowieniach. Szczerze mówiąc, biorąc generalną bystrość Leny i jej zdolności aktorskie i tak jestem pod wrażeniem, że ta szopka trwała tyle czasu.

Lena Jones nigdy nie była w Massachusetts i Julian o tym wie.

A niby skąd? Nie opowiedziałaś mu wszak z detalami całego swojego żywota. Na litość, dziewczyno, jesteś szpiegiem rebeliantów, wykaż się refleksem i wyplącz jakoś z tej sytuacji!

Przez chwilę zastanawiam się nad kolejnym kłamstwem, a w tym czasie Julian dźwiga się na łokciach, obraca się i odsuwa tyłem, by spojrzeć mi w oczy, cały czas z grymasem na twarzy.
Daj temu spokój. Lepiej, żebyś nie wiedział.

...Nie, Leno, nie o takie wyplątanie mi chodziło. Słowo daję, sześciolatek z minimalną fantazją poradziłby sobie lepiej, niż panna Haloway. Czy naprawdę tak trudno wyrzucić z siebie coś w stylu: „Och, nie mówiłam ci? Mój wuj pracował w tamtejszym samorządzie i załatwił mnie i siostrze przepustkę na wyjazd. Wspaniała wycieczka, przepiękne krajobrazy. Ale raz miałam niemiłą przygodę: zabłądziłam w drodze do mieszkania wujostwa tuż przed godziną policyjną...”.

Kiedy byłaś w Massachusetts? — powtarza, powoli i wyraźnie cedząc każde słowo.
Może to przez jego opłakany wygląd, przez ten zakrwawiony pas koszuli zawiązany wokół czoła i oczy tak opuchnięte, że ledwo na nie patrzy, jak zranione zwierzę. A może dlatego, iż nagle dociera do mnie, że Hieny nas zabiją — jeśli nie jutro, to pojutrze albo popojutrze. A może po prostu jestem głodna, zmęczona i mam dość udawania.
W każdym razie nagle postanawiam wyznać mu prawdę.



…Powinnam tu wstawić jakiegoś gifa z headdeskiem, ale nawet nie jestem sfrustrowana, bo za bardzo śmieszy mnie fakt, że Raven właśnie płaci słoną cenę za zaufanie nierozgarniętej nastce, a wiatr w oczy Raven równa się otwieraniu szampana przez analizatora. A wierzcie mi: owo odsłonięcie wszystkich kart przez Lenę będzie wyglądać jeszcze zabawniej w kontekście całej zakulisowej intrygi.

Posłuchaj — zaczynam. — Nie jestem tą osobą, za którą mnie bierzesz. (…) I nic z tego, co ci mówiłam, o dorastaniu w Queens i powtarzaniu klasy, nie było prawdą.

Wiecie co, kochani? W pewnym sensie odczuwam ulgę; czegokolwiek nie powiedziałaby teraz Lena, i tak podpadnie to pod kategorię „taka piękna katastrofa”, mogę więc z góry się rozluźnić i z pewną perwersyjną przyjemnością obserwować, jak Oliver powoli, acz konsekwentnie pogrąża swoją pacynkę.

Kiedyś byłam po drugiej stronie, w sytuacji Juliana. Stałam po szyję w wodzie, uderzana prądami morskimi, a Alex wyznawał mi to samo. Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. Wciąż pamiętam, jak płynęłam potem do brzegu. Była to najdłuższa i najtrudniejsza trasa w moim życiu.

— W związku z czym teraz zafunduję podobną emocjonalną jazdę bez trzymanki w ekstremalnych warunkach potencjalnemu Tru Loffowi! Ostatecznie, skoro udało mi się na tej podstawie zbudować jeden związek, to czemu by i nie następny?

Nie musisz wiedzieć, kim jestem, okej? Nie musisz wiedzieć, skąd tak naprawdę pochodzę.

Ale na wszelki wypadek podam ci tyle szczegółów, ile się da, abyś po ewentualnej uciecze z kicia zdołał dopasować mój profil do jednego z niedawnych zbiegów z Oliverversum.

