niedziela, 10 grudnia 2017

Rozdział XI


Gdy na zewnątrz jest zimno i szczękacie zębami, wkładacie ciepłe płaszcze, szaliki i rękawiczki, żeby nie złapać grypy, prawda? Pomyślcie sobie zatem, że granice są jak czapki, kapelusze i płaszcze dla całego kraju. Chronią nas przed najgorszą chorobą i zapewniają zdrowie.
Po ustanowieniu granic prezydent i Konsorcjum musieli zadbać jeszcze o jedno, by zapewnić nam całkowite szczęście i bezpieczeństwo. Wielkie Oczyszczanie* (czasem zwane blitzem) trwało niecały miesiąc i po jego zakończeniu choroba została wypleniona na wszystkich dzikich obszarach. Wymiatanie śmieci wyglądało identycznie jak porządki w waszych domach, gdy mama bierze ścierkę i ściera kurze – trochę wysiłku i wszystko lśni.

* Oczyszczanie: 1. doprowadzanie do stanu czystości, 2. uwalnianie od elementów niepożądanych.

Doktora Richarda historia dla dzieci, rozdział pierwszy”


Wszystko lśni”

He. He. Hehehehehe.

Wiecie co? W pewnym sensie nawet lubię te cytaty z „Delirium”, które traktują o Głuszy. Ci z was, którzy nie znają całej serii nie mają pojęcia, jak zabawnie wyglądają one w zestawieniu z czekającym na nas światem przedstawionym kolejnych tomów.


Zdradzę wam jeszcze jeden sekret mojej rodziny: kilka miesięcy przed swoim zabiegiem Rachel zachorowała na delirię.

...Oliver, jakim cudem ta familia jeszcze nie zasiedliła jakiegoś gułagu?

Zakochała się w chłopaku o imieniu Thomas, także nieleczonym. Całymi dniami leżeli na łące pełnej kwiatów, zasłaniając oczy przed słońcem i szepcząc sobie obietnice, których nie byli w stanie dotrzymać.

Ach, te sielskie, dystopiczne łąki pełne żółciutkich kaczeńców, na których wrogowie systemu mogą urządzać sobie romantyczne pikniki na przekór Małemu Bratu!

Rachel ciągle wtedy płakała i raz wyznała mi, że Thomas suszył jej łzy pocałunkami. Do tej pory, gdy wspominam tamte dni – a miałam wtedy zaledwie osiem lat – mam w pamięci smak soli.

Chyba nie do końca rozumiem, jak powiązane są ze sobą te zdania.

Choroba powoli toczyła ją coraz bardziej, zżerała ją od środka jak robak. Rachel nie mogła jeść. To, co brała do ust po naszych usilnych namowach, natychmiast wypluwała. Bałam się o jej życie.

W komentarzach pod ostatnim rozdziałem kilka osób wspomniało, że w Oliverversum osoby mające problemy natury psychicznej muszą mieć mocno przechlapane, skoro wszelakie możliwe odchylenia są tam wrzucane do wielkiego wora z napisem „ADN”. Ale wiecie co? Powinniśmy wykazać się większą tolerancją dla tamtejszych lekarzy, bowiem...

Thomas, co było do przewidzenia, złamał jej serce. Księga SZZ mówi: „Amor deliria nervosa wywołuje zmiany w korze przedczołowej mózgu, skutkiem czego są fantazje i urojenia, które prowadzą do załamania nerwowego” (zob. rozdział Efekty, s. 36). Po tym wydarzeniu Rachel całymi dniami leżała w łóżku i obserwowała pełzające po ścianach cienie, a jej żebra podnosiły się pod białą skórą jak drewno wypierane przez wodę. Jednak nawet wtedy odmówiła poddania się zabiegowi i skorzystania z ukojenia, jakie on przynosi, i kiedy nadszedł ten dzień, potrzeba było czterech porządkowych i kilku strzykawek ze środkami uspokajającymi, by się poddała, przestała drapać długimi, ostrymi paznokciami, których nie obcinała przez całe tygodnie, przestała krzyczeć, kląć i wzywać Thomasa. Widziałam, jak po nią przyszli, żeby zabrać ją do laboratorium. Siedziałam w kącie, przerażona, patrzyłam, jak Rachel pluje, syczy i kopie, i myślałam o mamie i tacie.

… w tym świecie najwyraźniej ze świecą szukać kogoś, kto okazywałby miłość w cywilizowany sposób.

Słuchajcie, ja wszystko rozumiem. Uczucia to poważna sprawa, a jeśli dołoży się do tego kwestię pierwszej miłości i nastoletnich hormonów, powstaje istna emocjonalna burza. Ale problem polega na tym, że w świecie Oliver zakochanie wyraża się najczęściej przez zachowania ekstremalne. Przypomnijcie sobie pierwszy rozdział – Lena opisuje tam „zarażone” osoby jako bandę niebezpiecznych szaleńców, wspomina dziewczynę, która przed samym zabiegiem rzuciła się z dachu. Teraz mamy plującą, drapiącą, a wcześniej doprowadzoną niemal do katatonii Rachel – Rachel, która swoim zachowaniem niemal stuprocentowo potwierdza „fakty” zawarte w ulotce medycznej z poprzedniego rozdziału. Jakkolwiek nieprawdopodobnie i głupio by to nie brzmiało, wygląda na to, że w świecie Małego Brata miłość naprawdę wiąże się z tym wszystkim, przed czym ostrzegał ów nieszczęsny wstęp z rozdziału dziesiątego. I tak, celowo mówię tu o miłości – Rachel nie walczyła tak dziko o możliwość zachowania całej gamy uczuć czy o swą niezależność, ale o tru loffa. A w związku z tym czuję się w obowiązku poruszyć kilka kwestii:

a) Dlaczego, na litość, w tym uniwersum wszyscy muszą przechodzić rozstanie metodą „na Bellę Swan”? Czy Rachel mogła do tego stopnia przeżywać (narzucone z góry) zerwanie ze swym chłopakiem? Możliwe; ale mówiąc szczerze, byłabym nieco bardziej skłonna uwierzyć w jej histerię, gdyby praktycznie każdy znaczący bohater tej serii, po zostaniu trafionym strzałą amora, nie musiał spędzać reszty życia z ową strzałą między półdupkami. Większość nie-statystów w Oliverversum, kiedy już raz odda swe serduszko bliźniemu, traci je na wieki, a rozdzielenie z drugą połówką pomarańczy jest równoznaczne z z końcem świata. Ponownie: tak też się w życiu zdarza (a syndrom zakazanego owocu robi wszak swoje), ale kiedy tego rodzaju zachowanie staje się regułą, człowiek zaczyna tęsknić za bodaj jednym nastolatkiem, którego ze swą potajemną miłością rozdzieliło nie Przeznaczenie, ale zwykły proces dojrzewania i zdrowy rozsądek, który podpowiedział mu, że jakkolwiek motyle w brzuchu są bardzo miłe, to wizja spędzenia reszty życia poza czterema ścianami Krypt jest jeszcze milsza (a ukochana jest wprawdzie przepiękna i przemiła, ale zdobycie dyplomu prestiżowej uczelni znajduje się kilka oczek wyżej na drabinie życiowych aspiracji).

b) Jakim cudem rodzina Leny nadal nie została pokazowo rozstrzelana? Mąż kuzynki – buntownik i zbieg, matka – samobójczyni odporna na remedium, a teraz jeszcze starsza siostra, która została zawleczona na zabieg siłą z powodu potajemnego związku z chłopakiem. Autorko, daj mi jeden, jedyny argument, dlaczego Lena może przystępować do ewaluacji – i funkcjonować w społeczeństwie w ogóle - na tej samej zasadzie, co reszta praworządnych obywateli.

c) Biorąc pod uwagę powyższą historię – właściwie dlaczego to matka, a nie starsza siostra, jest źródłem panicznego lęku Leny przed chorobą?
Nasza bohaterka miała osiem lat, gdy jej siostrę zabrano na zabieg, wspomnienia z tego okresu powinny być zatem świeższe, niż z lat wcześniejszych. A nawet, gdyby nie brać pod uwagę upływu czasu – historia Rachel przemawia za niebezpieczeństwami delirii znacznie bardziej, niż ta jej matki.

Owszem, mamę dziewcząt w pewnym sensie zabiło przywiązanie do swego męża – ale z tego, co dotychczas się dowiedzieliśmy o pani Haloway wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci było niewspółgranie jej organizmu z remedium, prowadzące do samobójstwa, i wścibstwo porządkowych. Miłość jako taka, paradoksalnie, nie tylko nie krzywdziła nikogo z jej bliskich, a wręcz była źródłem najlepszych wspomnień naszej narratorki, jako że to dzięki temu uczuciu matka Leny zapewniła swym pociechom wesołe, pełne śmiechu dzieciństwo. Jasne, związek przyczynowo -skutkowy ostatecznie prowadzi nas do ADN, ale gdyby Lena miała bardziej buntowniczą naturę, mogłaby jednak uznać, że problem leży nie tyle w emocjach, co w niedoskonałości remedium.

A teraz porównajmy to z sytuacją Rachel: Rachel, która wplątuje się w nielegalny związek z nieleczonym chłopakiem, „zapada” na delirię... I w efekcie najpierw spędza całe dnie, płacząc z powodu swojego okropnego położenia, później staje się żywym trupem, a na końcu zmienia się w dzikusa, próbującego skrzywdzić każdego, kto staje na jej drodze. Siostra Leny to spełniony sen Małego Brata, podręcznikowy wręcz przykład tego, jak zgubną siłą jest miłość i chodzący dowód na to, że zmienia ona człowieka w monstrum (porównajmy to sobie z mamą bohaterki, śpiewającą piosenki i urządzającą córkom mini-potańcówki!). Dlaczego zatem to nie Rachel była od początku kreowana na jedną z ważniejszych osób w życiu Leny, szczególnie gdy w grę wchodzi stosunek naszej heroiny do delirii?

* wzdycha * Cóż, tak naprawdę doskonale znam odpowiedź na to pytanie, a w swoim czasie poznacie ją i Wy. Uwierzcie, nie ma czego wyczekiwać.

Tamtego popołudnia, chociaż do ocalenia miałam jeszcze ponad dziesięć lat, zaczęłam odliczać miesiące do zabiegu. Wreszcie moja siostra została wyleczona. Wróciła do domu spokojna i poważna, paznokcie miała krótkie i czyste, a włosy zaplecione w długi, gruby warkocz.

Widzicie, drogie dzieci? Jak przestaniecie pałać żądzą do sąsiada z klatki obok, to automatycznie stracicie poczucie humoru!

Parę miesięcy wcześniej została sparowana z informatykiem w jej wieku i wyszła za niego kilka tygodni po zakończeniu studiów. Stali pod baldachimem i trzymali się luźno za ręce, patrząc prosto przed siebie, jak gdyby widzieli tam przyszłość wolną od trosk, niepokojów i kłótni, złożoną z podobnych do siebie dni jak serie starannie wydmuchanych baniek mydlanych.

Mhm. No, chyba że nagle stracą pracę, komornik położy łapę na ich domu, a aby zarobić na leczenie znienawidzonego potomka, będą musieli sprzedać organy na czarnym rynku. Wiem, że brzmię jak zdarta płyta, ale Oliver, brak wzruszeń i radości doprawdy nie równa się z automatu spokojnemu żywotowi.

Thomas również został wyleczony. Ożenił się z Ellą, niegdyś najlepszą przyjaciółką mojej siostry, i teraz wszyscy są szczęśliwi.

No...chyba jednak niezupełnie, skoro remedium skutecznie morduje możliwość odczuwania wszelakich pochodnych szczęścia.

Okazuje się, że niczym w sielskich reklamach telewizyjnych obie pary często spędzają ze sobą czas na różnorakich imprezach i doskonale bawią się w swoim towarzystwie; niestety, narratorka nie wyjaśnia nam, dlaczego ludzie rzekomo nie będący w stanie odczuwać żadnej radości życia w ogóle decydują się marnować czas na weekendowe pikniki.

Na tym właśnie polega piękno remedium. Nikt z nich nie wraca do tych dawnych, gorących dni spędzonych na łące, kiedy Thomas osuszał pocałunkami łzy Rachel i wymyślał światy po to tylko, by móc je jej obiecać, a ona wolała umrzeć, niż żyć bez niego. Jestem pewna, że wstydzi się tamtych chwil, o ile w ogóle je pamięta.

A dlaczegóż to miałaby nie pamiętać? Nic nam nie wiadomo, by remedium w jakikolwiek sposób wpływało na wspomnienia, a zgodnie z prawami opek YA niemożliwym jest kiedykolwiek zapomnieć swoją Tru Loff.

Lena przyznaje, że Rachel odwiedza ją tylko wtedy, gdy czuje, że powinna spełnić swój siostrzany obowiązek i że remedium w pewien sposób na zawsze pozbawiło ją rodzeństwa, ale upiera się, że najważniejszym pozostaje fakt, iż Rachel jest teraz bezpieczna z dala od macek delirii.

