piątek, 10 sierpnia 2018

Część XI


Tydzień temu wspominałam, że następna analiza może ukazać się z opóźnieniem z powodu napiętego grafiku – zarówno mojego, jak i Beige. Ponieważ jednak znalazłam chwilę czasu, postanowiłam podzielić się z Wami niniejszą mini-analizą. Na tę decyzję złożyło się kilka czynników, jak niechęć do zostawienia Was bez jakiejkolwiek lektury na weekend ;) ( jako że będę poza domem przez całą sobotę i niedzielę), oraz fakt, iż dzięki ucięciu analizy w tym miejscu możemy zachować pewną płynność i spójność historii. 




Pyk, pyk, pyk. Trzy małe eksplozje, jak petardy, które odpalaliśmy na Eastern Promenade w Dzień Niepodległości. Pojedynczy krzyk, wysoki i rozpaczliwy. A potem jedna wielka ściana hałasu. Postaci ubrane na czarno pojawiają się znikąd, zewsząd. Wynurzają się z kanałów, wyrastają jak spod ziemi, wyłaniają się w oparach cuchnącego dymu. Opuszczają się z budynków niczym pająki na długich, czarnych linach.

Gromkie brawa dla nowojorskich Jadź i Henryków, widać, że zabezpieczanie masowych imprez z szychami w rolach głównych mają opanowane do perfekcji. Pomijam już nawet te nieszczęsne kanały (w swoim czasie poświęcimy im zresztą nieco uwagi) – mam rozumieć, że tutejsza policja nie sprawdziła nawet okolicznych dachów?!

Wdzierają się w tłum, trzymając w ręku lśniące, ostre ostrza, zabierając ludziom portfele oraz zrywając naszyjniki z szyi i pierścionki z palców.

Autorko, drobna rada: jeśli chcesz, byśmy poczuli grozę sytuacji, nie wstawiaj do tekstu zdań, które budzą mimowolne skojarzenia z czarnymi charakterami z kreskówek (kojarzycie te wszystkie bajki, w których główny złol okrada niczego nieświadomych obywateli, zdejmując im z uszu kolczyki przy wtórze wesołej melodyjki? No właśnie). Uwierz mi, twoje Hieny są już wystarczająco jednowymiarowe.

Jak można się łatwo domyślić, wybucha powszechna panika; ludzie zaczynają przeciskać się do wyjścia, pani Jadzia otwiera ogień:

Jednemu z napastników opuszczających się po ścianie budynku udało się pokonać połowę drogi w stronę ziemi. Kula trafia go w plecy, jego ciałem wstrząsa spazm, a potem zwisa bezładnie na końcu liny, kołysząc się na wietrze.

Wiecie co? Na razie nie będę komentowała całego tego zajścia, ani też dumała nad sensem przeprowadzania ataku na miejsce, w którym aż roi się od służb z bronią palną. Niezależnie od tego, czy uznamy, że zepsutym, nie do końca normalnym Hienom opłacało się podobnie ryzykować dla potencjalnych łupów, czy też uznamy ich wyskok za przejaw wyjątkowego debilizmu - dana akcja tak czy inaczej stanie się kompletnie kuriozalna w świetle wydarzeń całego tomu.

Widzę plamę krwi rozprzestrzeniającą się powoli na białym materiale.
To jest koszmar. Koszmar z przeszłości. To się nie dzieje naprawdę.

A swoją drogą – czy Raven i Tack są świadomi, że Lena tak jakby nie do końca przepracowała traumę związaną z ucieczką z Portland i utratą PŚ? Czy w ogóle wiedzą o istnieniu tejże traumy? Bo rewolucjonista, który zastyga jako ta żona Lota będąc świadkiem postrzelenia przypadkowego statysty może jednak nie być najlepszym kandydatem na wojownika o równość, wolność, demokrację.

Rozentuzjazmowany tłum w końcu przewraca Lenę:

Ludzie biegają w panice i żeby uniknąć ciężkich butów, przetaczam się szybko z boku na bok. Wiem, że muszę podźwignąć się na nogi, ale kiedy próbuję się podnieść, znowu zostaję przewrócona. Tym razem czuję czyjś ciężar na plecach, nie mam czym oddychać.

I w dodatku została przygnieciona, co zbytnio nie dziwi, biorąc pod uwagę jej drobną posturę. Naprawdę, szczwana intryga zaczyna się prezentować coraz lepiej.

Na szczęście panika nie przesłania umiejętności logicznego myślenia; dziewczyna chwyta leżący nieopodal kawałek drewna i zaczyna dźgać otaczające ją odnóża, aby wydostać się z kłębowiska rąk i nóg.

Gdy czuję, że ciężar zelżał, podrywam się do góry i ruszam pędem w stronę sceny. Julian zniknął. A przecież miałam go pilnować, choćby nie wiem co.

No nie, być nie może! Jak to możliwe? Zgubiłaś go w tym morzu spanikowanych ludzi?! Kto mógłby pomyśleć!

Cóż, wiem, kto z całą pewnością NIE pomyślał o podobnym scenariuszu. Droga Raven – niezależnie od tego, co dokładnie przekazała ci Zainteresowana Strona, wiedziałaś, że na Times Square wybuchną dziś zamieszki. I naprawdę nie przewidziałaś, że niska, bynajmniej nie wyszkolona na profesjonalnego szpiega/agenta tajnych służb dziewczyna może zwyczajnie nie dać rady wykonać twojego polecenia?

Widzicie, kochani, właśnie o to chodziło mi, gdy pisałam w poprzedniej analizie, że Genialny Plan Raven od początku opiera się w znacznej mierze na szczęściu, jak również...

Aż nagle spoglądam w lewo i go dostrzegam. Poganiają go w stronę starego wejścia do metra, jak wszystkie inne zabitego deskami, ale widzę, że jeden z ochroniarzy popycha sklejkę do przodu. A więc to nie zapora, lecz drzwi. Potem znikają w środku, a wejście zamyka się z powrotem.

...na fantastycznym wyczuciu czasu naszej bohaterki. Naprawdę, Raven – co zrobiłabyś, gdyby Lena odwróciła głowę o pół sekundy za późno i w efekcie przybiegła do ciebie z płaczem, wyznając, że nie pojęcia, gdzie zawieruszył się Juleczek?

Na Times Square nadal panuje chaos, ludzie krzyczą, pan Heniek próbuje ustrzelić jak największą liczbę Hien.

Biegnę w stronę wejścia do metra, w którym zniknął Julian. Powyżej widzę wyblakły ciąg liter i cyfr z dawnego oznaczenia stacji: N, Q, R, i, 2, 3, 7. Pośrodku całego tego zamieszania jest coś uspokajającego: kod starego świata, znak z innego życia. Zastanawiam się, czy to możliwe, aby stary świat był gorszy niż to — tamta epoka oślepiających świateł, brzęczącego prądu i ludzi, którzy otwarcie okazywali uczucia. Zastanawiam się, czy oni także w panice tratowali jeden drugiego na śmierć i zwracali broń przeciwko swoim sąsiadom.

Nie ma co, wybrałaś sobie świetny moment na filozoficzne przemyślenia.

Znowu czyjś cios pozbawia mnie tchu i lecę do tyłu. Ląduję na lewym łokciu, słyszę chrupnięcie. Ból przeszywa mnie na wskroś.

A niech to, Lena znowu zrobiła sobie kuku. Zakładam, że ów pokiereszowany łokieć mieści się na skali bólu gdzieś pomiędzy „niedogodna utrata połowy łydki” a „bezwonna i bezproblemowa rana postrzałowa”.

Aż tu wtem! Za plecami Leny staje jedna z Hien, która ma chrapkę na jej plecak.

Sama nie wiem czemu, ale to tylko wzmaga moją wściekłość. Jak śmiesz? — chciałabym rzucić jej w twarz. Zepsułaś wszystko!

...Leno, czyżby aż tak zależało ci na wysłuchaniu przemowy Finemana?

Panna Haloway posłusznie zdejmuje plecak, ale zamiast oddać go Hienie, zaczyna robić w myślach przegląd jego zawartości:

Metalowa butelka, pusta. Parasol Tacka. Dwa batony muesli. Klucze. Księga SZZ w twardej oprawie. Tack nalegał, bym ją zabrała, i teraz się z tego cieszę. To prawie sześćsetstronicowa cegła.

Wow, Tack. Moje gratulacje, powoli w swej głupocie zaczynasz doganiać damę swego serca. Miałeś wpływ na to, co Lena wrzuci dziś do plecaka – i uznałeś, że na naklejkę „Odmieńcy aprobują” zasługują dwa batony i pusta butelka?

Powiedziałam: ruszaj się.
Hiena, zniecierpliwiona, pochyla się, by wyrwać mi plecak, a wtedy ja, pokonując ból, biorę zamach z całej siły. Plecak uderza ją w skroń z taką siłą, że zwala ją z nóg - przewraca się na bok i ląduje twardo na ziemi.

Wiecie co? Zrobiłam symulację w domowych warunkach (minus Hiena) i mam pewne wątpliwości, czy ogarnięta właśnie falą bólu z racji najnowszej kontuzji Lena dałaby radę machnąć plecakiem zwierającym sześćsetstronicową książkę i metalową butelkę na tyle szybko i zwinnie, by Hiena nie zdołała się uchylić, jeśli wręcz nie wyrwać jej łupu z rąk.

Lena zgrabnie wymierza powalonej Hienie dwa kopniaki z półobrotu w żebra, po czym rusza na poszukiwanie Juleczka:

Udaje mi się dotrzeć do wejścia do metra. Kładę rękę na drewnianej desce i przez chwilę stoję przed nią nieruchomo. Jej faktura jest kojąca, zahartowana deszczem i wiatrem, spalona słońcem: mały kawałek normalności w środku tego całego obłędu.

Przemyśleń wprost idealnie dobranych do sytuacji część druga.

Wreszcie popycham drzwi. Gdy się otwierają, uderza mnie ostry, stęchły zapach, a moim oczom ukazuje się nieprzenikniona ciemność. Wchodzę do środka. Zamykam za sobą drzwi.

Och, gwiazdeczko, widać, że nigdy nie oglądałaś filmów grozy. Zasada numer jeden: nie odcinamy sobie drogi ucieczki.

A swoją drogą, muszę wreszcie zadać to pytanie: Leno, to bardzo ładnie, że tak posłusznie wypełniasz rozkazy Raven, ale...co właściwie zamierzasz osiągnąć?

Skoro ochroniarze zaprowadzili Juleczka na stację metra, można założyć, że mieli w tym jakiś cel; nieważne, czy znajduje się tu tajny tunel do posiadłości Finemanów, czy też najzwyczajniej w świecie goryle skupili się na chwilowym odsunięciu Juliana od źródła zamieszek – chłopak znajduje się obecnie pod ochroną, w zamkniętej przestrzeni. Co dokładnie zamierzasz zrobić, gdy już go przyuważysz? Bo niestety, w obecnej sytuacji niewinny stalking raczej nie ma szans przejść niezauważony przez osoby trzecie (a może i samego zainteresowanego).

Zapach jest tu ostrzejszy. To won śmierci i rozkładu, zwierzęcych kości i gnicia.

Hm, teorię o tajnym tunelu można zatem zapewne wykluczyć. No nic, zobaczymy, co będzie dalej.

Gdzieś po lewej rozlega się monotonne kapanie. Poza tym jest cicho.
Rozciągające się przede mną schody pokryte są kawałkami pomiętych gazet, pogniecionych jednorazowych kubków, niedopałków papierosów, a wszystko jest słabo oświetlone elektryczną latarenką, z rodzaju tych, jakich używaliśmy w Głuszy. Ktoś musiał je tu wcześniej postawić.

To dosyć podejrzane, nie uważasz? Kto i w jakim celu miałby zostawiać zapaloną latarkę w opuszczonym miejscu, do którego oficjalnie nie ma wstępu – i to w samym środku dnia?

...Słowo daję, jak na istotę, która najpierw przeżyła akcję „Kłódka”, a później zmuszona była żyć w obozie...ekhm...przetrwania, ta dziewczyna jest wręcz porażająco niedomyślna.

Ruszam w stronę schodów z maksymalnie natężoną uwagą. Ochroniarze Juliana mogli słyszeć, jak otwieram drzwi. Mogą się na mnie czaić.

TERAZ wpadło ci to do głowy?

Przeklinam w myślach wszystkie skanery ciała i wykrywacze metalu. Oddałabym wszystko za nóż albo scyzoryk.

Ja wiem, że lepsza jakakolwiek broń, niż żadna, ale skoro już uprawiamy myślenie życzeniowe, to na twoim miejscu pofantazjowałabym raczej o jakiejś broni dalekiego zasięgu, bo scyzoryk na niewiele się zda w starciu z karabinem ochroniarza Zdzisia.

A wtedy przypominam sobie o kluczach. Znowu zdejmuję plecak. Kiedy zginam łokieć, ból promieniuje aż do ramienia, tamując mi dech w piersi. Szczęście w nieszczęściu, wylądowałam na lewej ręce — z unieruchomioną prawą nie byłoby ze mnie żadnego pożytku.

Bujać to my, ale nie nas; unieruchomiona prawa ręka w twoim przypadku oznaczałaby co najwyżej odkrycie nieznanych dotychczas możliwości lewej kończyny.

Lena, pozbawiona innej broni, robi prowizoryczny kastet z kluczy, po czym rusza w dalszą wędrówkę, przeskakując ponad zardzewiałymi bramkami wejściowymi. Niestety, napotyka przeszkodę natury logistycznej:

Stąd korytarz rozwidla się na kilka ciemnych tuneli, z których każdy oznaczony jest innym znakiem — kolejne litery i liczby. Julian mógł pójść którymkolwiek z nich.

Wiem, że sama przed chwilą snułam wizję tajnych przejść do Fineman Manor, ale Lena ani przez chwilę nie podejrzewa, że Julek mógłby używać stacji w takim celu. Dlaczego zatem w ogóle nie dziwi jej, że ochroniarze Juliana najwyraźniej nie tyle zaciągnęli go do pierwszego lepszego osłoniętego miejsca, co znają owe tereny na tyle dobrze, by w jakimś celu wprowadzać go w plątaninę tuneli?

Stacja pogrążona jest w mroku, ale Lenka boi się wracać po Absolutnie Nie Wzbudzającą Podejrzeń Latarkę, bowiem nie chce, by wydało ją światło.

Przystaję, sfrustrowana, nie wiedząc, co robić dalej. Zawaliłam, to pewne — i to swoje pierwsze zadanie dla ruchu oporu.

Usłużnie przypomnę, że zadanie brzmiało: „nie spuszczaj go z oczu” i moim zdaniem wywiązałaś się z niego nadzwyczaj dobrze, biorąc pod uwagę, że mało brakowało, a podzieliłabyś los Mufasy.

Ale przecież Raven i Tack nie mogą mnie winić za zgubienie Juliana, kiedy zaatakowały Hieny.

Dziewczyno, mówimy o tej samej damie, która zarzuca ciężko chorym osobom porządkującym narobiony przez nią syf, że są leniwe i niezaradne – oczywiście, że będzie cię za to winić.

Nie mogłam tego przewidzieć ani przygotować się na chaos. Nikt nie mógł.

Rzekłabym, że panie Halinki pracujące w Ochotniczej Służbie Małego Brata – mogły, a nawet powinny.

Stwierdzam, że najlepsze, co mogę zrobić, to przeczekać tutaj następne kilka godzin, dopóki policja nie zaprowadzi porządku. Jeśli będzie trzeba, zostanę tu na noc. Jutro jakoś dostanę się z powrotem na Brooklyn.

Taktyka w teorii niegłupia, zwłaszcza, jeżeli an zewnątrz nadal trwa – nomen omen – pandemonium, ale, Leno...czy naprawdę nie zastanawia cię ta latarka?

Lena widzi jakiś cień po lewej, próbuje się zamachnąć na przeciwnika, okazuje się, że to tylko szczur....Aż tu wtem!

I właśnie wtedy dochodzi mnie ten dźwięk, wyraźny i nie do pomylenia — dwa głuche uderzenia i cichy jęk:
Błagam...
To głos Juliana.

Na szczęście dla Genialnego Planu, Lena nie tylko jest wiernym podwładnym Raven, ale w dodatku, jak większość protagonistek YA, jest pozbawiona instynktu samozachowawczego, wobec czego zaczyna skradać się w stronę hałasu:

Po kilku krokach przystaję i nasłuchuję z nadzieją, że usłyszę następny dźwięk, że Julian znowu coś powie. Ale nie słyszę nic, z wyjątkiem monotonnego kap, kap, kap. Gdzieś tu musi przeciekać rura. A wtedy mój wzrok pada tam. Z kraty u sufitu zwisa ciało mężczyzny, z paskiem zaciśniętym wokół nabrzmiałej szyi. Nad nim na metalowej rurze skrapla się woda i skapuje na posadzkę tunelu. Kap, kap, kap. Jest tak ciemno, że nawet nie widzę jego twarzy — krata wpuszcza jedynie smużkę szarego światła z góry — ale po szerokości barków poznaję w nim jednego z ochroniarzy Juliana. U jego stóp leży drugi ochroniarz, zwinięty w pozycji płodowej, a z jego pleców wystaje długa rękojeść noża.

Ups, wygląda na to, że profesjonalni ochroniarze są jeszcze mniej zaradni od pani Halinki, skoro najwyraźniej zawlekli Złotego Chłopca Oliverversum nie do sprytnie ukrytego schronu/tajnego przejścia do bezpiecznej strefy, ale po prostu pierwszego zadaszonego miejsca, które im się natrafiło – nie sprawdziwszy nawet zawczasu (czytaj: przed samą imprezą), czy teren jest bezpieczny.

Julian po raz kolejny jęczy błagalnie, a Lena wreszcie zaczyna mieć ludzkie odruchy, wpadając w panikę i postanawiając jak najszybciej wydostać się ze stacji:



Błagam. Zabierzcie mnie stąd. Nigdy nie biegłam tak szybko. Zaraz serce wyrwie mi się z piersi. Nie mogę oddychać.
Nagle z obu stron wyrastają dwa czarne kształty i w moim przerażeniu jawią mi się niczym ogromne czarne ptaki, wyciągające skrzydła, żeby mnie nimi zakryć. Mężczyzna łapie mnie za nadgarstek. Klucze wypadają mi z ręki.
Nie tak szybko — mówi jeden z nich.
A potem przeszywający ból, błysk bieli. I pochłania mnie ciemność.


I to już wszystko na dziś. A w następnym odcinku: powracamy do Głuszy, gdzie żegnamy jednego ze statystów i otrzymujemy niecodzienną wiadomość od pana Wiesia.

Do zobaczenia!

Maryboo

20 komentarzy:

  1. ... atak Hien! Przez te kanaly i 'opuszczanie sie z budynkow' widze go w slo-mo. Nowy Jork ma chyba dosc wysoka zabudowe - i jakos tak widze Hieny, ktore powoli opuszczaja sie np. z 30 metrowego budynku. (... albo tlocza sie przy wyjsciu z kanalow, jeszcze sobie utrudniajac wyjscie.) Dynamika na 100%, cieszyc sie, ze ich nie wystrzelali jak kaczek :D

    >>Niezależnie od tego, czy uznamy, że zepsutym, nie do końca normalnym Hienom opłacało się podobnie ryzykować dla potencjalnych łupów

    Well... to w sumie ciekawe. Po co Hienom te lupy? Znaczy, blyskotki to nie jest cos, co samo w sobie przydaje sie do przezycia w Gluszy. Czy miedzy Malym Bratem a Glusza istnieje przemyt na taka skale, zeby w ogole mozna bylo 'wydac na cos' pochwycone lupy?

    czy ogarnięta właśnie falą bólu z racji najnowszej kontuzji Lena dałaby radę machnąć plecakiem zwierającym sześćsetstronicową książkę i metalową butelkę na tyle szybko i zwinnie, by Hiena nie zdołała się uchylić, jeśli wręcz nie wyrwać jej łupu z rąk.

    ... jesli ta butelka nie ma jakichs ultragrubych scian, to js tego nie kupuje.Musialaby miec naprawde duzego farta, zeby 'dobrze' trafic tym plecakiem. I jakos nie wierze, ze zdolalaby kogos tym powalic. (W ogole, jak ona sie tym plecakiem zamachnela? Lezac na ziemi chyna trudno wziac dobry zamach...)

    >>Przeklinam w myślach wszystkie skanery ciała i wykrywacze metalu. Oddałabym wszystko za nóż albo scyzoryk.
    ... Wlasciwie co ta ameba chcialaby osiagnac? Walczyc z ochroniarzami Julka? Po co? (Inaczej przy spotkaniu moglaby np. sie tlumaczyc, ze uciekala przed zamieszkami. A tak nawet jesli wygralaby, to spalilaby plan RO.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Nowy Jork ma chyba dosc wysoka zabudowe - i jakos tak widze Hieny, ktore powoli opuszczaja sie np. z 30 metrowego budynku." - gdyby nie to nieszczęsne podkreślanie Times Square, to możnaby przynajmniej założyć, że to jakaś dzielnica z uroczymi kamieniczkami, no ale że jest, jak jest... ;)

      "Well... to w sumie ciekawe. Po co Hienom te lupy? Znaczy, blyskotki to nie jest cos, co samo w sobie przydaje sie do przezycia w Gluszy." - Hieny lubią handlować. O problematyce tego założenia będziemy mówić w swoim czasie.

      "... Wlasciwie co ta ameba chcialaby osiagnac? Walczyc z ochroniarzami Julka? Po co? " - myślę, że nie chciała; tu akurat zadziałał moim zdaniem zwykły instykt przetrwania.

      Maryboo

      Usuń
    2. Bardziej mi o obiekty tego handlu chodzilo. I raczej nawet portfele niz bizuterie. Dolary (?) Malego Brata sa poza Valid Communities bezuzyteczne, nie?

      Jakbym mial strzelac na jakas jednostke 'monetarna', ktora moga sie poslugiwac miedzy soba odmiency, to pewnie wybralbym pieniadze pobliskiej Kanady...

      PS. also, zeby nie bylo, ze sie tylko czepiam biednej ksiazki - w sumie zabudowa Times Square tlumaczy, dlaczego nie sprawdzono dachow :P jakby mnie sie ktos zapytal 'ej, panie Wieslawie, czy mysli pan, ze na dachu tego wiezowca sa ninja? Powinnismy sprawdzic? ', to pewnie wyslalbym takiego ktosia do diabla.

      Inna sprawa, ze w innej ksiazce podejrzewalbym wklad Malego Brata w akcje. np. na zasadzie gambitu frakcji radykalnej wewnatrz partii - popierajacej wczesniej Finemanow - ktory ma osmieszyc zwolennikow wstrzemiezliwosci i dac impuls do mocniejszych rozwiazan.

      Usuń
    3. "PS. also, zeby nie bylo, ze sie tylko czepiam biednej ksiazki - w sumie zabudowa Times Square tlumaczy, dlaczego nie sprawdzono dachow :P jakby mnie sie ktos zapytal 'ej, panie Wieslawie, czy mysli pan, ze na dachu tego wiezowca sa ninja? Powinnismy sprawdzic? ', to pewnie wyslalbym takiego ktosia do diabla." - zwłaszcza, jeżeli Wiesiu byłby zaledwie jednym z ochotników, a nie opłacaną rządowo policją - tak się kończy oszczędzanie na ludziach ;)

      Maryboo

      Usuń
  2. O, jednak warto było wejść przed czasem <3

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE ROZUMIEM
    Och jakie te Hieny straszne, wyrywają plecaki i błyskotki. I jeszcze ładnie o nie proszą, zamiast wyrwać i poprawić łokciem w twarz. Oliver chce zjeść ciastko i mieć ciastko, niby napisać groźną scenę, ale boi się wprowadzić prawdziwe zagrożenie. Czemu ci rebelianci z koziej dupy, skoro rzekomo są takimi potworami, nie zabijają po prostu ludzi?
    Lena chce walczyć z ochroniarzami??? Toż jej przykrywka pójdzie w pizdu. I jak niby chce wygrać???? Byłem przekonany, że jej zadaniem było właśnie zaaranżowanie wpadnięcia na Julka, ona niby w panice, ucieka przed tłumem, Julek jej pomaga, zabiera do domu, ona wtedy coś podkrada/podgląda, wkręca się w łaski, szpieguje... A ona chce się lać na KLUCZE z ochroniarzami?? Gdzie tu sens...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachowanie tej konkretnej Hieny jest w ogóle kuriozalne w świetle dalszych wydarzeń, ale do tego dotrzemy w swoim czasie.

      Ja myślę, że z tymi kluczami włączyła jej się po prostu reakcja obronna, ale plan ze spanikowaną dziewuszką byłby całkiem niezły - nic dziwnego, że na niego nie wpadła, w tej serii mało kto wpada na niezłe pomysły.

      Maryboo

      Usuń
  4. zrywając naszyjniki z szyi i pierścionki z palców.
    Taki obdarcie tłumu z błyskotek trwa.Ile oni to robią?
    Czy w ogóle wiedzą o istnieniu tejże traumy?
    No,mogło się nie zgadać...:)
    Ląduję na lewym łokciu, słyszę chrupnięcie. Ból przeszywa mnie na wskroś.
    Akurat tu muszę pochwalić :heroina nie wychodzi bez szwanku.
    bo scyzoryk na niewiele się zda w starciu z karabinem ochroniarza Zdzisia.
    Ochroniarz Zdzisiu jak dobry szturmowiec nie trafi..
    jawią mi się niczym ogromne czarne ptaki,
    "Jam myślała, że to maki, ze ogniste leca ptaki, a to ułaniiiiii!!!"
    Te ptaki to Hieny?

    Fajnie się czytało,czekam na dalszy ciąg!

    Chomik


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ochroniarz Zdzisiu jak dobry szturmowiec nie trafi.." - w sumie racja, w tym uniwersum Lena nie ma się czego obawiać, o ile będzie stała dalej niż metr od zagrożenia.

      Maryboo

      Usuń
  5. Jak sobie wyobrazam te hieny, ktore sie spuszczaja z dachów wieżowców to mam ochotę prychnąć śmiechem. Kogo oni zatrudniają do bycia ochroniarzem na takich imprezach? UH! Analiza jak zaawsze świetna, pozdrawiam /Lawenda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja autentycznie mam wrażenie, że Oliver pisząc tę scenę wyobrażała sobie znacznie niższe budynki (to, albo Hieny są jak ninja).

      Maryboo

      Usuń
    2. Może tak było albo jakoś zburzono miasto i postawiono Max 3 piętrowe¿

      Usuń
  6. I kiedy myślisz, że najbardziej absurdalnie być nie może...
    Nie czaję tego wątku z tunelem. Zupełnie. Mam cichą nadzieję, że w przyszłym tygodniu trochę rozjaśni się z jakiego powodu i ci ochroniarze i Lena postąpili tak, a nie inaczej. Ale sądząc po Twoich komentarzach jest to marzenie ściętej głowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przyszłym tygodniu wracamy do Głuszy, ale za dwa tygodnie skaczemy do teraźniejszości, z tym, że nie jestem pewna, czy cokolwiek Wam się w związku z tym rozjaśni ;)

      Maryboo

      Usuń
    2. No tak, zapomniałam o tym. Sorki. To chyba przez to, że w tej Głuszy nie dzieje się nic ciekawego.

      Usuń
  7. Coś mi się kojarzy, że w poprzednim tomie Lenkę i PŚ (wciąż mam cichą nadzieję, że jednak Ś.P.) gonił helikopter. Czemu więc nie można było użyć kilku helikopterów w celu sprawdzenia dachów z powietrza? W końcu nie mówimy o normalnie funkcjonującym państwie tylko Wannabe Korei Północnej, więc należałoby zagrożenia szukać wszędzie i w każdym człowieku widzieć zdrajcę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic z tego, kasa świeci pustkami, władze wydały wszystkie zasoby na Lenkę i PŚ.

      Maryboo

      Usuń
    2. Mam teorie, ze w kazdym dystrykcie bylo dokladnie tyle samo policji, niezaleznie od ilosci mieszkancow. Czyli np trzydziestu policjantow z zapadlej wsi z nudow ganialo imprezujacych nastolatkow, ale tez trzydziestu policjantow z NYC musialo obstawiac wielotysieczny event polityczny.

      Usuń
    3. Teoria niezła, ale pamiętaj, że porządkowi pod koniec "Delirium" zaczęli rozmnażać się przez pączkowanie!

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń