niedziela, 4 listopada 2018

Część XXI + ogłoszenie


Rankiem wciąż pada.

Rany koguta, Hieny nie znalazły ich przez całą noc?! Jak nic muszą być spokrewnione z tymi policjantami, którzy ścigali Lenę i PŚ pod koniec „Delirium”.

Podnoszę się powoli. Czuję potworny ból pod czaszką i zawroty głowy. Juliana nie ma obok mnie.

Ha, wyobraźcie sobie tylko ten fabularny psikus, gdyby Juleczek zdecydował się porzucić naiwną, spaczoną jednostkę podczas snu i samemu cichaczem wydostać z kanałów. Niestety, nic z tego, chłopak znajduje się zaledwie kilka kroków dalej:

Stoi plecami do mnie, ma na sobie tylko wyblakłe bawełniane szorty, które musiał znaleźć w magazynie Hien. Oddech więźnie mi w gardle. Wiem, że powinnam odwrócić wzrok, ale nie potrafię. Nie jestem w stanie oderwać oczu od tego widoku — od deszczu spływającego mu po plecach, szerokich, muskularnych i silnych, takich jak u Aleksa, od falistych wzniesień jego ramion i barków, od włosów, które mokre wydają się ciemniejsze, i od tego, jak odchyla do tyłu głowę, by woda wpadała mu do otwartych ust.

Wcześniej czy później można się było tego spodziewać. Zastanawia mnie tylko, skąd ta niesamowita muskulatura u chorowitego, trzymanego pod kloszem nastolatka, ale cóż, każdy wie, że Tru Loff powieści YA nie zasługuje na swoje miano, jeżeli nie może pochwalić się perfekcyjnym sześciopakiem.

W Głuszy przyzwyczaiłam się do widoku nagich i półnagich mężczyzn.

No proszę! Nie, nie wycinałyśmy z analiz żadnych interesujących fragmentów. Oliver, czyżbyś zapomniała nam o czymś powiedzieć?

Przyzwyczaiłam się do odmienności ich ciała, kępek kędzierzawych włosów na piersi, a czasem też na plecach i ramionach, do ich szerokich i płaskich brzuchów, skrzydeł kości biodrowych wystających łukiem ponad spodniami.

Swoją drogą, owo podkreślenie „odmienności” ciał Odmieńców – choć Lenie zapewne chodzi tu o różnice w budowie mężczyzny i kobiety – jest nieco zabawne, gdy człowiek uświadomi sobie, że na dobrą sprawę jedynymi facetami w grupie są młodzi, sprawni i zapewne wyćwiczeni mężczyźni (Tack, Bram, Hunter), co oznacza, że autorka w swej łaskawości pozwoliła Lenie podziwiać same modelowe torsy. No, chyba że Dziadek też lubi paradować bez koszuli.

Ale to ciało jest inne. Jest w nim idealny spokój, a w bladym szarym świetle wydaje się ono błyszczeć jak posąg wykuty z białego kamienia. To ciało jest po prostu piękne.

NO BA.

Primo: Leno, uciekaj, a chyżo, to Meyepir!

Secundo: Naprawdę chciałabym się kiedyś doczekać popularnej książki dla młodzieży – która byłaby przy tym „typowym” reprezentantem gatunku, a nie parodią/próbą dekonstrukcji – w której ukochany głównej bohaterki nie przypominałby Adonisa, jednocześnie zachowując status Najwspanialszej Postaci Męskiej Uniwersum. Pomijając już wałkowane na tysiąc sposobów przez setki analizatorów i recenzentów problemy z tego rodzaju myśleniem – to jest po prostu nudne. To żadna sztuka, wywołać u małoletnich czytelniczek tęsknotę za chodzącym Panem Idealnym; o ile ciekawszym wyzwaniem byłoby wzbudzić u nich ciepłe uczucia do bohatera, który nie mieści się w stereotypowych ramach piękna.

Julian kręci głową, strząsając z włosów deszcz kropelek, które tworzą wokół niego migoczącą otoczkę, a potem — w błogiej nieświadomości, że go obserwuję — zaczyna radośnie mruczeć pod nosem jakąś melodię. Nagle robi mi się wstyd, że oto naruszam jego prywatność, więc chrząkam głośno.

To miło, zwłaszcza, że trudno tu w sumie mówić o jakimś nietakcie z twojej strony; ostatecznie nie wlazłaś mu z premedytacją do łazienki, Julek mógł przewidzieć, że w końcu się przebudzisz. Podkreślam ten fakt, bowiem... ale sami się niedługo przekonacie.

Julian odwraca się. Kiedy widzi, że już nie śpię, wyskakuje spod strumienia, porywa leżące na brzegu peronu ubrania i zaczyna się ubierać.
Nie wiedziałem, że już nie śpisz — mówi, usiłując włożyć podkoszulek, chociaż całe ciało ma jeszcze mokre. W pośpiechu wsadził głowę do rękawa i musi spróbować raz jeszcze. Roześmiałabym się, gdyby jego zachowanie nie było takie rozpaczliwe.

Zapamiętajmy: Julian nie czuje się dobrze, będąc podglądanym w intymnej sytuacji – nawet, jeżeli nie towarzyszy jej kompletna nagość.

Lena uspokaja chłopaka, że dopiero co się przebudziła i chce wiedzieć, czy sam zmrużył choć na chwilę oko.