Ale Lena Jones to wymyślona postać. Nawet to — dotykam palcami szyi, przebiegając nimi po potrójnej bliźnie — nie jest prawdziwe. (...) Wiem, że nie masz teraz wielu powodów do tego, by mi ufać - ciągnę dalej. - Ale i tak proszę cię o zaufanie. Jeśli tu zostaniemy, zabiją nas. A ja mogę nas stąd wydostać. Tyle że będzie mi potrzebna twoja pomoc.

Ależ oczywiście, że ci pomogę – odpowiada uprzejmie Julian. – Ostatecznie, trupa nie da się zamknąć w Kryptach.

Przez długi czas chłopak milczy, a potem odzywa się chrapliwym głosem:
Ty.
Zaskakuje mnie jad w jego głosie.
Co?
Ty — powtarza. — Ty mi to zrobiłaś.
Serce zaczyna mi bić w piersi mocno i boleśnie. Przez chwilę wydaje mi się — niemal mam nadzieję — że ma jakiś atak, halucynacje lub przywidzenia.

No patrz pani, to zupełnie tak jak ja! Ja też mam nadzieję, że cały ten akapit to jedna wielka fatamorgana, zwłaszcza jeżeli urzeczywistnić mają się moje najgorsze przypuszczenia, że Julek za chwilę oskarży Lenkę o zarażenie go delirią...

O czym ty mówisz?
 — Twoi ludzie — wyrzuca z siebie, a ja czuję w ustach smak goryczy i wiem, że jest teraz absolutnie świadomy. I dokładnie wiem, co ma na myśli.
Twoi ludzie to zrobili.

...uff, o to mu chodziło, alarm odwołany. A swoją drogą, brawo, Juleczku, wreszcie doszedłeś do oczywistego (choć w tym przypadku jednak błędnego) wniosku, że ta kompletnie nieprzekonująca „wyleczona” jest wtyką!

Lena oznajmia, że wyprasza sobie, bo może być Odmieńcem, ale nie Hieną, trochę szacunku, do diaska.

Kłamiesz — warczy Julian. (…)
Nie masz pojęcia, o czym mówisz — wyrzucam z siebie. — Nic o nas nie wiecie, a ty nic nie wiesz o mnie.
To mi opowiedz — mówi Julian, a pod spokojem w jego głosie czają się wściekłość i chłód. Każde słowo jest ostre i nieprzyjemne. — Kiedy to złapałaś?

A swoją drogą: dlaczego Julek z automatu zakłada, że Lena jest zarażona? Było nie było, nie każdy Odmieniec jest zakochany, część po prostu buntuje się przeciw systemowi. Czy członkowie AWD i rząd jaki taki w ogóle zdają sobie sprawę, że mieszkanie w Głuszy nie zawsze równa się motylkom w brzuchu?

Wybucham śmiechem, chociaż to wcale nie jest zabawne. (...) I wiem, że teraz Julian mi nie pomoże. Byłam idiotką, myśląc, że może być inaczej. On jest zombie, tak jak mówiła Raven. A zombie robią to, do czego zostały stworzone: idą bezmyślnie przed siebie, ślepo posłuszne, dopóki nie zgniją do reszty.

Primo: Nie jest zombie, bo nie jest wyleczony. Secundo: Naprawdę nie trzeba być zombie, by czuć się nieco zranionym po tym, jak ktoś - i to w dodatku ktoś, kto w naszym mniemaniu jest nosicielem śmiertelnej choroby/wrogiem systemu – zrobił nas w trąbę.

Wyciągam nóż spod materaca i siadam na łóżku, a potem zaczynam ostrzyć go energicznie o metalowy słupek, znajdując przyjemność w obserwowaniu, jak odbija światło.

...Leno, obawiam się, że w ten sposób nie odzyskasz zaufania Julka.



To nie ma znaczenia — odpowiadam.Nic z tego nie ma znaczenia.
Jak to się stało? — Chłopak nie daje za wygraną. — Kto to był?
Ciemna przestrzeń wewnątrz mnie powiększa się o kolejny centymetr.
Niech cię diabli wezmą — mówię Julianowi, tym razem spokojniej.
I wbijam wzrok w nóż, który migocze jak znak wskazujący drogę w ciemności.


I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku: dowiadujemy się, jak Lena uzyskała swoją bliznę i planujemy ucieczkę z celi.

Zostańcie z nami!

Maryboo

29 komentarzy:

  1. Ach, Lenka, nasz nieoceniony szpieg z krainy Deszczowców, co ruch oporu uczyniłby bez niej? :D
    Lya

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu się odjaniepawliło o_O "Szyfr" w książce po prostu wyborny. Ja wiem, zabawa w ruch oporu, więc ukryte wiadomości muszą być, ale to było tak z rzyci i niepotrzebne... Fail, Oliver, fail. I po jaki dzwonek ta ameba postanowiła wszystko tak po prostu radośnie wypaplać?! Juleczek nie wziął jej w krzyżowy ogień pytań, nie była to też sytuacja w stylu "i tak umrzemy, więc co mi tam", wręcz przeciwnie, Lena zakłada, że przy pomocy noża wyjdą z tego żywi! Więc dlaczego? Chyba by jej taki sojusznik nie zaszkodził? Lence przydałoby się remedium na głupotę, bo z każdym rozdziałem traci kilka punktów IQ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I po jaki dzwonek ta ameba postanowiła wszystko tak po prostu radośnie wypaplać?!" - no jak to, po jaki? Jest przecież "głodna, zmęczona i ma dość udawania"! Wszyscy wiemy, że tego rodzaju niedogodności wystarczą, by bez żalu wypaplać sekrety, które mogą doprowadzić do zidentyfikowania i skazania - ekhm, ekhm - swoich przyjaciół i sojuszników.

      Usuń
  3. No,fajnie,bo ja w pierwszym rzędzie wywaliłabym parasol..
    Och, nie mówiłam ci? Mój wuj pracował w tamtejszym samorządzie - no,dokładnie!Cokolwiek by zmysliła! Co za bezmyślna niunia!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "No,fajnie,bo ja w pierwszym rzędzie wywaliłabym parasol.." - nauka na przyszłość: nigdy nie pozbywać się parasoli ;)

      Usuń
  4. Co do pytania medycznego - szczerze? Nie wiadomo, bo ten wątek jest pełen sprzeczności. Rzęzi, znaczy wydolny oddechowo. Rany na głowie zawsze krwawią mocno, a skoro Julek gada do rzeczy (jeszcze) znaczy mózg możemy uznać za cały i zdrowy na bazie wiedzy, jaką obecnie mamy. Ergo, chłopak jest teoretycznie lekko potłuczony, jakby dostał dwa razy z pięści po gębie i ktoś go mocniej popchnął. Ale skąd to poszarpanie przez dzikie zwierzę i zataczanie się? Albo chłopak osłabiony dietą składającą się z łatwo przyswajalnych węglowodanów z chleba i wysokokalorycznych, bogatych w białko i tłuszcze orzechów, albo...
    Albo kolejny element mojej układnki wskoczył na miejsce, i Juleczek wykorzystuje umiejętności aktorskie ćwiczone z tatulem przez całe życie. Tydzień temu szukał we włosach Lenusia pluskwy, bo tam najłatwiej ją ukryć, a gdyby panna się oburzyła, no to pani, halko, jam niewyleczony, pani niczego sobie, czego się pani spodziewała? A dziś chłopaczek teatralnie omdlewa i słania się na nogach, licząc, że rozhisteryzowana jego stanem Lenka straci czujność i się wygada, że jest podstawiona.
    Aha, i skąd on niby miał wiedzieć, że Lena nigdy nie była w Massachusets? Serio pytam, skąd. To, że nowo poznana osoba mówi mi, że urodziła się i dorastała w Radomiu, a na studia przeniosła do Sosnowca, nie znaczy, że nigdy nie była w Łodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Aha, i skąd on niby miał wiedzieć, że Lena nigdy nie była w Massachusets?" - teoretycznie Julek ma prawo być podejrzliwy o tyle, że między prowincjami można podróżować tylko za pozwoleniem władz. Ale znów, Lena jest tajnym agentem Odmieńców - Raven już dawno powinna przygotować z nią nie tylko całą oficjalną historię jej życia (miast pięciu faktów na krzyż), ale także alternatywne scenariusze na wypadek tego typu pomyłki. No, ale mówimy w końcu o dziewczynie, która przez 18 lat nie zdołała nauczyć się, jaki powinien być jej ulubiony kolor, więc...

      Usuń
    2. Sam ten wątek i wzmianka "wtedy w Massachusets" jest potrzebny jak rybie ręcznik, Lena palnęła bez sensu i od rzeczy tylko chyba po to, by na siłę pocisnąć do przodu relację z Julkiem. Innego wyjaśnienia nie widzę, tak samo, jak śmierć Blue lub Huntera jest moim zdaniem jedynym powodem wprowadzenia tych bezużytecznych postaci, ale na razie sobie nie spoileruję, czy dobrze obstawiam, żeby nie psuć sobie zabawy :D

      Usuń
  5. Mam pytania. Można powiedzieć krzyżowy ogień i nie omieszkam użyć dzikich zwierzów coby się wszystkiego dowiedzieć :)

    Skąd on wiedział gdzie Lena była, a gdzie nie była? Jest jasnowidzem? Czy bożek plonów i cywilizacji ma dar jasnowidzenia? Chociaż takim działającym wstecz...

    Jak zorganizowani są odmieńcy? Bo nie odniosłam wrażenia, żeby ktoś poza Raven kojarzył Aleksa, a on przecież też był tajniakiem? Ok. są różne stopnie wtajemniczenia, mogli go nie znać. Mógł też zmyślać żeby poderwać Lenę. To znaczy żyłam w przekonaniu, że tajemne organizacje, których celem jest obalenie rządów mają jakąś strukturę. Stopnie wojskowe, zarząd... Takie rzeczy, które planuje się przez jakiś ludzi, którzy tym cyrkiem zawiadują. To przecież nie działa tak, że jakaś banda leśnych ludków zaczyna się bawić w szpicli, bo im się znudziły żołędzie. Ruchy oporu są chyba zorganizowane, prawda?

    Wiem jak wyglądają noże i wiem jak wyglądają parasole. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić jak schować nóż do parasola w taki sposób, żeby go nie było widać? Bo nie potrafię sobie tego wyobrazić.

    rose29

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Skąd on wiedział gdzie Lena była, a gdzie nie była?" - jak pisałam wyżej: wiedzieć nie powinien, mógł mu tylko dać do myślenia fakt, że Lena w ogóle kiedykolwiek opuściła NY, ale też dziewczyna powinna umieć się z tego wyplątać.

      "Jak zorganizowani są odmieńcy? (...) Ruchy oporu są chyba zorganizowane, prawda?" - He he. He he. HE HE HE. Odpowiem tak: poziom "organizacji" będziemy mogli oglądać pod koniec tego i przez cały następny tom. Spoiler: ich RO jest zorganizowany mniej więcej równie dobrze, co ich codzienne życie.

      Usuń
  6. Zawiązuję mu kawałek koszuli nisko na czole, ciasno przy ranie, tak że tworzy rodzaj opaski uciskowej.
    O ile wiem, w tym miejscu w ogóle nie ma po co zakładać opaski uciskowej... no, chyba że istnieje coś takiego jak tętnica czołowa? Głowę opatruje się robiąc tzw czepiec Hipokratesa -opatrunek, który ma właśnie jak najmniej uciskać.
    [Pytały] O dom rodziców. O Charles Street. O kody bezpieczeństwa. O ochroniarzy: ilu ich jest i o jakich porach.
    Nie komentuję tego. Nie jestem pewna, czy Julian jest świadomy, co to oznacza, jak poważna staje się sytuacja.

    Pytali o jego zuego ojca, a on cierpiał, ale nie powiedział. Uważam to za dowód jego silnej woli i zasad moralnych -mimo tortur nie zdradzić człowieka, który stosuje wobec ciebie przemoc to nie jest coś, na co każdy by się zdobył. Swoją drogą, mam wrażenie że Lena w podobnej sytuacji nie tylko wyśpiewałaby wszystko od razu, ale sama pomogła Chienom w obrabowaniu własnej rodziny... sądząc po tym, jak ową rodzinę traktowała dotychczas.
    Mam plan — oznajmiam. Nie jest to w tym momencie prawda, ale na pewno coś wymyślę. Muszę. Raven i Tack liczą na mnie.
    Julian uspokoił się i przestał rozmyślać nad swoim własnym planem ucieczki. Przecież Lena już wymyśliła.
    Kiedy dowiedział się, że tak tylko mówiła, było za późno.
    On jest zombie, tak jak mówiła Raven. A zombie robią to, do czego zostały stworzone: idą bezmyślnie przed siebie, ślepo posłuszne, dopóki nie zgniją do reszty.
    No indoktrynacja. Julian już zdążył dość wiele razy udowodnić, że jest ludzkim ludziem. Jedno niemiłe słowo do Lenki (i to uzasadnione -puff, przed nami nieczuły ząbi! Zresztą, pewnie wystarczy, że przeprosi, znów stanie się kochanym ludzkim, niezząbionym truloffem.
    Chowanie noża w parasolu to jeden wielki fail. Domyślałam się, że deszczowe akcesorium kryje w sobie broń, ale wyszłam z założenia, że to coś w rodzaju szpiegowskiego parasola -strzykawki z trucizną albo chociaż środkiem usypiającym, tymczasowo zabezpieczonego na końcówce jakąś zakrętką, czy coś... i jasne, w kryzysowej sytuacji pierwsze po o sięgasz to wielka księga Małego Brata, żeby sobie poczytać i rozszyfrować szyfry. Swoją drogą, szyfry tak oczywiste, że równie dobrze na zaznaczonej stronie Tack mógłby nabazgrać ołówkiem "Użyj Parasola, Lena!". No, ale napięcie musi być.





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Wielka Księga Małego Brata" - eksterytorialnysyndrombobro, pozwolisz, że zaadoptuję na potrzeby analiz? :D

      "Pytali o jego zuego ojca, a on cierpiał, ale nie powiedział. Uważam to za dowód jego silnej woli i zasad moralnych -mimo tortur nie zdradzić człowieka, który stosuje wobec ciebie przemoc to nie jest coś, na co każdy by się zdobył." - Julek w ogóle pod względem charakterologicznym jest dużo ciekawszym kandydatem na Tru Loffa, niż w swoim czasie był PŚ, o czym jeszcze będziemy mieli się szansę przekonać. W każdym razie jest postacią złożoną z czegoś więcej niż klisz rodem ze złych Harlequinów.

      "Swoją drogą, mam wrażenie że Lena w podobnej sytuacji nie tylko wyśpiewałaby wszystko od razu" - no daj spokój, Lena mieszkała z tym okropnym wujostwem, które śmiało zapewniać jej przez całe dzieciństwo wikt, opierunek i perspektywy na przyszłość, (być może) kłamiąc na temat strasznego losu jej matki; gdzie ty tu widzisz miejsce na jakąś wdzięczność i lojalność?!

      Usuń
    2. "Wielka Księga Małego Brata" - eksterytorialnysyndrombobro, pozwolisz, że zaadoptuję na potrzeby analiz? :D
      Będę zaszczycona :)

      Usuń
  7. Dobry wieczór! Analiza jak zawsze dobra i śmieszna. Szyfr w książce wyborny haha. Zastanawiam się po raz kolejny co robi nasza rozwielitka na takiej misji przecież ona nic nie ogarnia! I wydaje mi si Eze jak na początku została uwięziona to przeglądala plecak ale mogę się mylić 🤔 pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "na początku została uwięziona to przeglądala plecak ale mogę się mylić" - w sumie, to byłoby jeszcze zabawniejsze; Lena potrzebująca DWÓCH podejść, żeby zmusić się do poszukania wyjścia z obecnej sytuacji.

      Usuń
    2. Znalazłam coś w części XIII
      "Wyjmuję z plecaka batonik, stwierdzam jednak, że lepiej zostawić go na później. Nie jestem jeszcze bardzo głodna, a nie mam pojęcia, jak długo będą mnie tu trzymać. Nauczyłam się tego w Głuszy: lepiej poczekać, jeśli jeszcze jest się w stanie. Przyjdzie chwila, kiedy człowiek nie będzie mógł się kontrolować. Reszta rzeczy, które z sobą zabrałam — Księga SZZ, głupi parasol Tacka, butelka po wodzie, którą wypiłam całą w autobusie jadącym na Manhattan, leżący na samym dnie tusz do rzęs, należący pewnie do Raven. Są bezużyteczne."
      Oraz znalazłam:

      "Teraz już rozumiem, dlaczego nie skonfiskowali mi plecaka. Mimo to wyjmuję wszystko, kładę ostrożnie na łóżku, po czym wywracam plecak do góry nogami i potrząsam nim mocno, jak gdyby nagle miał z niego wylecieć nóż, wytrych albo jakiś inny sposób na cudowne ocalenie. Nic. Ale przecież musi istnieć sposób, żeby się stąd wydostać. Wstaję i ruszam w stronę drzwi, zginając lewą rękę. Ból w łokciu przeszedł w tępe pulsowanie. A zatem nie jest pęknięty - to również dobry znak."


      Usuń
    3. Racja! No cóż, tym większe brawa dla Leny...

      Maryboo

      Usuń
    4. Ona to jednak jest prawdziwy agent

      Usuń
  8. "Dlaczego zostawili mi w plecaku pilnik i komplet wytrychów i jakiś dziwny gaz? Obejrzę jeszcze 3 razy i zrozumiem..." Jak w piosence kabaretowej o Klossie :Bez instrukcji dziś wymyślę jakiś podstęp"..

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  9. I na co niby ma jej się przydać ten nóż? Niemal bez przerwy są zamknięci, nawet jedzenie podają jej przez jakiś otwór (prawda?), więc co ma zamiar z nim zrobić? Otworzyć za jego pomocą zamek? Bo jeśli rzuci się na Hieny, kiedy z powrotem przyjdą po Juleczka, to jasne, porani kogoś, ale pewnie zaraz zostanie obezwładniona (chociaż co ja się oszukuję, ona potrafiła funkcjonować z odgryzioną połową łydki).

    Poza tym, jak ktoś wyżej zauważył, rączka parasolki jest raczej... wąska. Więc i nożyk musi być niewielki.

    Kurczę, od razu można było się domyślić, że w parasolu zostało coś ukryte, ale spodziewałam się czegoś... bardziej przydatnego dla okoliczności, w jakich znalazła się Lena. No zawiodłam się.

    A całej tej konspiry nawet nie ma co komentować, bo absurd goni absurd, Lena leży jeśli idzie o improwizację i jakiekolwiek aktorstwo,
    a wszystko co łączy się z parasolem to taki łut szczęścia... a wystarczyło powiedzieć "Lena, weź ten parasol, bo w razie kłopotów masz tam ukryte COŚ, co może ci się przydać". Tack nawet nie musiał mówić, że to nóż! (I Lena miałaby się czym obronić już w kanale, kiedy poszła za Juleczkiem! Wtedy nóż byłby bardziej wskazany niż w zamkniętym pomieszczeniu, gdzie nie ma prawie żadnego kontaktu z oprawcami!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I na co niby ma jej się przydać ten nóż?" - jak możesz?! Przecież to nóż TACKA! A wszystko, co należy do duetu Tack/Raven z definicji jest najlepsiejsze pod słońcem!

      Maryboo

      Usuń
  10. I chciałabym z góry przeprosić za nieobecność Hipolita i Jadzi, ale o ile w Głuszy mają mnóstwo roboty, tak teraz kompletnie nie mam pomysłu, czym mogliby się zajmować. W celi obok nie siedzą, bo są za sprytni, by dać się złapać, do Hien nie należą, bo nie są bezmyślnymi sadystami bez grama instynktu samozachowawczego... Może jesteście chętni na ich przygody np. w uniwersum zmierzchu albo intruza, gdy akcja analiz odbierze mi wenę? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze! Ale po cichu szepnę, że Jadzia i Hipolit będą jeszcze mieli (zwłaszcza w następnym tomie) dużo roboty ;)

      Maryboo

      Usuń
    2. Hipolit zawsze mógłby poinwigilować Tomasa McZłola, ale nie wiem, czy nie niesie to za sobą zbyt dużego ryzyka...

      Usuń
  11. Taaa, jeszcze "escape the room: mystery" tu brakowało. Cieszmy się, że nie dał jej puzzli (zakamuflowane jako bilety od kina), które po ułożeniu ujawniały kod do kłódki, na którą z kolei była zamknieta lewa kieszonka plecaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, escape room dopiero nas czeka...

      Maryboo

      Usuń
  12. Sposób w jaki Lena się ujawniła przed Juleczkiem jest jak z fika gimnazjalistki, naprawdę... przy czym im wolno, autorom książek którzy chcą za to PIENIĄDZE - no już niekoniecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że niektóre nastoletnie autorki fików lepiej operują napięciem w swych historiach.

      Usuń