Może wam się wydawać, że przeszłość ma wam coś do powiedzenia. Może wam się wydawać, że powinniście wytężać słuch, by uchwycić jej szepty, odwracać się za siebie, pochylać się nisko, by usłyszeć jej głos niesiony z wydechem ziemi, z umarłych miejsc. Możecie myśleć, że jest w tym dla was jakiś przekaz, coś, co można zrozumieć lub nadać temu sens. Ale ja wam powiem prawdę, którą poznałam w noce Zimna. Wiem, że przeszłość pociągnie was ku ziemi, każe wyłapywać szepty wiatru i bezsensowne opowieści drzew ocierających się o siebie. Będziecie rozszyfrowywać dziwne kody, próbować złożyć w całość to, co się rozpadło. To zupełnie bezcelowe. Przeszłość jest wyłącznie ciężarem: kulą u nogi, kamieniem u szyi.

Wiecie co? Dziś chyba po raz pierwszy zdałam sobie w pełni sprawę z faktu, że gdyby nie tego rodzaju opisy, ta książka byłaby krótsza o dobre kilkanaście stron. Poważnie, nie macie pojęcia, ile tego rodzaju pseudo poetyckich przemyśleń narratorki – przemyśleń, które ani nie wpływają w żaden sposób na właściwą akcję ani, co gorsza, nie budują nawet atmosfery dzieła – wyrzucamy przy każdej analizie. Leno, daj sobie spokój z Plastikową Simoroślą, mam dla ciebie znacznie lepszego kandydata na ukochanego. Wprawdzie jest już zaobrączkowany, ale nic to; jestem pewna, że po usłyszeniu mądrości płynących z twych ust wnet zrozumie, kto jest jego prawdziwą drugą połówką.

Przez kilka dni po wyznaniu Aleksa ciągle szukam u siebie symptomów choroby. Stojąc przy kasie w sklepie wujka, opieram się na łokciach z ręką na policzku, żeby ukradkiem sprawdzić puls na szyi i upewnić się, że jest normalny. Codziennie rano robię głębokie, powolne oddechy, nasłuchując szmerów w płucach. Wciąż myję ręce. Wiem, że deliria nie jest jak przeziębienie – nie można jej złapać drogą kropelkową – ale mimo wszystko jest to choroba zakaźna.

Nie jest przeziębieniem – ale szmerów w płucach można śmiało nasłuchiwać.

Oliver, powiedz, proszę – dlaczego ta propaganda musi być tak niesamowicie głupia? Pomijając już powtarzany przez nas od początku analiz argument, że co najmniej połowa społeczeństwa powinna nadal mieć dziadków pamiętających, czym charakteryzuje się miłość... jaki jest właściwie sens wciskania ludowi podobnych bajek? Lena szuka u siebie czysto fizycznych symptomów choroby i wierzy, że jest to coś, co można złapać niczym grypę. Propagując tego rodzaju bzdury, władza w dwójnasób strzela sobie w kolano:

a) obywatele najwyraźniej nie potrafią odróżnić miłości od rzeczywistej choroby, co znaczną część z nich musi prowadzić do niewesołego końca (nawiasem mówiąc, ciekawa jestem, co o tym wszystkim myślą tamtejsi lekarze; czyżby na uniwersytetach także kładziono studentom do głów, że biegunka i wymioty to objawy zakochania? A może są jedyną „oświeconą” częścią społeczeństwa, a więc i niejako z konieczności swoistą elitą, objętą zmową milczenia?)

b) jak tłuszcza ma unikać rzeczywistych związków emocjonalnych, skoro Mały Brat robi, co może, by jak najbardziej utrudnić im zadanie poprzez podawanie fałszywych informacji dotyczących objawów rodzącego się uczucia?

A kiedy obudziłam się dzień po naszym spotkaniu na East Endzie, z wciąż ciężkimi nogami, a głową lekką jak balon, do tego z uporczywym bólem gardła, moją pierwszą myślą było, że zostałam zarażona.

Kilkanaście dni później zmarłam na anginę. Koniec.

Teraz, po kilku dniach czuję się już lepiej. Jedyną niepokojącą rzeczą jest dziwne stępienie zmysłów. Wszystko wydaje się wyblakłe jak kiepska kolorowa odbitka. Muszę sobie dosypywać tony soli do jedzenia, zanim poczuję jej smak, a gdy Carol coś do mnie mówi, wydaje mi się, że jej głos jest o kilka stopni przyciszony. Przejrzałam wszystkie znane symptomy z Księgi SZZ i nic nie pasuje, więc w końcu uznałam, że nic mi nie grozi.

Faza druga: okresy euforii, histeryczny śmiech i zwiększona energia; okresy rozpaczy, apatia; zmiany apetytu, gwałtowna utrata wagi lub przybieranie na wadze; fiksacja, utrata zainteresowań; zaburzona zdolność logicznego myślenia, zniekształcenie postrzegania rzeczywistości

Leno, obawiam się, że spałaś podczas porannych apeli w szkole.

Ostrożności jednak nigdy nie za wiele. Wiem, że nie mogę sobie pozwolić na choćby jeden fałszywy krok i niczego bardziej nie pragnę, jak udowodnić sobie, że nie jestem taka jak mama, że historia z Aleksem była przypadkiem, straszliwą pomyłką. Nie mogę zlekceważyć faktu, że byłam tak blisko zagrożenia. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby ktokolwiek dowiedział się, kim jest Alex, gdyby ktokolwiek wiedział, że staliśmy razem w wodzie, że rozmawialiśmy, śmialiśmy się, dotykaliśmy. Na samą myśl o tym robi mi się słabo.

Spójrzcie tylko na te agonalne drgawki gasnącego zdrowego rozsądku heroiny! Aż smutek człowieka ogarnia, gdy patrzy, jak na jego oczach umiera pomysł na interesującą bohaterkę.

Muszę ciągle powtarzać sobie, że do zabiegu zostały mi niecałe dwa miesiące. Muszę się jedynie nie wychylać i przetrwać jakoś te następne siedem tygodni, a wszystko będzie dobrze.

Przykro mi to mówić, skarbie, ale obawiam się, że Imperatyw z Rzyci rozgrywa tę bitwę przeciw tobie.

Lena stara się żyć jak przykładowy obywatel: wraca do domu na długo przed godziną policyjną, pomaga w pracach domowych i w sklepie (za darmochę), a nawet nie kontaktuje się z Haną.

Gracie chodzi do szkoły letniej. Jest dopiero w pierwszej klasie, a już mówią, żeby ją tam zostawić na drugi rok, więc co wieczór biorę ją na kolana i pomagam przebrnąć przez zadanie domowe, szepcząc jej do ucha błagania, aby się odezwała, skupiła, słuchała, i proszę ją dopóty, dopóki nie uda mi się jej nakłonić do napisania choćby połowy odpowiedzi w zeszycie.

Gracie od początku funkcjonowała w rodzinie jako nieco opóźniona, a jej brak postępów w nauce zdaje się potwierdzać tę teorię – dlaczego zatem dziadkowie nie posłali jej do jakiejś wyrównawczej placówki, skoro nie mają żadnych złudzeń co do jej ograniczonych możliwości intelektualnych?

Po tygodniu Carol przestaje mi rzucać podejrzliwe spojrzenia, gdy wracam do domu, przestaje mnie wypytywać, gdzie byłam, i spada mi z serca kolejny ciężar – ciotka znowu mi ufa. Nie było łatwo wytłumaczyć, co strzeliło do głowy mnie i Sophii Hennerson, że zachciało nam się nagle – i do tego w ubraniach – popływać w oceanie tuż po dużej rodzinnej kolacji, a jeszcze trudniej było wyjaśnić, dlaczego wróciłam do domu blada i roztrzęsiona. Byłam pewna, że Carol tego nie kupiła.

No raczej, biorąc pod uwagę, czyją jesteś córką i siostrą i jak nędzna jest ta histo...

Po jakimś czasie jednak wszystko wróciło do normy i ciotka przestała spoglądać na mnie nieufnie jak na zamknięte w klatce zwierzę, które może powtórnie zdziczeć.

… nieważne, Imperatyw trzyma się mocno. Ale autorko, naprawdę – mam uwierzyć, że kobieta, która jak nikt inny zdaje sobie sprawę z klątwy ciążącej nad jej rodziną nawet nie zadzwoniła do rodziców Sophii, żeby zweryfikować tę opowiastkę?

W Portland trwa koszmarnie gorące lato; Lena stwierdza, że musi tymczasowo zrezygnować z biegania. Upał nie jest jednak jedyną przyczyną przerwy w treningach:

Podczas ostatniej dłuższej trasy nogi niosą mnie na Monument Square, do Gubernatora. Słońce świeci za wysoką białą mgiełką, budynki odcinają się ostro na tle nieba jak rzędy metalowych zębów. Gdy dobiegam do pomnika, dyszę ciężko z wyczerpania i kręci mi się w głowie. Kiedy łapię Gubernatora za rękę i podciągam się na cokół, metal pali mnie w skórę, światła kołyszą się i cały świat wiruje jak szalony. Wiem, że powinnam się schować, uciec od upału, ale mój umysł spowija mgła i nagle łapię się na tym, że badam palcami wnętrze dłoni Gubernatora. (...) I wtedy natrafiam na coś innego, chłodnego i świeżego, zgiętego w kwadracik: liścik. Otwieram go na pół przytomna, ale wciąż nie spodziewam się tak naprawdę, że mógłby być od niego. Ręce zaczynają mi się trząść, gdy czytam:
Lena, przepraszam. Wybacz mi. Alex”

Widzę, że Plastikowa Simorośl sumiennie przestudiowała rozdział piąty Podręcznika dla Tru Loffów, zatytułowany: „Stalking. Wyraź swą miłość przez naruszanie jej strefy komfortu”.
Co by nie mówić o takim Wardzie, Bella przynajmniej dawała mu wyraźne znaki, że jest zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Doprawdy nie wiem, co jeszcze – może poza użyciem gazu pieprzowego – mogłaby zrobić Lena, by dać PŚ do zrozumienia, że nie ma ochoty na dalsze z nim kontakty.

...Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że właśnie przez nikogo nie przymuszana wygrzebała wiadomość z tajnej skrytki (a PŚ, jak wiemy, ma doskonały widok na pomnik)... Leno, czasem naprawdę ciężko mi cię bronić.

Nie pamiętam drogi powrotnej do domu. Carol znalazła mnie potem na pół omdlałą w hallu, mruczącą coś pod nosem. Wsadziła mnie do wanny pełnej lodu, by zbić temperaturę. Gdy wreszcie przychodzę do siebie, nigdzie nie mogę znaleźć tamtej kartki. Musiałam ją upuścić, co przyjmuję w połowie z ulgą, w połowie z rozczarowaniem.

Ja natomiast przyjęłabym to w 100% z przerażeniem, zastanawiając się, czy podniesie ją:

a) ciotka
b) wuj
c) pani Jadzia

a także, ile osób widziało, że wylatuje ona akurat z MOJEJ kieszeni. A nawet, gdyby nie widzieli... Zakładając, że bohaterka upuściła ją gdzieś niedaleko domu – ileż to innych dziewcząt w sąsiedztwie może mieć na imię Lena?

Wieczorem podają w wiadomościach, że Centrum Pomiaru Czasu i Temperatury zarejestrowało dziś trzydzieści dziewięć stopni Celsjusza – najgorętszy dzień tego roku. Carol zabrania mi biegać przez resztę lata. Nawet nie protestuję. Nie ufam sobie, nie mogę być pewna, czy nogi nie zaprowadzą mnie znowu do Gubernatora, na plaże East Endu albo do laboratorium.

Ech, takie nogi działające niezależnie od woli właściciela, jego instynktu samozachowawczego i zdrowego rozsądku to jednak straszna sprawa.


Lena podchodzi do swej drugiej, tym razem wolnej od rogacizny, ewaluacji; pomna ostatniej porażki, przed egzaminem ładnie ćwiczy odpowiedzi (cóż, rychło w czas):

Przy pytaniu o ulubiony kolor tylko przez drobny ułamek sekundy w moim umyśle pojawia się barwa lśniącego na niebie srebra i wydaje mi się, że słyszę słowo „szary” wyszeptane wprost do mego ucha. Mówię: niebieski, i wszyscy się uśmiechają.

Muszę przyznać, że jestem zdumiona, byłam pewna, że tym razem pokusa przybierze formę jesienno – złocistą.

Mówię: chciałabym studiować psychologię i regulacje społeczne; lubię słuchać muzyki, ale niezbyt głośno;

Coś czuję, że Hana obleje tę rundę...

...zaraz. Z wyciętego przeze mnie wcześniej fragmentu:

Carol znowu towarzyszy mi w drodze do laboratorium, lecz tym razem nie widzę tam Hany. Nie widzę nikogo znajomego.”

Skoro krowy zeżarły wyniki oryginalnej ewaluacji, to czy wszyscy egzaminowani owego feralnego dnia nie powinni przystąpić do „poprawki” w tym samym terminie?

Po zakończonej ewaluacji Lena zerka na platformę, ale tym razem nie czai się tam żadna liściopodobna forma życia.


Dwa dni później dostaję wynik egzaminów końcowych – wszystkie zdane – i ostateczną punktację: osiem.

...Nie. Wiecie co? Nie. Powiedziałam już wszystko, co mogłam na ten temat; nie mam siły po raz kolejny pochylać się nad tym konkretnym fabularnym bezsensem.

Cała rodzina jest oczywiście wstrząśnięta, zmieszana i dumna z heroiny. Ale wyniki testu to nie wszystko, Lena otrzymuje jeszcze jedną, równie ważną przesyłkę:

Dostałam też listę swoich kandydatów złożoną z czterech nazwisk i krótkich informacji – wiek, ostateczny wynik egzaminów i ewaluacji, zainteresowania, zalecana ścieżka kariery, prognozy przyszłych dochodów – wydrukowanych równo na białej kartce z herbem Portland u góry.

Tak, tak – czas na wybór partnera!

Swoją drogą, będę cyniczna, ale skoro małżonkowie w Oliverversum tak czy inaczej niczego do siebie nie czują, to czy młodzież nie byłaby z miejsca zachęcana przez opiekunów do zaklepywania sobie najbogatszej partii – zwłaszcza, że szarym obywatelom najwyraźniej się nie przelewa (auta w roli krasnali ogrodowych, oszczędzanie na energii elektrycznej)?

Przynajmniej nie ma na niej Andrew Marcusa.

Uff, jednego chłopca do bicia mniej.

Tylko jedno nazwisko brzmi znajomo: Chris McDonnell. Chłopak ma jasnorude włosy i zęby wystające jak u królika. Kojarzę go, ponieważ w zeszłym roku, kiedy bawiłam się na zewnątrz z Gracie, zaczął śpiewać: „oto idiotka i sierotka”, a ja bez zastanowienia porwałam kamień z ziemi i rzuciłam w jego kierunku. Dostał w skroń. Na chwilę jego oczy zrobiły zeza, a potem wróciły do normalnej pozycji.

Zaryzykuję i ośmielę się założyć, że Chris nie ma szans na zaszczytny tytuł Tru Loffa nr 2.

Przez następne kilka dni bałam się, że gdy tylko wyjdę z domu, zostanę aresztowana i wrzucona do Krypt. Jego ojciec prowadzi serwis techniczny, a poza tym jest porządkowym ochotnikiem. Byłam przekonana, że przyjdzie po mnie za to, co zrobiłam jego synowi.

A nie zrobił tego, bo...?

Autorko, naprawdę; na tym etapie Lena powinna mieć na karku jakieś dwa wyroki dożywocia.

Lena może wybierać między czterema nazwiskami: Chris McDonnell, Phinneas Jonston, Edward Wung i Brian Scharff.

W połowie lipca, kiedy do zabiegu zostało mi tylko siedem tygodni, nadchodzi pora na decyzję. Zaznaczam swoje typy losowo, wpisując numery obok nazwisk: Phinneas Jonston (1); Chris McDonnell (2); Brian Scharff (3); Edward Wung (4).

Primo: Twoja rodzina jest raczej biedna, skoro jest ci wsio rawno, to wykaż się przynajmniej praktycznym podejściem do życia i ustawiaj ich względem spodziewanych dochodów.

Secundo: Leno, wiem, że Plastikowa Simorośl zawróciła ci w głowie i w ogóle, ale, no... Decydujesz w tym momencie, z kim spędzisz resztę swego życia. Może jednak zaangażuj się w ten proces chociaż w minimalnym stopniu? Wybierz chłopca, który lubi te same lektury szkolne, co ty? Jest przystojny (nie słyszymy, by do formularzy dodawane były zdjęcia, ale jak widać, Lena kojarzy z widzenia przynajmniej część z nich)? Jest wnuczkiem pani Basi z naprzeciwka, a ta zawsze go chwali, że taki z niego zaradny młody mężczyzna, co to sam potrafi złożyć meble z IKEI? Cokolwiek?

Tertio: ...Dałaś na drugim miejscu gościa, któremu przywaliłaś kamieniem i którego ojciec w każdej chwili może donieść na ciebie władzom?

Chłopcy też uszeregują swoje typy. Komisja ewaluacyjna postara się dopasować je jak najlepiej.
Dwa dni później dostaję oficjalne zawiadomienie: resztę swojego życia spędzę z Brianem Scharffem, którego hobby obejmuje „oglądanie wiadomości” i „fantasy baseball”, który chciałby pracować „w zawodzie elektryka”, i który „pewnego dnia powinien zarabiać czterdzieści pięć tysięcy dolarów rocznie”, co powinno wystarczyć na „utrzymanie dwojga lub trojga dzieci”.

Cóż, jak dla mnie brzmi całkiem sensownie: chłopak ma plan na życie, chce zdobyć konkretny fach, interesuje się zmianami w kraju i sportem.

...O co zakład, że autorka nie podziela moich przekonań?



Zostaniemy sobie przyrzeczeni, jeszcze zanim jesienią rozpocznę studia na Regional College of Portland. A kiedy je skończę, pobierzemy się.
Nocami nie nawiedzają mnie żadne sny. Rankami budzę się wśród mgły.


I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku: Hana i Lena przeprowadzają ze sobą tylko na pozór błahą rozmowę.


Zostańcie z nami!


Maryboo

38 komentarzy:

  1. Wielkie Oczyszczanie vel Blitz trwające MIESIĄC??? To ci dopiero Blitzkrieg, hue hue.
    Ja bym się może nie posuwał od razu do rozstrzelania całej rodzinki, ale do odseparowania i odesłania każdego w inny kąt kraju - jak najbardziej. Na litość, skoro ta choroba (hue hue) ma się przenosić przez dotyk, jakim cudem Lenka nie wylądowała w izolatce po wykryciu delirki u mamy i siostry? Jak oni tam funkcjonują, skoro mylą grypę z delirią? Cofam komentarz spod poprzedniego odcinka, tam nie tylko osoby z problemami psychicznymi mają przegwizdane, tam wszyscy mają przegwizdane. Dziecko płacze, bo ma gorączkę? Albo do Krypt, albo nie mówimy nikomu, bo nie daj NaukoBoru delirka i pada na byle zapalenie płuc. W ogóle, tam gdzieś pada stwierdzenie, od jakiego wieku można podejrzewać u kogoś delirkę?
    39 stopni i rekord? Jaki kawałek USA obejmuje ten Nowy Wspaniały Świat, toż u mnie we Wrocławiu padają co roku wyższe temperatury. Chyba, że dotyczy to tylko jednego hrabstwa?
    Swoją drogą, Panie Jadzie powinny już dawno uczynić Lenkę swoją agentką - dziewczyna ma przerąbane z powodu rodzinnej sytuacji, zero perspektyw na przyszłość, pozostaje jej tylko współpraca z Jadziami albo Krypty. Czytałbym takie opko.
    Brian brzmi na tę chwilę całkiem sympatycznie, pewnie jeszcze będzie miły dla Leny, nie będzie jej stalkował i nie zostanie porównany do czającej się do skoku pantery = beznadziejny materiał na związek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "39 stopni i rekord? Jaki kawałek USA obejmuje ten Nowy Wspaniały Świat, toż u mnie we Wrocławiu padają co roku wyższe temperatury. Chyba, że dotyczy to tylko jednego hrabstwa?" - byłoby to najbardziej prawdopodobne. Geografia w Oliverversum jest...nieco specyficzna, jak przekonamy się w następnych tomach.

      "Wielkie Oczyszczanie vel Blitz trwające MIESIĄC??? To ci dopiero Blitzkrieg, hue hue. " - cóż, jakie Oczyszczanie, taki porządek...

      Usuń
  2. 39 stopni rekordem? ktos tu chyba kwestionuje istnienie globalnego ocieplenia~
    jest w ogole jakis powod, dlaczego lobotomii nie przeprowadza sie od razu po egzaminie? czy wedlug narracji rzadu kazdy dzien przed zabiegiem nie jest igraniem z ogniem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "39 stopni rekordem? ktos tu chyba kwestionuje istnienie globalnego ocieplenia~" - podejrzewam, iż tu akurat chodziło o jakieś lokalne wiadomości.

      "jest w ogole jakis powod, dlaczego lobotomii nie przeprowadza sie od razu po egzaminie? czy wedlug narracji rzadu kazdy dzien przed zabiegiem nie jest igraniem z ogniem?" - albowiem ponieważ gdyż trzeba czekać równo do osiemnastych urodzin. Wtedy mózg robi PING! i remedium nie może mu dłużej zaszkodzić (pomijając tę znaczną grupę obywateli, której jednak zaszkodziło, ale ciii).

      Usuń
  3. A ja się łudziłam, że będzie przynajmniej jakiś ładny fragment rozważań na temat hipotetycznego męża, że się dowiem jakich kryteriów używa - czy jej bardziej zależy na zgodności upodobań, czy po prostu uszereguje dochodem... Cholera, Lena powinna uważać to za jedną z najważniejszych decyzji w jej życiu (to i wybór studiów) bo to określa jej całe dorosłe życie w tym ustroju. Mąż i zawód.

    Ale się dziwię, że nie wymarli. Mogliby przynajmniej wspomnieć, że mają jakiś super lek odpornościowy czy cuś i nikt już nie ma anginy czy zapalenia płuc. Chyba że to wszystko przemianowali na miłość i cóż, jak zachorujesz, to najwyraźniej sam sobie jesteś winien, postawimy ładny nagrobek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "A ja się łudziłam, że będzie przynajmniej jakiś ładny fragment rozważań na temat hipotetycznego męża, że się dowiem jakich kryteriów używa - czy jej bardziej zależy na zgodności upodobań, czy po prostu uszereguje dochodem... " - cóż, najwyraźniej Lena uznała, że skoro na liście nie ma PŚ (czytaj: Prawdziwej, Choć Jeszcze Nie Potwierdzonej w Narracji Miłości), to na dobrą sprawę może się związać nawet ze sklepowym manekinem - albo ideał, abo nic!

      Usuń
  4. Wiem, że jestem nudna, ale:
    "„Amor deliria nervosa wywołuje zmiany w korze przedczołowej mózgu, skutkiem czego są fantazje i urojenia, które prowadzą do załamania nerwowego” (zob. rozdział Efekty, s. 36). Po tym wydarzeniu Rachel całymi dniami leżała w łóżku i obserwowała pełzające po ścianach cienie"
    Autorko, opisujesz halucynacje, nie urojenia, a więc przewrotnie robisz teraz sens w stosunku do pseudołacińskiej nazwy, ale nie w stosunku do angielskiego. Skoro już używasz medycznych terminów, to chociaż rób to konsekwentnie. Chyba że to kwestia tłumaczenia, ale tak czy inaczej bullshit pozostaje bullshitem. No i jeszcze ta kora przedczołowa. Diagnozuję przeczytany artykuł z Wikipedii.

    Podoba mi się teoria, że lekarze są jedyną grupą zawodową wtajemniczoną w to wszystko i muszą składać przysięgę milczenia, ale dzięki temu wiedzą, jak odróżnić ADN od schizofrenii i grypy. Chociaż z drugiej strony jak wspominasz, w tym uniwersum miłość najwyraźniej naprawdę objawia się w taki sposób, więc chyba nie ma co na to liczyć.

    Też miałam nadzieję na jakieś głębsze rozważania na temat przyszłego męża, a tu guzik. Rozumiem, że Lena jest tak bardzo zakochana w Liściostworze, ale jednak skoro w jakiś sposób ma uszeregować kandydatów, mogłaby się jednak trochę postarać. Tzn idk nawet gdyby nie zależało od tego moje przyszłe życie, ciężko by mi było użyć całkowicie randomowego generatora liczb, zamiast spróbować uszeregować chociażby na podstawie spodziewanych zarobków czy względem jakiegokolwiek innego racjonalnego klucza. I kolesia, który dostał ode mnie kamieniem w głowę zdecydowanie dałabym na sam koniec.
    ...Właściwie, to ona ich uszeregowała alfabetycznie. Nie wiem, na ile to było celowe, ale to chyba jeszcze gorsze niż użycie maszyny losującej.

    N

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Właściwie, to ona ich uszeregowała alfabetycznie. Nie wiem, na ile to było celowe, ale to chyba jeszcze gorsze niż użycie maszyny losującej."

      :D Racja, nawet nie zauważyłam! Cóż, to tłumaczyłoby przynajmniej, dlaczego pospolicie rudy (a nie atrakcyjnie złotowłosy) prostak z ojcem na usługach partii dostał drugie miejsce na podium...

      Usuń
  5. Pierwsza moja myśl "ktoś się naczytał Zmierzchu". :)
    Propaganda jak zwykle urocza.

    Sposób w jaki Lena wybiera sobie męża mnie rozwalił, ale z drugiej strony po zabiegu i tak nie będzie w stanie go polubić, więc w zasadzie co za różnica, którego wybierze? Czy będzie odczuwała przyjemność z rozmów z nim? Jakoś mi się nie wydaje, aby to było możliwe. Nawet gdyby wybrała najprzystojniejszego, to nie będzie to miało chyba znaczenia. Jedyny sensowny klucz w takiej sytuacji to zarobki. W sumie nie wiemy (chyba, że to wycięty fragment) czy różnice w tych oczekiwanych zarobkach były duże.
    Chociaż i tak mogła poświęcić temu zagadnieniu chwilę uwagi. Autorka mogłaby chociaż udawać, że akcja nie zmierza do romansu stulecia między Leną a bożkiem lasu.

    rose29

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czy będzie odczuwała przyjemność z rozmów z nim? Jakoś mi się nie wydaje, aby to było możliwe." - Zależy, jak definiujemy przyjemność, ale z dzisiejszego rozdziału dowiedzieliśmy się, że Rachel, jej mąż i zaprzyjaźnione z nimi małżeństwo lubią brać wspólnie udział w sąsiedzkich imprezkach, więc jakiś tam stopień porozumienia dusz IMO jest możliwy między wyleczonymi - choćby opierał się wyłącznie na wspólnym upodobaniu do długich spacerów.

      "W sumie nie wiemy (chyba, że to wycięty fragment) czy różnice w tych oczekiwanych zarobkach były duże" - nie wiemy, poznajemy tylko planowane zarobki Briana.

      Usuń
    2. "Rachel, jej mąż i zaprzyjaźnione z nimi małżeństwo lubią brać wspólnie udział w sąsiedzkich imprezkach". No fakt, jakoś to do mnie nie trafiło :) Wydawało mi się też, że gdzieś wcześniej się dowiedzieliśmy, że stare przyjaźnie mogą się rozpaść po zabiegu, więc doszłam do wniosku, że remedium tak kompleksowo leczy z pozytywnych uczuć do innych ludzi. Ale nie mam już pojęcia jak to w ogóle działa

      rose29

      Usuń
    3. Jeśli Cię to pocieszy, ja też nie bardzo.

      Usuń
  6. Objawy miłości w tym uniwersum to jeden wielki facepalm. Noale, niech już będzie aŁtorce, że opis z ulotki musi się sprawdzać. I kurczę, liczyłam, że język postaci po ewaluacji trochę się zmieni, stanie się inny stylistycznie, a tu guzik. Ale, jak rozumiem, na Lenę nie zadziała Remedium? Skoro ma być romans wszechczasów z Simoroślą...
    Gracie to była kuzynka czy siostra Leny, czy jeszcze ktoś inny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gracie jest córką zmarłej kuzynki Leny, Marcii.

      Usuń
    2. boziu mi się mega mylą te laski tam. Ciągle mi się wydaje, że Carol to jest siostra i mega się zdziwiłam jak tu nagle pojawiła się na zakończeniu roku Rachel. A te małe brałam za córki Rachel (jak już oczywiście przyswoiłam że istnieje :D ) tylko nie mogłam sobie przypomnieć, co się stało, że z nią nie mieszkają. Ta Marcia całkiem uleciała z głowy.

      Usuń
  7. Tak sobie myślę, że gdybym była Małym Bratem, to kandydatów na małżonków dawałabym już po zabiegu... no bo jest pewne małe ryzyko, że taka dziewczyna spojrzy na listę swoich potencjalnych mężów i w przypływie resztek młodzieńczego buntu stwierdzi, że "z kimś takim mam spędzić resztę życia?! A takiego wała! Już wolę biegać po głuszy!"

    Co do tzn. "miłości" - skoro takie ma objawy w Oliwersum to ja się nie dziwię, że jej zakazali.

    Co do liściastogłowego - w sumie imho nic złego w tym rozdziale nie zrobił. Nie narzucał się Lence tylko zostawił jej krótki liścik, którego wcale nie musiała znaleźć i który mogła od razu wyrzucić, nie musząc zaprzątać sobie nim głowy.
    Inna sprawa że napisał otwarcie ich imiona -.- Jeśli imię Lena nie jest bardzo powszechne w tej okolicy, to przecież nawet taka Pani Jadzia w ramach obowiązku obywatelskiego mogła za pół roku czyścić pomnik, znaleźć to i stwierdzić "kurcze jakiś chłopak pisze do tej dziewczyny... treść i sama forma przekazu są wysoce podejrzane, trzeba to zgłosić".
    No ale nie obwiniałabym tu truloffa tylko chorobę zakaźną dręczącą całe to uniwersum - głupotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Tak sobie myślę, że gdybym była Małym Bratem, to kandydatów na małżonków dawałabym już po zabiegu... no bo jest pewne małe ryzyko, że taka dziewczyna spojrzy na listę swoich potencjalnych mężów i w przypływie resztek młodzieńczego buntu stwierdzi, że "z kimś takim mam spędzić resztę życia?! A takiego wała! Już wolę biegać po głuszy!"" - * przypomina sobie jeden z przyszłych wątków * He, he, he...

      Usuń
  8. kolejnych tomów.
    To mnie niepokoi.Te tomy w liczbie mnogiej...
    Może jednak zaangażuj się w ten proces chociaż w minimalnym stopniu?
    Właśnie?
    Widziałam, jak po nią przyszli, żeby zabrać ją do laboratorium.
    A dlaczego właściwie nie uciekli do tej całej Głuszy?
    Przeszłość jest wyłącznie ciężarem: kulą u nogi, kamieniem u szyi.
    Coleło w spódnicy się odezwał.
    Jakie to jest naciągane i bzdurne!Ugh.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "kolejnych tomów.
      To mnie niepokoi.Te tomy w liczbie mnogiej..." - dwa pozostałe trylogii + nowelki (jak nam starczy sił ;))

      Usuń
  9. mega okazja zmarnowana, żeby pokazać czym kierują się w tym świecie nastolatki wybierając przyszłego małżonka. Wiadomo, że po remedium pewnie jej będzie wszystko jedno, no ale teraz jeszcze go nie dostała, może mieć nadzieję, że przydzielą jej chłopaka, z którym będzie o czym pogadać, albo takiego z dobrą pracą. Mogłoby jej się zrobić przykro, że jednak dali jej kogoś z dołu listy. Cokolwiek, co by pokazało, że nie ma tego totalnie w rzyci. :|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, kiedyś może i by nie miała, no ale umówmy się, co za róznica, kogo dali jej na liście, skoro wszystko sprowadza się do tego, że nie ma tam nazwiska PŚ...

      Usuń
  10. No właśnie, wątek męża brzmi haniebnie. Zapewne biedaczysko okaże się kimś a' la Simon z DA skrzyżowany z powietrzem, albo w ogóle się nie pojawi. Ile to by swoją drogą było radości, gdyby liściowiec jesienny okazał się tylko pierwszym zauroczeniem i ekspozycją Głuszowych Odmiennych Spadających Kotów, a prawdziwe uczucie połączyło Lenkę dopiero z tym regulaminowym męszem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zapewne biedaczysko okaże się kimś a' la Simon z DA skrzyżowany z powietrzem, albo w ogóle się nie pojawi." - niestety, pojawi.

      Usuń
  11. Działanie Lenki jest tak bez sensu, że aż mnie zatkało.
    Zastanawiam się tylko, czy udaru cieplnego też nie powinni byli wziąć za delirkę - bycie półprzytomnym i rozpalonym, mamrotanie, skurcze mięśni, nudności... Ogólnie to przy takim postrzeganiu delirki mogliby też wyróżnić postać ostrą i przewleką.

    A teraaaaz pora na radosny offtop. Choć w quasi-rywalkowym erpie chwilowo mamy zastój, prawdopodobny rozwój wydarzeń jest dość... oryginalny. Dwie spośród kandydatek zaciążą, sęk w tym, że żadna z nich z księciem (który notabene jest homoseksualistą i nie wykazuje zbytniego zainteresowania kandydatkami w TYM sensie). Żeby uratować życie im, swojemu bratu i swojemu stryjowi, książę będzie udawał jakoby nadużywał zasady "kandydatki nie mogą mi niczego odmówić" i stąd te ciąże. Nieco gorzej, że jedna z tych kandydatek to córka monarchów sojuszniczego państwa. By nie doszło do ostrej rozróby, książę finalnie trafi przed pluton egzekucyjny, do końca trzymając się oficjalnej wersji wydarzeń... Muahahaha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest piękne :) Jeśli książę ma charakter Maksia to popieram.

      Usuń
    2. fascynująca fabuła!

      Usuń
    3. Charakter Maksia? Hehe, przeciwnie. Wyobraźcie sobie skrzyżowanie pana Darcy'ego z marvelowym Lokim. Praca intelektualna to totalnie jego żywioł.

      Usuń
    4. Och! Tym bardziej mi się podoba! Mógłby w takim razie, wykombinować jak uniknąć tego plutonu...

      Usuń
  12. Czy reżim Małego Brata czerpie jakąkolwiek korzyść z robienia z ludzi emocjonalnych zombie? Będzie to uzasadnione fabularnie? Prawda? Prawda...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam/a zgadnij, jaka jest odpowiedź na to pytanie...

      Usuń
  13. Miesiąc? Jak oni to niby zrobili, opryskami jak stonkę?

    Also, mam wrażenie, że z Rachel to było tak "a walnę sobie kolejną rzewną historię nieszczęśliwej miłości, coby pokazać jaki to świat podły, zły i ojejkujejku. Co z tego, że się nie trzyma kupy? Smutna historia!"

    Rem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Miesiąc? Jak oni to niby zrobili, opryskami jak stonkę?" - cóż, w sumie jesteś całkiem blisko...

      Usuń
  14. Tutaj widzę ogromną niekonsekwencję w kreacji Lenki - jako osoba do cna przesiąknięta propagandą, powinna bardziej przejmować się i kolejną ewaluacją, i wyborem męża. Nie wierzę też, że jej ciotka nie zażądała wglądu do listy i nie tłukła młodej do glowy, że wypadałoby mieć o czym gadać z kimś, z kim ma się przez resztę życia mieszkać pod jednym dachem - i żeby na ten przysłowiowy dach było go stać.
    Historia Rachel jest bardzo przekonująca - pelno nastolatek histeryzuje po pierwszym zawodzie miłosnym. Jej stan mogła pogłębiać świadomość, że nawet nie ma prawa przeżyć tych emocji normalnie, bo są one przecież objawami choroby. Nie widzę natomiast powodu, dlaczego miałaby zrezygnować z odwiedzin w rodzinnym domu. Skoro wyleczeni organizują przyjęcia, uliczne festyny itd., potrafią nadal odczuwac przyjemnośc ze zwyklego kontaktu z ludźmi. Wzmianek o laniu dziewczynek kablem nie zarejestrowałam, więc nie rozumiem co ją odpycha od wujostwa i siostry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Skoro wyleczeni organizują przyjęcia, uliczne festyny itd., potrafią nadal odczuwac przyjemnośc ze zwyklego kontaktu z ludźmi. Wzmianek o laniu dziewczynek kablem nie zarejestrowałam, więc nie rozumiem co ją odpycha od wujostwa i siostry." - tu problem leży w niekonsekwencji Oliver, która chyba nie potrafi się zdecydować, czy chce, żeby remedium zamieniało ludzi w kompletne zombie (Rachel odwiedzająca siostrę wyłącznie z poczucia obowiązku), czy też, by byli jednak w stanie cieszyć się w jakimś stopniu towarzystwem innych (Rachel na piknikach). Niestety, wersja oficjalna już do końca będzie skakała z jednej opcji na drugą.

      Usuń
    2. Ja bym nawet kupiła wersję, że po zabiegu wychodzi, kto jest introwertykiem, kto ekstrawertykiem, stąd kiedy jedni się zmuszają do kontaktu z rodziną, inni organizują imprezy. Ale skoro Oliver na to nie wpadła...

      Tym bardziej kupiłabym wersję, że zabieg zabił w Rachel pozytywne uczucia, natomiast nie usunął urazy do ludzi, którzy ją wtedy otaczali - choćby za to, że pozwolili jej dojść do tego stanu. Ale skoro to też nie to...

      Usuń
  15. "Tym bardziej kupiłabym wersję, że zabieg zabił w Rachel pozytywne uczucia, natomiast nie usunął urazy do ludzi, którzy ją wtedy otaczali - choćby za to, że pozwolili jej dojść do tego stanu." - byłoby to jakieś wyjście, ale wkrótce przekonamy się, że Rachel nie ma problemu z przebywaniem w towarzystwie Carol i reszty familii.

    Maryboo

    OdpowiedzUsuń