Trochę — przyznaje z poczuciem winy. — Nie chciałem. Musiałem przysnąć jakoś koło piątej, bo robiło się już jasno.

Cóż, to było do przewidzenia; Julek jest prawdopodobnie w jeszcze gorszym stanie, niż Lenka, nic dziwnego, że jego organizm w końcu się poddał. Dlaczego jednak nie obudził partnerki w tym samym momencie, w którym poczuł, że zaczyna odpływać? W ich sytuacji radosne chrapanie bez pozostawienia kogoś na czatach jest w zasadzie równe wyrokowi śmierci (a raczej byłoby, gdyby Hieny nie przeszukiwały podziemi z zamkniętymi oczami).

Julek proponuje, by ruszali w dalszą drogę, ale Lena także chciałaby się odświeżyć:

Jasne — mówi Julian, ale się nie rusza. Czuję, jak znowu się rumienię. Już dawno nie czułam się podobnie, taka odkryta i obnażona. Gdzieś umyka mi ta nowa Lena, ta twarda wojowniczka zrodzona w Głuszy. Nie potrafię z powrotem wcisnąć się w jej ciało.
Będę się musiała rozebrać — dodaję, jako że Julian zupełnie nie łapie wskazówki.
Och. No tak — wyrzuca z siebie, odwracając się do mnie plecami. — Oczywiście. To ja... to ja po prostu pójdę na zwiady.
(…)
Czekam, aż echo jego kroków ucichnie w ciemnym tunelu, a potem zdejmuję ubranie (...) Staję nago na skraju peronu i wyciągam ręce w stronę nieba, pod strugi wody spływające przez kraty, które wyglądają jak płynna szarość, jak gdyby niebo zaczęło się topić.

Kolejna istotna informacja w wątku okołohigienicznym: Lena wyraźnie dała Julkowi do zrozumienia, że potrzebuje nieco prywatności, a ten zrozumiał aluzję. Dziewczyna, w przeciwieństwie do niego, postanowiła też zażyć kąpieli nie w bieliźnie, ale na golasa. 
Jeżeli nie rozumiecie, dlaczego poświęcam temu elementowi fabuły tyle uwagi, to szczerze zazdroszczę Wam nieświadomości; biorąc jednak pod uwagę, przez ile literackich koszmarków przedarliśmy się już w historii naszych analiz, myślę, że domyślacie się, iż - niestety – nie wspominam o tym wszystkim wyłącznie po to, by nabić większą liczbę znaków.

Przez chwilę udaje mi się zapomnieć, że Hieny czają się na nas gdzieś tam, w ciemności, i że nas szukają.

Mój losie, ten prysznic w ściekach musi być równie fenomenalny, co w niektórych reklamach żelu do kąpieli czy inszego szamponu; mnie nie byłoby tak łatwo zapomnieć o tym, że ściga mnie banda wściekłych psychopatów.

Pozwólcie, że streszczę następną stronę jednym zdaniem: Lena się myje, zimny deszcz poprawia jej samopoczucie. W końcu dziewczyna kończy ablucje i wraca na peron celem ponownego ubrania się...I wtedy dostajemy TO.

A potem słyszę za sobą kroki. Odwracam się, zasłaniając ciało rękami. Julian wyłania się z cienia. Z jedną ręką wciąż na piersi, drugą sięgam po koszulkę.
Zaczekaj — woła i coś w jego głosie, nutka rozkazu, ale i prośby, każe mi się zatrzymać w pół ruchu. — Zaczekaj — powtarza delikatniej.
Dzieli nas kilka metrów, ale przez to, jak na mnie spogląda, mam wrażenie, jakbyśmy stali pierś przy piersi. Czuję jego oczy na swojej skórze, jak elektryczny dotyk. Wiem, że powinnam włożyć koszulkę, ale nie mogę się ruszyć. Z trudem w ogóle oddycham.
Nigdy przedtem nie pozwolono mi popatrzeć — mówi Julian otwarcie i robi kolejny krok w moją stronę.
Światło pada teraz inaczej na jego twarz i widzę delikatność w jego zamglonych oczach, co sprawia, że huczący żar w moim ciele przechodzi w cudowne, stabilne ciepło. Jednocześnie cieniutki głosik w mojej głowie krzyczy: uważaj, uważaj, uważaj! A pod nim cichsze echo powtarza: Alex, Alex, Alex. To Alex spoglądał na mnie w ten sposób.
Jesteś taka szczupła w talii — odzywa się Julian ledwo słyszalnym szeptem.
Wreszcie zmuszam się, by stanąć do niego plecami. Ręce mi się trzęsą, gdy wkładam przez głowę sportowy stanik, a potem koszulkę. Kiedy znowu odwracam się w jego stronę, z jakiegoś powodu Julian budzi we mnie lęk. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Pachnie deszczem. Zobaczył mnie półnagą, odsłoniętą.

Oliver... Dlaczego?

Naprawdę – dlaczego? Czy ta scena naprawdę była potrzebna, zwłaszcza w obecnej formie?
Julek doskonale wie, jak ważna jest potrzeba prywatności – zareagował paniką na przebudzenie Leny, mimo że nadal miał na sobie gacie. Lenka wyraźnie dała mu też do zrozumienia, że nie życzy sobie towarzystwa – i Fineman rzekomo podporządkował się jej prośbie, udając się na obchód!

Pół biedy, gdyby to wszystko zostało opisane inaczej; Julian, przekonany, że Lena jest już gotowa, powraca na peron, widzi pannę Haloway rozebraną do rosołu (no, prawie; w powyższym cytacie nie znajdziemy owej informacji, ale Lenka zdążyła już założyć spodnie), zastyga jako ta żona Lota (bo szok + pierwsza widziana na żywo naga niewiasta + widok, jakkolwiek głupio mu to przyznać samemu przed sobą, jest atrakcyjny + rodząca się Tru Loff), po czym orientuje się, co wyczynia i natychmiast przeprasza, odwracając się plecami.

Ale to, co dostaliśmy, jest po prostu...niepokojące w swej wymowie. Spójrzcie jeszcze raz na pogrubione przeze mnie fragmenty; zobaczcie, jaką atmosferę nadają owemu cytatowi. Może jakieś skojarzenia? Tak, tak; w podobnie „romantyczny” sposób Oliver opisała pierwszą randkę Lenki i Plastikowej Simorośli. W obu przypadkach dziewczyna czuje się zagrożona i niepewna; niby wspomina o zamglonych oczętach i inszych płomieniach w okolicach brzuszka, ale i tak motywem przewodnim obu wydarzeń jest „lęk”.

Boli mnie to tym bardziej, że PŚ był praktycznie nie do odratowania od swojej pierwszej sceny w laboratorium, Juleczek tymczasem wzbudzał momentami moją autentyczną sympatię. Powiedziałabym, że autorka zrobiła to celowo, aby obrzydzić go nieco tym czytelniczkom, które – o zgrozo! - mogłyby uznać go za bardziej czarującego od Tru Loffa nr 1, ale bądźmy szczerzy: w rzeczywistości YA młodzieniec staje się jedną z możliwych romansowych opcji dopiero wtedy, gdy naruszy przestrzeń osobistą Mary Sue, więc podejrzewam, że Juleczek dopiero w tej scenie awansował w autorskich oczach na wybranka serca z prawdziwego zdarzenia.

Ale głowa do góry; pozwólcie, iż zarzucę tu małym spoilerem, zdradzając, że – choć jest to, oczywiście, kwestia subiektywna – to bodaj najbardziej niepokojący moment z Juleczkiem w roli głównej w tej serii, więc jeżeli jesteście w stanie wybaczyć mu owo chwilowe bycie creepem, to jest szansa, że wkupi się on na powrót w Wasze łaski.

Patrzył na mnie, jak gdybym była piękna.

Wiecie co? Czasami żal mi Leny; ta dziewczyna zdaje się tak desperacko potrzebować akceptacji otoczenia, że poleci na każdego, kto spojrzy na nią maślanym wzrokiem (o ile oczywiście spełnia jej wyśrubowane normy estetyczne, Brian nadal nie ma żadnych szans). O co zakład, że gdyby albinos był przystojnym mężczyzną w typie nordyckiego drwala, który w dodatku skomplementowałby powierzchowność Leny, jej serce z miejsca zaczęłoby szybciej bić?

Lepiej się czujesz? — pyta.
Tak — odpowiadam, spuszczając wzrok. Przesuwam ostrożnie palcem wzdłuż rany na szyi, długiej na ponad centymetr, na której utworzyła się skorupa zaschniętej krwi.
Daj, obejrzę. — Julian wyciąga rękę i zatrzymuje ją tuż przy mojej twarzy. Podnoszę na niego wzrok. Wygląda, jakby pytał o pozwolenie.

Rychło w czas.

Kiwam głową, a on delikatnie wkłada rękę pod mój podbródek i unosi go do góry, żeby przyjrzeć się ranie.
Powinniśmy to obandażować.
My. Znów jesteśmy po tej samej stronie. Nie wraca już do tego, że go okłamałam, ani że jestem niewyleczona. Zastanawiam się, jak długo to potrwa.

Trochę nie rozumiem tej fiksacji Leny na punkcie używania liczby mnogiej przez Juleczka. To raczej oczywiste, że jesteście obecnie po tej samej stronie – uciekacie przed porywaczami, ewentualne animozje muszą ustąpić pragmatyzmowi. Nie zmienia to faktu, że Fineman może donieść na ciebie w tej samej w chwili, w której wydostaniecie się na powierzchnię.

Julian pochyla się nad plecakiem i szuka w nim materiałów pierwszej pomocy, które zabraliśmy z magazynu Hien, po czym wraca do mnie z bandażem, butelką wody utlenionej, maścią antybakteryjną i kilkoma bawełnianym wacikami.

Mój losie, Odmieńcy z drużyny Raven nie widzieli tak bogato zaopatrzonej apteczki od czasów... cóż, podejrzewam, że od czasów, gdy postanowili założyć swoją małą komunę w Głuszy.

Pozwól mi. — Najpierw zanurza wacik w wodzie utlenionej i delikatnie muska ranę. Piecze, więc mimowolnie odsuwam się z sykiem. Chłopak unosi brwi.
No daj spokój — mówi z uśmiechem. — Przecież wcale tak nie boli.
Właśnie że boli — upieram się.
Wczoraj stanęłaś oko w oko z dwoma maniakalnymi zabójcami. A teraz nie możesz znieść lekkiego pieczenia?
To zupełnie inna sprawa — odpowiadam, piorunując go wzrokiem. Nie podoba mi się, że sobie ze mnie żartuje.

Nie bardzo widzę, gdzie tu jakikolwiek żart; jak dla mnie, Juleczek jest po postu zdziwiony, że w ogóle wykazujesz jakiekolwiek oznaki dyskomfortu, co przy twojej tendencji do bycia robotem jest zaiste godne odnotowania.

Julian unosi brwi, ale nie komentuje. Dotyka raz jeszcze mojej rany bawełnianym wacikiem, ale tym razem zaciskam zęby i znoszę to w milczeniu. Potem wyciska cienki pasek maści na bandaż i zawiązuje go ostrożnie wokół mojej szyi.
Alex też mnie kiedyś opatrywał. To było w noc nalotu, kiedy ukrywaliśmy się w małej szopie na narzędzia, po tym jak pies ugryzł mnie w nogę.

Z tą drobną różnicą, że w noc nalotu PŚ ratował cię swoim przepoconym podkoszulkiem.

Zastanawiam się, czy właśnie w ten sposób ludzie się do siebie zbliżają: opatrują nawzajem swoje rany, leczą skaleczoną skórę.

Mam nadzieję, że Lena nigdy nie zostanie pielęgniarką. 

Już. Do wesela się zagoi. — Jego oczy przejęły kolor szarego nieba ponad kratami.

Supermocą PŚ były jego liściaste loki; magnetyzm Juleczka zdaje się kryć w jego błękitnych oczętach. Mam wrażenie, że to może być jakaś metafora, niestety, nie mam pojęcia, czego. Kochani czytelnicy, pomożecie?

Możesz iść dalej?
Potakuję, chociaż wciąż czuję się osłabiona i kręci mi się w głowie.

Ech, w takim układzie lepiej nie kusić losu, jeszcze nam zemdlejesz; odpocznijcie sobie z godzinkę, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Hieny nie tylko szukają was z zawiązanymi oczami, ale w dodatku przemieszczając się na czworakach.

Julian wyciąga rękę i łapie mnie za ramię. Zastanawiam się, co sobie myśli, kiedy mnie dotyka, czy czuje elektryczny impuls przepływający przez moje ciało. Nie miał przedtem kontaktu z dziewczynami, ale najwyraźniej nie jest to już dla niego problem. Przekroczył granicę.

Moc Tru Loff pokona wszystkie przeszkody, łącznie z wieloletnim wytwarzaniem odruchu warunkowego na obecność kobiety!

Zastanawiam się, co zrobi, kiedy wreszcie się stąd wydostaniemy. Bez wątpienia wróci do swojego dawnego życia — do ojca, do AWD. Może nawet doniesie na mnie na policję.

* rozmarza się *

Julian troskliwie dopytuje, czy Lena da radę iść, dziewczyna porównuje swe wnętrzności do „tysiąca trzepoczących motyli” i z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że chyba zaczyna czuć do złotego dziecka AWD uczucia niegodne rebeliantki:

Julian. — Otwieram oczy, przeklinając drżenie w swoim głosie. — Nie mamy z sobą wiele wspólnego. Stoimy po przeciwnych stronach barykady. Jesteś tego świadomy, prawda?

Leno, czy naprawdę musisz co chwila przypominać temu nieszczęśnikowi, że pierwszą rzeczą, którą powinien zrobić po odzyskaniu wolności jest złożenie donosu?

Jego oczy stają się bardziej płonące, bardziej intensywne: nawet w półmroku tunelu jest to porażający błękit.

Czyżby ostatecznym plot twistem tego tomu miał być fakt, że Juleczek jest vesselem?


Nie wiem już, po której jestem stronie.
Podchodzi jeszcze bliżej mnie.
Julian... — Jego imię z trudem przechodzi mi przez gardło.
I wtedy dociera do nas ten dźwięk: stłumiony krzyk z jednego z tuneli, dudnienie kroków. Julian nieruchomieje. Spoglądamy na siebie, słowa stają się zbędne.
Hieny.

Filmujący zza rogu Henio zaklął szpetnie. Właśnie teraz, gdy tylko chwila dzieliła rozentuzjazmowanych widzów od epickiego pocałunku tej dwójki!

Strach podchodzi mi do gardła. Głosy dobiegają z tunelu, którym przyszliśmy ubiegłej nocy.

Hieny przez całą noc przeszukiwały jeden tunel?! ...Nie mam więcej pytań.

Nasze gołąbeczki dają dyla w ciemność:

Na drugim końcu peronu zaczyna się tunel, tak niski, że oboje musimy się pochylić, by do niego wejść. Po kilku metrach docieramy do metalowej drabiny prowadzącej w dół do szerszego tunelu, na szczęście suchego, którym biegną stare tory. Co kilka kroków Julian przystaje, nasłuchując Hien. A potem słyszymy jeszcze bliżej burkliwy głos: „tędy". To jedno słowo pozbawia mnie tchu, jakbym dostała pięścią w brzuch.
Albinos.

Słowo daję, pan albinos powoli staje się jednym z moich ulubionych bohaterów tego cyklu; czytając ten fragment, nie mogę odpędzić się od wizji, w której Hieny przez całą noc biegają w tę i nazad po korytarzu znajdującym się tuż za drzwiami ich kryjówki, póki szef, zmęczony ich niekompetencją, nie dołącza do poszukiwań, leniwym ruchem ręki wskazując na prowadzący do wyjścia tunel ze słowami: „A może poszukalibyście trzydzieści metrów dalej?”.

Przeklinam się w myślach za to, że schowałam pistolet do plecaka. Teraz nie ma czasu ani miejsca, żeby go wydostać.

...Dziewczyno, no bez żartów, cała operacja zajęłaby ci góra trzydzieści sekund. I jakie znów "nie ma miejsca"? Owszem, jesteście zapędzeni w kozi róg, ale nie na tyle, by nie móc ściągnąć plecaka!

Ściskam rękojeść noża, szukając siły w gładkości drewna, w jego ciężarze. Ale wciąż jestem słaba, kręci mi się w głowie, a do tego jestem głodna. Wiem, że nie wypadnę dobrze w walce.

Ostatnio będąc w identycznym stanie powaliłaś jedną Hienę i zabiłaś drugą, nie bardzo zatem wiem, w czym problem.

Odmawiam cichą modlitwę za to, żebyśmy ich zgubili w ciemności.

Ciekawam, który pierwiastek jest w tym uniwersum odpowiedzialny za bezpieczeństwo/nagły napływ sił witalnych.

Głosy stają się donośniejsze, coraz bliższe. Słyszymy kroki dudniące o metalową drabinę — dźwięk, który sprawia, że krew ścina mi się w żyłach ze strachu. I właśnie wtedy dostrzegam światła omiatające zygzakiem ścianę, jak żółte błyszczące macki. No tak, mają latarki. Nic dziwnego, że posuwają się tak szybko.

Szybko”?! Leno, toć oni musieli przez ostatnich kilkanaście godzin używać tych latarek do zabawy z okolicznymi kotami!

Nie muszą się martwić, że zostaną dostrzeżeni albo usłyszani.

- Zwłaszcza że spostrzegawczość nie jest moją mocną stroną.

Lena i Juleczek wciskają się do kolejnego, mniejszego tunelu, niestety! Chłopak potyka się w wpada w kałużę, tym samym dając porywaczom cynk co do ich obecnej kryjówki. Wydaje się, że sprawa jest przegrana, Hieny zbliżają się do swoich ofiar:

Słyszę, jak [Julian] zdejmuje plecak, i wiem, że szuka broni. Nie ma już sensu uciekać. Tak naprawdę nie ma też sensu walczyć, ale przynajmniej pociągniemy za sobą na tamten świat kilku naszych wrogów.

Nie powiem, Lena ma wcale niezłe mniemanie o swoich umiejętnościach, biorąc pod uwagę, że
a) znajduje się w ciemnym tunelu, w którym jedyne źródło światła stanowią latarki świecące jej prosto w oczy
b) jest maksymalnie osłabiona
c) Hieny zapewne są uzbrojone.

Lena zaczyna wpadać w panikę, nie chce bowiem umrzeć w śmierdzącym kanale.

Hieny poruszają się teraz cicho, ale czuję, jak starają się rozciągnąć ten moment w czasie, jak się nim delektują, tak jak myśliwy, gdy maksymalnie naciąga łuk tuż przed wypuszczeniem strzały — oto ostatnie chwile ciszy i bezruchu przed atakiem. Czuję albinosa. Nawet w ciemności wiem, że się uśmiecha.

- Niestety, jego uśmiech nie jaśnieje światłem tysiąca słońc, w przeciwnym razie nie miałabym nic przeciwko temu, by igrał sobie z moim zdrowiem i życiem.

Nie w ten sposób. Tylko nie w ten sposób. Moją głowę wypełniają teraz echa przeszłości, okruchy wspomnień i zniekształcone obrazy: mocny zapach wiciokrzewu latem, brzęczące pszczoły, drzewa uginające się pod ciężarem śniegu, roześmiana Hana biegnąca przede mną, jej blond kucyk podskakujący przy każdym ruchu.

Hmm, to całkiem ładne wspomnienia, ale czegoś mi tu brakuje, czegoś istotnego dla nurtu YA...

Ale tym, co mnie wówczas uderza — w tej właśnie chwili, kiedy z niezbitą pewnością wiem, że umrę — jest świadomość, że wszystkie pocałunki mojego życia są już za mną.

Bingo!

Deliria, cierpienie, wszystkie problemy, jakie spowodowała, wszystko, o co walczyliśmy, jest skończone, zmyte przez falę mojego życia.

Ciekawe, czy przez „my” Lenka rozumie tu siebie i PŚ, czy siebie i Juleczka – bo chyba nie ma o sobie na tyle wysokiego mniemania, by wierzyć, że jej śmierć wpłynie znacząco na losy rebelii jako takiej.

Ciemność przeistacza się w eksplozję kolorów i plamek wibrującej jasności, a ja rzucam się do przodu, atakując na oślep nożem, słyszę wrzaski, ryki i krzyk, który rozbrzmiewa echem w mojej piersi, wydobywa się z niej przez zaciśnięte zęby niczym zgrzyt metalowego ostrza.

Chciałabym wierzyć, że był to ryk pustego śmiechu po tym, jak ledwo trzymająca się na nogach Lena niemrawo zamachnęła się nożem na uzbrojonego w kałasznikowa albinosa.

Dalej mamy opis kotłowaniny, Lena sieka nożem jak oszalała, póki ktoś nie wytrąca jej go z ręki, jedna z Hien zaczyna ją dusić, wydaje się, że to już koniec...Aż tu wtem!

Zacisk na mojej szyi nagle znika i zachłystuję się powietrzem, które jak zimna woda wdziera mi się do płuc. Ląduję na czworakach i przez chwilę myślę, że muszę śnić, ponieważ czuję pod sobą strumień futra i tysięcy małych ciał. Aż wreszcie w głowie zaczyna mi się przejaśniać, świat powraca z mgły i uświadamiam sobie, że tunel jest pełen szczurów. Są ich setki: przeskakują jeden nad drugim, wiją się, uderzają o moje nadgarstki i szczypią w kolana.
Nagle w tunelu rozbrzmiewają echem dwa strzały, rozlega się krzyk bólu. Widzę nad sobą dziwne kształty, jacyś ludzie zmagają się z Hienami. Mają ogromne, płonące pochodnie, śmierdzące starym olejem, którymi przecinają ciemność.

Lena, co zrozumiałe, jest w pełni skonfundowana; z trudem rejestruje swoje otoczenie (słaniający się pod ścianą Juleczek, Hiena, której tajemniczy przybysze najwyraźniej podpalili koafiurę), w dodatku walczy z obrzydzeniem wywołanym ocierającymi się o nią szczurami.

Łkanie dławi mnie w gardle. Może umarłam i poszłam do piekła, by odpokutować za delirię i inne straszne rzeczy, które zrobiłam w życiu, może przyjdzie mi spędzić wieczność w nędzy i chaosie, tak jak zapowiada Księga SZZ tym, którzy wykazują nieposłuszeństwo.

Spokojnie, Leno, to nie może być piekło, jak na razie nie widać na horyzoncie żadnych liści.

- Wstań.
Podnoszę głowę. Nade mną stoją dwa potwory z pochodniami. Trudno mi myśleć o nich inaczej, bo tak właśnie wyglądają: jak bestie z podziemia, jak półludzie. Jeden z nich jest ogromny, właściwie olbrzym. Jedno oko ma mlecznobiałe, ślepe, a drugie ciemne, błyszczące jak u zwierzęcia. Druga postać jest zgarbiona, jej zakrzywione w pałąk plecy przypominają wypaczony kadłub łodzi. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy to mężczyzna, czy kobieta. Długie, tłuste włosy zasłaniają większość jej twarzy.

Przyjmuję zatem roboczo, że nowe postacie na scenie są antagonistami; ostatecznie w tym uniwersum jakiekolwiek fizyczne mankamenty są znakiem rozpoznawczym wyłącznie czarnych charakterów.

Hieny zniknęły.

Ale... tak po prostu? Ok, jedna zajęła się ogniem, ale co zresztą? Przestraszyli się szczurów, czy jak? Hieny były uzbrojone, a ci tutaj mają wyłącznie pochodnie; jakim cudem nie wystrzelali przynajmniej części towarzystwa?

Idź. — Człowiek szczur wskazuje pochodnią w kierunku ciemności. Pochyla się lekko i wolną rękę przyciska kurczowo do boku. Przypominają mi się strzały i czyjś krzyk. Zastanawiam się, czy został postrzelony.

Ha, zatem jednak! O co zakład, że to albinos postanowił uratować honor Hien?

Lena, zmęczona i przerażona, błaga nowo przybyłych, aby pozwolili im wydostać się ze stacji.



Idź — powtarza człowiek szczur i tym razem wymachuje pochodnią tak blisko mnie, że czuję ciepło jej płomienia.
Spoglądam na Juliana, który kręci głową. Przekaz w jego oczach jest jasny: nie mamy innego wyjścia. Odwracam się i ruszam we wskazanym kierunku. Człowiek szczur z pochodnią idzie za mną, a przed nami setki szczurów znikają w ciemności.


I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku: kontynuujemy nasz spacer z pięknymi inaczej i powracamy do przeszłości, gdzie po raz pierwszy spotykamy Hieny.


Zostańcie z nami!

Maryboo


***

Kochani, jak wskazuje tytuł dzisiejszej analizy, mamy pewne istotne ogłoszenie. Po długich naradach ustaliłyśmy, że od dziś posty będą pojawiały się dwa razy na miesiąc – po analizie na głowę.
Analizujemy już prawie dziesięć lat i chcąc nie chcąc, musiałyśmy w pewnym momencie podjąć decyzję o reorganizacji naszego dotychczasowego sposobu pracy. Powodów jest kilka, ale najistotniejszy z nich jest również najbardziej banalnym: brak czasu. Możemy spinać się, by zamieszczać nowy post co niedzielę – co w rezultacie wcześniej lub później doprowadzi do nieuniknionego spadku formy, gdy terminy staną się ważniejsze od jakości samej analizy – albo dać sobie nieco oddechu. Chcemy także w ten sposób uniknąć sytuacji, kiedy zmuszone jesteśmy przekładać wpisy z tygodnia na tydzień.

Mamy nadzieję, że pomimo owej zmiany nadal pozostaniecie z nami i będziecie towarzyszyć nam w podróży; kolejna analiza pojawi się w ostatni weekend listopada.

Dziękujemy za zrozumienie i – do zobaczenia!

Beige & Maryboo

36 komentarzy:

  1. "— Nigdy przedtem nie pozwolono mi popatrzeć — mówi Julian otwarcie i robi kolejny krok w moją stronę."
    "W tunelu głucho rozbrzamiało soczyste uderzenie. Julian cofnął się, jęcząc cichutko i trzymając za opuchniętą szczękę.
    - Ja też nie pozwalam ci popatrzeć - powiedziałam dobitnie i odwróciłam się, aby dokończyć ablucji."
    Ahhhh....
    Facet kontrolujący szczury? Corvo Attano, co ty robisz w tej szmirze???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś tak czułam, że występ Juleczka zainspiruje dziś twórczo wielu czytelników ;)

      Usuń
    2. Corvo... Rozegrajmy to w takim razie z wdziękiem radzieckiego czołgu i hiszpańskiej inkwizycji. Przewiduję dużo biegania na oślep i wiele trupów (skradanki trudne so :p)

      Usuń
    3. EJ WŁAŚNIE czy w polskim tłumaczeniu Dishonored Outsider nie jest Odmieńcem? CO TO ZA SPISEK

      Usuń
  2. Analiza z okazji moich urodzin :)) dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. >> Ciekawam, który pierwiastek jest w tym uniwersum odpowiedzialny za bezpieczeństwo/nagły napływ sił witalnych.

    Witamino D, obdarz mnie siłą, abym mogła sprzeciwić się delirii... :)

    Jeśli ktoś ma problem z ponownym polubieniem Julianka, proponuję headcanon; biedak był pobity, ranny, dużo czasu spędził w brudnych kanałach. Nic dziwnego, że to wszystko spowodowało gorączkę (może do tego zakażenie ran) i nie myśli jasno.

    Co do analiz - całkowicie zrozumiałe! Cieszę się, że nie zostają one zawieszone, a jeśli wam odpowiada więcej czasu, proszę bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Witamino D, obdarz mnie siłą, abym mogła sprzeciwić się delirii... :)" - swoją drogą, ciekawam, czy mieszanka religia + nauka ogranicza się tylko do tablicy Mendelejewa, czy też mieszkańcy Oliverversum wznoszą też modły do takich np. twierdzeń matematycznych.

      Przyjmę z radością każdy headcanon ratujący Juleczka, naprawdę chciałabym odznaczyć w swej analizatorskiej karierze przynajmniej jednego tru loffa, który nie będzie wzbudzał we mnie żądzy mordu.

      Dziękujemy za zrozumienie :)

      Usuń
  4. To już 10 lat? Naprawdę? Jak ten czas leci. Byłabym nieszczęśliwa gdybyście przestały analizować, ale z analizą dwa razy w miesiącu mogę żyć :)

    Analiza jak zwykle świetna.

    Julian nawet nie zbliżył się poziomu PŚ jeśli chodzi o bycie bucem zwłaszcza, że później się ogarnął i już pytał - podczas opatrywania. Trochę to smutne, że Oliver uważa lęk za podstawę romantycznej relacji nastolatków.

    rose29

    OdpowiedzUsuń
  5. "To już 10 lat? Naprawdę?" - tak dokładnie, to dziewięć i dwa miesiące ;)
    "Julian nawet nie zbliżył się poziomu PŚ jeśli chodzi o bycie bucem" - na szczęście dla nas wszystkich, PŚ jest zupełnie bezkonkurencyjny na tym polu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Juleczek po nn prostu byl w szoku widzac po raz pierwszy nagi, damski biust. Kazdy by palnął jakąś głupotę. A ten w dodatku był wygłodniały, obity, niewyspany. Myślę, że możemy mu wybaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swoją drogą, co to jednak znaczy wykreować od początku porządnego bohatera; może gdyby Oliver zrobiła to samo z PŚ, nie cieszylibyśmy się tak bardzo z jego zniknięcia ze sceny...

      Usuń
  7. Creepy moment Juliana wydaje mi się chwilowym opętaniem osłabionego biedaka przez Ducha PŚ zamierzającego wrócić do swej wybranki serca.
    Chiny miały broń palną i nie zdążyły ani razu strzelić do dwóch nastolatków osaczonych w tunelu, tak? Może McZłol płaci za torturowanie Julka, ale za zabicie przestanie?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Creepy moment Juliana wydaje mi się chwilowym opętaniem osłabionego biedaka przez Ducha PŚ zamierzającego wrócić do swej wybranki serca." - ha, moja teoria o vesselu się potwierdza!

      A co do Hien...wbrew pozorom to, że nie strzelali do młodych ma pewien sens - a raczej miałoby, gdyby Oliver pamiętała o własnym kanonie, ale do tego dojdziemy w swoim czasie.

      Usuń
  8. Truloff mojej bohaterki jest co prawda całkiem całkiem, ale ma ciemną skórę (pochodzi z magicznej społeczności, której mieszkańcy wywodzą się z Indii) zawsze to jakaś odmiana, prawda? No i nie jest przemocowcem.

    Juleczek pewnie chciał sprawdzić czy deliria zmienia wstyd i poczucie prywatności u ludzi. AWD może wiele zyskać na tej historii.

    Już 10 lat? Życzę kolejnych dziesięciu ;)

    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "No i nie jest przemocowcem." - a czy przynajmniej regularnie daje do zrozumienia swej ukochanej, że wie lepiej, co jest dla niej dobre/traktuje ją jak bezrozumne dziecko? Bo jeżeli nie, to czarno widzę Twoją drogę na listę bestsellerów :(

      Ha, Juleczek robiący wszystkie te obrzydlistwa ("blee, nieleczona dziewczyna mnie dotyka!") w imię nauki i postępu to całkiem niezły pomysł!

      Dziękujemy :)

      Usuń
    2. Niestety nie, co więcej zdarza się, że nie da radę rozwiązać problemów bez jej pomocy :( Choć prawdę mówiąc ona jest trochę bezrozumnym dzieckiem...

      Największą przeszkodą w drodze na listę bestsellerów to jest moje lenistwo...

      Oczywiście że to niezły pomysł {bo mój) I mogliby robić potem propagandówkę: patrzcie jak odmieńcy próbowali kusić Juleczka, który oczywiście dzielnie walczył ale jego męki były niepotrzebne! Gdyby był wyleczony jako dzidziuś...

      Małe a głupie

      Usuń
  9. W jakiej części książki już jesteśmy? Bardzo fajnie się czytało analizę! I w sumie dobrze, że będą dwa razy w miesiącu. Lepsze to niż przekładnie :). Czy gdy uporacie się z tą I następna częścią zabierzcie się za kolejną książkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniej więcej 70% książki za nami. Nad przyszłością póki co się nie zastanawiamy, została nam jeszcze trzecia część + nowelki ;)

      Usuń
    2. Jeśli będzie nowelka o Raven to w moim przypadku nie obejdzie się bez mocniejszych trunków haha

      Usuń
    3. Nowelki są cztery, każda z nich traktuje o innym bohaterze Oliverversum, łączy je zaś to, że są albo facepalmogenne, albo wkurzające, albo jedno i drugie.

      Maryboo

      Usuń
  10. Jeden z moich truloffów ma co prawda ładną mordkę, ale jest zdecydowanie chuderlawy i chodzi o lasce, nie widzę dla siebie przyszłości na listach bestsellerów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jeszcze da się go odratować - zawsze można napisać, że zaczął kuleć po wypadku, kiedy to ochronił heroinę własną piersią!

      Maryboo

      Usuń
    2. Jej, ktoś w końcu zrobił huderlawego truloffa!
      U mnie jak na razie wątek romantyczny jest jeden, między antagonistą a jego współpracownicą, ale nie wiem, czy truloffem można to nazwać...

      Usuń
    3. A co do laski to w Szóstce Wron główny bohater też jest chudy, ma laskę i fanki za nim szaleją, więc ten... inna sprawa, że jest wybitnie dla mnie wkurzający, mam nadzieję, że twój ma lepszy charakter :)

      Usuń
  11. "nigdy wcześniej nie pozwolono mi popatrzeć" - po 1.to był tak obleśny tekst, że nie mogłam uwierzyć, że to na serio znalazło się w książce o.O po 2: ee... Oczywiście, że nie pozwolono, bo zgodnie z zasadami nie wolno ci się, Juleczku, nawet zbliżyć do jakiejkolwiek dziewoi, chyba, że jest wyleczona. Na kogo więc chciałeś sobie popatrzeć, na własną matkę? To jeszcze bardziej obrzydliwe.

    Yaay, mamy nowe ugrupowanie? Niech zgadnę:Jaskiniowcy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Juleczek w ten sposób wyraża tęsknotę za odpowiednio zredagowanymi podręcznikami od biologii...

      Maryboo

      Usuń
  12. Widzę że tu się jakaś licytacja nietruloffowatości swoich truloffów odbywa. To się przyłączę, a co tam. Mój ma autyzm, w sumie stworzyłam go takiego nieświadomie i dopiero po 5 latach z hakiem sobie to uświadomiłam.

    OdpowiedzUsuń
  13. To i ja sie pochwale, bo u mnie historia jest tak nietruloffowata, ze bardziej chyba nie mozna.

    Pienkny i bogaty facet poznaje brzydka (!!!) dziewczyne. Poczatkowo w ogole nie zwraca na nia uwagi, ale kiedy poznaje troche jej charakter, w jego brzuchu zaczyna sie tworzyc ogrod botaniczny. Niestety, ukochana uwaza, ze poza ladna facjata i tlustego portfela nie ma on absolutnie zadnych zalet, co oznajmia wprost. Wobec tego trolover postanawia popracowac nad charakterem, zeby udowodnic ukochanej, ze sie pomylila...

    Nie mam szans, na topke Empiku, prawda? Niech ktos mnie przytuli:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem ciekawie brzmi. To wątek główny czy poboczny powieści?

      Usuń
    2. To póki co są tylko opowiadania, a główną bohaterką jest ta dziewczyna, ale już jako dorosła kobieta. Trólover zaś od kilku lat spoczywa na cmentarzu. Tę historię, którą opisałam wyżej, można poznać właściwie tylko z retrospekcji.

      Usuń
    3. Czytałabym. Gdzieś to publikujesz?

      Usuń
    4. Jeszcze nie, ale planuję wysyłać do wydawnictw. Jakby co, dam tu znać;)

      Szczerze mówiąc, powinnam serdecznie podziękować dziewczynom, bo to ich narzekania na bohaterki pozbawione fizycznych niedoskonałości sprowokowaly mnie do stworzenia bohaterki, która ma wysokie czoło, haczykowaty nos i fałdki na brzuchu, a jednak wzbudza sympatię otoczenia;)

      Dzieki, dziewczyny!

      Usuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń