TERAZ
Nadchodzi słoneczny poranek dnia
manifestacji:
Raven i Tack wychodzą razem ze mną, chociaż poinformowali mnie, że na miejscu się rozdzielimy. Moim zadaniem jest trzymać się jak najbliżej sceny. Mam obserwować Juliana, zanim odwiozą go do Columbia Memorial, gdzie zostanie poddany zabiegowi.— Nie spuszczaj go z oczu, choćby nie wiem co — instruuje mnie Raven. — Choćby nie wiem co, jasne?
...No i się
zaczyna.
* wzdycha ciężko
*
Cóż, prędzej czy
później musiało to nastąpić. Kochani czytelnicy: powitajmy na
scenie główną intrygę tego tomu. Na razie czai się jeszcze
nieśmiało w kąciku, ale uwierzcie mi na słowo – gdy w końcu
rozgości się na dobre na kartach książki, zrobi to z pełnym
przytupem.
W poprzednich
analizach wspominałam już, że naczelną autorką tajnego planu
Odmieńców jest Raven. Aby uprzedzić wasze pytania:
a) nie, Lena (a
zarazem i czytelnicy) nie będzie miała pełnego obrazu sytuacji
niemalże do końca książki
b) nie, nie będzie
spoilerów dotyczących najważniejszych punktów planu (skoro my
musiałyśmy przełknąć ową falę kretynizmów za jednym zamachem,
to Wy też; poza tym, nasze analizy straciłyby sporo uroku,
gdybyście z góry wiedzieli, że pewne elementy – na pierwszy rzut
oka całkiem logicznie i interesujące – nie mają za grosz sensu w
szerszej perspektywie)
c) tak, spisek jest
dokładnie tak idiotyczny, jak można by się tego spodziewać po
Raven.
Mając to wszystko
na uwadze, nie mogę się jednak powstrzymać od pewnego komentarza.
Myślę, że na tym etapie jest dosyć jasne, że projekt Raven
zakłada jakiś rodzaj interakcji między Leną a Julianem, choćby
miały się one ograniczać do stalkingu/bycia stalkowanym. A w takim
układzie...
— Dlaczego? — pytam, choć wiem, że moje pytanie po zostanie bez odpowiedzi. Mimo że jestem członkiem ruchu oporu, nie wiem prawie nic o tym, jak ruch funkcjonuje ani co chce osiągnąć.— Ponieważ ja tak mówię.
...radziłabym
jednak wtajemniczyć kluczowego pionka przynajmniej w najogólniejsze
założenia planu.
Widzicie, tak się
składa, że aby mała konspiracja Raven w ogóle mogła dojść do
skutku, Lena musi zagrać idealnie wedle scenariusza ułożonego
przez starszą z dziewczyn – a przynajmniej wedle tych elementów
scenariusza, nad którymi Raven ma jakąkolwiek kontrolę (a jak się
w przyszłości przekonamy, owa kontrola pozostawia nieco do
życzenia). Jakkolwiek uświadamianie jej, na czym dokładnie
ma polegać jej rola zdecydowanie nie byłoby dobrym pomysłem
(przede wszystkim dlatego, że...no cóż...istnieje spora szansa, że
panna Haloway zebrałaby gromkie brawa od czytelników, perorując
niby-szefowej, co sądzi o jej genialnych pomysłach), pozostawienie
jej wyłącznie z ogólnikową instrukcją może skutkować spaleniem
projektu jeszcze przed jego właściwym rozpoczęciem – zwłaszcza
że, jak przekonamy się w następnym odcinku, już od samego
początku funkcjonowanie planu opiera się w olbrzymiej mierze na
szczęściu i idealnym wyczuciu czasu bohaterów.
A pomijając już
wszystko – mam rozumieć, że Lena serio nie wie nawet po co
(w najogólniejszym choćby sensie) Raven i Tack zawlekli ją do
Nowego Jorku?! Ona po prostu... ot, tak dała się zawieźć na teren
wroga, stworzyć sobie nową tożsamość i narażać się dzień po
dniu – nie wiedząc, czemu to wszystko ma właściwie służyć? To
się dopiero nazywa idealizm i walka za ideę!
Ostatnią część zdania wymawiam bezgłośnie razem z nią, odwrócona do niej plecami.
Zaiste, świetnie
się zapowiada; od razu widać, że mamy tu do czynienia z dojrzałymi
bojownikami o wolność.
Lena komentuje, że
miasto zwiększyło liczbę autobusów ze względu na tłumy
obywateli zmierzających na manifestację:
Na demonstracji oczekuje się dwudziestu pięciu tysięcy osób: około pięciu tysięcy członków AWD oraz tysięcy widzów i obserwatorów.
Faktycznie całkiem
sporo. Co rodzi kolejne pytanie: dlaczego w „Delirium” nigdy nie
słyszeliśmy nic o pochodach na cześć Małego Brata, czy to
organizowanych przez AWD, czy inną podobną grupę? W Oliverversum
propaganda powinna kwitnąć na każdym kroku, a obywatele być
indoktrynowani od dzieciństwa – jakim cudem Lena nie spędzała
swych młodzieńczych lat w Portland, deklamując wierszyki
wychwalające remedium?
Będzie tam też wiele grup, które sprzeciwiają się AWD i koncepcji wcześniejszych zabiegów.„Zabieg po prostu nie jest jeszcze bezpieczny dla dzieci — mówią — i konsekwencją mogą być straszliwe straty społeczne: stworzymy w ten sposób naród wariatów i idiotów". AWD twierdzi z kolei, że tamci są zbyt bojaźliwi. Ich zdaniem korzyści o wiele przewyższają ryzyko. A jeśli zajdzie taka potrzeba, po prostu powiększy się więzienia i poupycha tam uszkodzone jednostki, by nie drażniły swym widokiem reszty społeczeństwa.
Natomiast oficjalna
linia partii brzmi...?
Myślę, że to
dobry moment, aby wspomnieć o naczelnym problemie, jaki mam z
istnieniem AWD: Lena nie żyje w demokratycznym, wolnym kraju. Tu w
ogóle nie powinno być miejsca na tego rodzaju dyskusje – albo
pomysł AWD podoba się tym na górze, albo zwijamy majdan. Thomas
Fineman, lobbując za wcześniejszym wstrzykiwaniem remedium,
pośrednio poddaje krytyce rząd Małego Brata, stojąc zarazem na
czele niezwykle silnej, wzbudzającej powszechny szacunek
organizacji; jakim cudem nie tylko nadal może sobie chodzić luzem
po Oliverversum, ale w dodatku być jedną z ważniejszych i
bogatszych osobistości?
* wzdycha *
Z drugiej strony...
nawet nie wiem, czy mogę to uznać za błąd. Widzicie, im dalej w
las, tym bardziej niespójny staje się świat przedstawiony
trylogii; dość powiedzieć, że gdy dojedziemy do końca „Requiem”
naprawdę ciężko będzie zrozumieć, co właściwie próbują
osiągnąć bohaterowie – i jak ma się to do ustroju panującego w
Oliverversum. Kto wie, może faktycznie nikogo tu nie dziwi i nie
obchodzi, że kwestie tak istotne dla funkcjonowania społeczeństwa,
jak aplikowanie remedium w konkretnym wieku poddawane są powszechnej
– i powszechnie akceptowanej – krytyce.
Nasi bohaterowie
wsiadają do autobusu:
Raven i Tack nie rozmawiają z sobą, pewnie znowu się pokłócili. Wyczuwam panujące między nimi napięcie, co tylko wzmaga mój niepokój.
No...nawet na
pewno. Byłaś przecież świadkiem ich kłótni i chociaż (jak
zwykle) nie wtajemniczyli cię w żadne szczegóły, wiesz, że ma to
coś wspólnego z manifestacją, na którą zmierzacie.
Raven znajduje dla nich dwa wolne miejsca obok siebie z tyłu autobusu, ale Tack, o dziwo, siada koło mnie.— Co ty wyprawiasz? — pyta Raven, nachylając się do przodu.Musi uważać, by nie podnosić głosu. Wyleczeni się nie kłócą. To jedno z dobrodziejstw zabiegu.
Wątpię, żeby
wyleczeni przejmowali się też drobiazgami w rodzaju partnera do
wspólnej podróży komunikacją miejską, skoro uczucie zazdrości i
wszystkie jej pochodne powinny być im najzupełniej obce. A skoro o
zazdrości mowa - Raven, czy w dzień taki jak ten naprawdę nie masz
poważniejszych problemów?...No, chyba że boisz się, że Tack
wykorzysta ów bezpieczny dystans, by puścić farbę w kwestii
Genialnego Planu, w takim układzie twoje zdenerwowanie jest w pełni
zrozumiałe; na twoim miejscu też bym wolała, aby Lena nie
wiedziała zawczasu, na jaką minę zamierzacie ją wpakować.
Tack uspokaja swą
lubą, iż chce tylko upewnić się, że Lena dobrze się czuje:
Rano nie byłam zdenerwowana, dopiero teraz udzielił mi się ich niepokój. Najwyraźniej martwią się o coś i wydaje mi się, że znam tego przyczynę: pewnie wierzą, że pogłoski o Hienach okażą się prawdziwe. Pewnie uważają, że Hieny zamierzają zorganizować atak, że spróbują w jakiś sposób zakłócić manifestację.
Aaach. Hieny. Już
wkrótce zagoszczą oficjalnie w naszych analizach i skłamałabym
twierdząc, że czekam z niecierpliwością na ten moment.
Nasi bohaterowie
docierają na obrzeża Times Square (autobus nie jest w stanie
wjechać dalej), gdzie nie wciśniesz nawet szpilki:
Na ulicach roi się od ludzi, którzy tworzą jeden wielki kalejdoskop twarzy, płynącą rzekę kolorów. Są tu też porządkowi, zarówno ochotnicy, jak i zawodowi, w nieskazitelnych mundurach, oraz uzbrojeni strażnicy stojący nieruchomo w rzędzie, patrzący wprost przed siebie, podobni do żołnierzyków dla zabawy ustawionych w szeregu, gotowych do wymarszu. Tyle że ci prawdziwi noszą ogromne pistolety, a ich lufy połyskują groźnie w słońcu.
Wygląda na to, że
włodarze Nowego Jorku mają pewien problem z dopięciem budżetu:
władze Portland było bez problemu stać na zaopatrzenie pani Jadzi
w karabin, helikopter i czołg w celu spacyfikowania jednej
nastolatki, a ci biedacy mają jeno kilka pistoletów na wielką,
zbiorową imprezę, podczas której mnóstwo rzeczy może wymknąć
się spod kontroli.
Gdy tylko wchodzę w tłum, ludzka fala napiera na mnie ze wszystkich stron i chociaż Raven i Tack idą tuż za mną, kilkakrotnie tracę ich z oczu. Teraz już rozumiem, dlaczego wszystkie instrukcje dali mi wcześniej. Nie ma szans, żebyśmy utrzymali z sobą kontakt.
Primo: Owszem,
gdyby Raven i Tackowi na tym zależało moglibyście utrzymać ze
sobą kontakt: jesteście zdesperowanymi buntownikami w tłumie
(rzekomych) beznamiętnych zombie, kilka kuksańców w bok
załatwiłoby sprawę.
PS: Słowem –
kluczem jest tu „gdyby”.
Secundo: Jakie znów
instrukcje?! „Gap się na Finemana juniora jak cielę na malowane
wrota”? Toć ty nawet nie wiesz, po co cię tu przywlekli!
Jest potwornie głośno. Porządkowi kierują ruchem pieszych za pomocą gwizdków, a z oddali dochodzą mnie śpiewy i bicie bębnów. Demonstracja oficjalnie ma się zacząć za dwie godziny, ale już teraz słychać rytm pieśni AWD: „W liczbach nasze schronienie, nic więcej nam nie trzeba...".
No...zasadniczo to
zdaniem szefa całego tego cyrku trzeba wam możliwości
wcześniejszego aplikowania remedium, więc piosenka jest nieco ni w
pięć, ni w dziewięć.
Widzę setki powiewających białych chorągwi, znaków poparcia dla AWD — i tylko kilka szmaragdowych, symboli opozycji.
Albowiem, jak
wszyscy doskonale wiemy, w totalitarnych krajach wywieszanie znaków
sugerujących przynależność do ruchu sprzeciwiającemu się
założeniom partii (nie, żebyśmy wiedzieli, jakie właściwie jest
założenie partii, więc ten komentarz mógłby na dobrą sprawę
dotyczyć obu stron) jest absolutnie dozwolone i nie kończy się
żadnymi reperkusjami.
— Lena! — Odwracam się. Tack przepycha się przez tłum i wciska mi do ręki parasol. — Zapowiadali na później deszcz.Po idealnym, bladoniebieskim niebie płyną pasemka pierzastych chmur, jak białe kosmyki włosów.
— Nie sądzę... — zaczynam, ale Tack przerywa mi.— Po prostu go weź — mówi. — Zaufaj mi.
Wstęp do
Genialnego Planu, odsłona druga.
I znów, nie
zdradzając zbyt wiele: myślę, że i bez moich wskazówek
domyślacie się, że ów parasol ma odegrać jakąś rolę w
intrydze Raven i Tacka. Uwierzcie mi na słowo: wciskanie go Lenie
bez żadnego wytłumaczenia (bo trudno tę marną wymówkę nazwać
dobrym uzasadnieniem) to jedna z najgłupszych rzeczy, jakie mogli
uczynić – i tylko dzięki Imperatywowi Narracyjnemu ich
niedbalstwo i niechęć do wtajemniczania dziewczyny w jakiekolwiek
szczegóły nie zakończy się tragedią.
— Dzięki. — Silę się na wdzięczność w głosie.Podobna troskliwość to rzadkość u Tacka.
* przypomina sobie,
do czego to wszystko doprowadzi *
He, he, he.
Widzę, jak przygryza wargę. Taką samą minę widziałam u niego, kiedy w naszym nowojorskim mieszkaniu siedział nad układanką i nie mógł dopasować wszystkich elementów. Wydaje mi się, że chce mi powiedzieć coś ważnego, dać jakąś radę, ale w ostatniej chwili najwyraźniej zmienia zdanie, bo mówi tylko:— Muszę dogonić Rebeckę — przy czym zacina się przy oficjalnym imieniu Raven.
Wątek Tacka w tej
książce nieco mnie bawi, bo facet ewidentnie widzi luki w Genialnym
Planie polegającym na trzymaniu Leny w błogiej nieświadomości -
ale cóż robić, kiedy alternatywą jest spanie na kanapie...
Zabieram się do pakowania parasola (…) kiedy nagle dociera do mnie, że nie wiem, co mam zrobić po demonstracji, ani gdzie się z nimi spotkać.
* wzdycha *
Słuchajcie, ja wiem, że to nieogarnięcie Leny jest potrzebne, żeby
popchnąć fabułę w konkretnym kierunku – ale serio, czy ta
lebiega W OGÓLE nie zainteresowała się wcześniej tym, po co idą
na manifestację, jaki jest plan i jej rola w nim? Owszem, Raven
bardzo lubi zbywać dziewczynę półsłówkami, ale gdyby ta zadała
konkretne pytanie w rodzaju: „O której i gdzie zbiórka po
manifie?” musieliby podać jej jakiekolwiek bądź (choćby
fałszywe) informacje, a sama Lena przynajmniej nie sprawiałaby
wrażenia dziecka we mgle, które ma mniej wspólnego z
rewolucjonistką, a więcej z nastolatką, która pojechała na
koncert ze starszym, niechętnym jej rodzeństwem, myślącym tylko o
tym, jakby tu spławić małolatę.
Tack zostawia
dziewczynę samą w tłumie; porządkowy szturcha ją pałką (uff,
Jadzia pożyczyła im przynajmniej część sprzętu!), aby nie
tamowała ruchu.
Przy Trzydziestej Ósmej Ulicy mijam wraz z tłumem barierki, przy których musimy przystanąć w kolejce, aby pozwolić się przeszukać policjantom z wykrywaczami metalu. Sprawdzają także szyje — niewyleczeni podczas manifestacji znajdą się w osobnym sektorze — i skanują dowody, choć na szczęście nie wrzucają wszystkiego do SWD, Systemu Weryfikacji Danych.
Lena mówiąc o
szczęściu ma na myśli czas, który oszczędzają z racji braku
drobiazgowej kontroli, ale wiecie co? Ja tam uważam, że NAPRAWDĘ
ma szczęście.
Raven, Tack i Lena
zdobyli gdzieś fałszywe dokumenty – w porządku, tego rodzaju
rzeczy można ostatecznie jakoś skombinować/znaleźć
utalentowanego fałszerza. Ale jak wiemy od czasów „Delirium”,
każdy z owych dowodów znajduje się też w globalnej sieci. I tu
rodzi się pytanie – czy zdołali też znaleźć zdolnego hakera,
który pomógłby im wprowadzić dane do systemu?
„Cóż” - powie
ktoś z was - „Poradzili sobie ze zdobyciem nowych tożsamości,
mogli poradzić sobie i z tym”. Niby racja, weźmy jednak pod
uwagę, że grzebanie w zapewne świetnie zabezpieczonej sieci nie
jest tym samym, co podrobienie fizycznego dokumentu. Nasze aniołki
potrzebowałyby kogoś utalentowanego i/lub znajdującego się na
tyle wysoko w szeregach, kto mógłby przeprowadzić niezauważony ów
mały sabotaż. I tu pojawia się kolejny problem: te ciamajdy nie
były w stanie przeżyć kilku tygodni bez szamponu podrzucanego im
przez pana Wiesia. Czy autorka naprawdę oczekuje, że uwierzę w to,
iż ta banda fajtłap, która nie potrafiła przeżyć jednej zimy w
Głuszy bez pomocy z zewnątrz, poradziła sobie z tak karkołomnym
zadaniem, jak powrócenie do świata żywych bez wzbudzania
czyjejkolwiek uwagi?
I jeszcze jedno.
Raven i Tack (jak się w swoim czasie dowiemy) nie muszą aż tak
przejmować się tą kwestią, ale Lena uciekła do Głuszy zaledwie
kilka miesięcy wcześniej. Jej oryginalny dowód, choć
unieważniony, może, a nawet powinien znajdować się nadal gdzieś
w cyfrowych archiwach – właśnie po to, żeby w razie czego można
było złapać rebelianta, który pod fałszywymi danymi próbuje
zakraść się z powrotem do Oliverversum. Tymczasem pana Haloway
nigdy nie obawia się, że niemal identyczne zdjęcie – połączone,
dodajmy, z podobnym i charakterystycznym imieniem (zakładam, że
Lena obecnie używa zdrobnienia, podczas gdy na oficjalnym dowodzie w
Portland widniała jako Magdalena) – mogłoby, niczym w filmach
akcji, doprowadzić do rozpoznania przez system i wyświetlenia
wielkiego napisu „Buntownik” na czytniku pana ochroniarza. Od
razu mówię – nie wiem, czy przy ichniej technologii byłoby to
możliwe, ale tak czy inaczej nawet lekka obawa i zdenerwowanie (choćby irracjonalne) ze
strony naszej narratorki byłyby zrozumiałe - było nie było, dekonspiracja w jej przypadku równałaby się wyrokowi śmierci.
Nawet z tym przejście całej kontroli zajmuje godzinę. Za bramkami bezpieczeństwa ochotnicy rozdają chusteczki antybakteryjne: małe, białe paczuszki z wydrukowanym logo AWD. „CZYSTOŚĆ IDZIE W PARZE Z POBOŻNOŚCIĄ. BEZPIECZEŃSTWO TKWI W DETALACH. SZCZĘŚCIE LEŻY W METODZIE.”
Co ma piernik do
wiatraka? AWD lobbuje za wcześniejszym zabiegiem, a nie poprawieniem
stanu higieny w Oliverversum.
Lena dociera na
Times Square, bębny bębnią, śpiewy się niosą:
Widziałam raz zdjęcie Times Square sprzed ery remedium, sprzed zamknięcia granic. Tack znalazł je niedaleko Ocalenia — azylu w New Jersey, niedaleko Nowego Jorku, po drugiej stronie rzeki. Mieszkaliśmy tam przez jakiś czas, czekając na podrobione dokumenty.
Aha. A może coś
więcej w tym temacie? Jakim cudem Odmieńcy nawiązali z kimś
kontakt w New Jersey w tak delikatnej sprawie, skoro ich komunikacja
z panem Wiesiem w kwestii dostarczenia paczki cukru ograniczała się
do farb? W przypadku fałszywych dokumentów trzeba wszak ustalić
nieco więcej detali, nie mówiąc już o tym, że nasza Złota
Trójca musiała gdzieś cyknąć sobie sweet focie. Z kim się
skontaktowali? Jak dokładnie wyglądały odbiór dokumentów i
ostateczne przejście przez granicę? Nic? Nada?...Rozumiem, jedziemy
dalej.
Pewnego dnia Tack pod stosem kamieni i zwęglonych belek znalazł nietknięty album ze zdjęciami. Wieczorami przeglądałam go i udawałam, że te zdjęcia — to życie wśród przyjaciół oraz roześmianych twarzy — należą do mnie.
Rozumiem dziewczynę
– album z dzieciństwa i liściki z podstawówki przepadły, więc
trzeba się cieszyć tym, co się ma.
Obecnie na Times
Square znajduje się wielka scena i znaki AWD (czerwone i białe
kwadraty).
Zjednoczony Kościół Religii i Nauki zajął jeden billboard i oznaczył go swoim symbolem: ogromną dłonią trzymającą cząsteczkę tlenu.
Nadal śmieszne.
Lena wspomina, że
na starym zdjęciu Times Square lśniło feerią barw i światłami:
Żarówki wciąż tu są, ale od dawna nie świecą. Na wielu z nich siedzą gołębie. W Nowym Jorku i siostrzanych miastach limituje się zużycie prądu, tak samo jak w Portland — i chociaż samochodów i autobusów jest tu więcej, przerwy w dostawie prądu są częstsze i bardziej dotkliwe. Po prostu za dużo tu ludzi i nie da się wszystkich zadowolić.
Nie, ten cytat nie
jest ani zabawny, ani szczególnie ważny; zamieszczam go tylko
dlatego, że przypomina mi, co czeka nas w tomie trzecim i och,
uwierzcie – nie mogę się doczekać tego wątku.
Braki w dostawach
nie dotyczą jednak najwyraźniej AWD, bowiem na scenie, poza kilkoma
krzesłami, znajduje się też olbrzymi ekran. Lena przeciska się
między ludźmi, bowiem pamiętna rozkazów Raven chce być jak
najbliżej Juliana:
I wtedy właśnie panika ogarnia mnie na nowo. Jeśli Hieny rzeczywiście zaatakują — albo jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak — nie będzie dokąd uciec. Ludzie w popłochu zaczną się pchać do wyjścia, tratując się nawzajem. Znajdziemy się w pułapce. Ale Hieny się nie zjawią. Nie ośmielą się. To dla nich zbyt ryzykowne. Times Square roi się teraz od policji i uzbrojonych porządkowych.
Oczywiście, że
się nią zjawią – to właśnie dlatego zostały teraz wspomniane
po raz drugi w całej serii i to właśnie w tym konkretnym
kontekście. To elementarne, drogi Watsonie.
Przeciskam się obok rzędu otwartych trybun otoczonych taśmą, gdzie siedzą członkowie młodzieżówki AWD: oczywiście dziewczęta i chłopcy w oddzielnych sektorach, wszyscy pilnują się, by nie patrzeć na siebie nawzajem.
Zgodnie z tym, co
oznajmiłaś dyrektorce na początku książki, ty też do niej
należysz („sekcja A”). Dlaczego nie siedzisz wraz z nimi, skoro
byłoby to jak znalazł, biorąc pod uwagę twoją misję?
Lena przeciska się
pod samą scenę w momencie, gdy zaczynają się na nią wdrapywać
Juleczek wraz z tatusiem, ochroniarzami i policją; Julian wygląda
bardzo elegancko i ma włosy zaczesane gładko do tyłu, co tworzy
loki za uszami (nie, nie sądzę, aby miało to znaczenie dla fabuły,
po prostu chciałam się z Wami podzielić tym szczegółem).
Ciekawi mnie, dlaczego jest taki ważny — dlaczego Tack i Raven kazali mi nie spuszczać go z oka. Oczywiście jest symbolem AWD — poświęcenia w imię bezpieczeństwa publicznego — ale zastanawiam się, czy stanowi jakieś dodatkowe zagrożenie.
Uwierz mi, Leno –
naprawdę nie chcesz wiedzieć, jakimi to krętymi ścieżkami biegły
myśli Raven, gdy tworzyła swój plan.
Wracam myślami do tego, co powiedział na spotkaniu: „Miałem dziewięć lat, kiedy powiedziano mi, że umieram". Zastanawiam się, jak to jest umierać powoli.
Nijak, przynajmniej
w jego przypadku. Drobna rada, drodzy czytelnicy: nie zwracajcie
szczególnej uwagi na ową rzekomą chorobę Juleczka. Jest to w
dużej mierze casus tzw. „opkowej śpiączki” - zdrowotny
problem istniejący tylko dla stworzenia dramy i nie mający żadnych
większych konsekwencji, gdy w grę wchodzi codzienne funkcjonowanie
bohatera.
Bębnienie dochodzi zza sceny, z niewidocznej stąd części placu, gdzie musi być ulokowana orkiestra. Śpiew się wzmaga i teraz każdy się do niego przyłącza, cały tłum mimowolnie kołysze się w jego rytm. Z oddali dochodzą mnie inne dźwięki, chaotyczne okrzyki:— AWD jest zagrożeniem dla wszystkich! Remedium powinno chronić, nie krzywdzić!Przeciwnicy AWD. Muszą być zgromadzeni gdzie indziej, z dala od sceny.
Osobiście
sugerowałabym kanały.
Kochani, wiem, że
wcześniej pisałam o tym, jak to organizacja krytykująca porządek
panujący w Oliverversum raczej nie miałaby specjalnych szans na
sukces, ale fakty są takie, że Mały Brat najwyraźniej nie ma nic
przeciwko panom F. i ich krucjacie na rzecz przyśpieszenia zabiegu.
AWD jest powszechnie szanowane i kochane – a to z kolei oznacza, że
jakakolwiek opozycja miałaby w tej rzeczywistości ciężkie życie.
Jakim cudem przeciwnicy najsilniejszego politycznego zgromadzenia w
tym kraju mogą ot, tak burzyć się podczas publicznej manifestacji?
Dlaczego pan Heniek wespół w zespół z panią Halinką jeszcze ich
nie spałowali? Co tu robi cała ta policja, która do tej pory nie
miała moralnych oporów, by szczuć psami imprezujących
nastolatków?
Wszyscy śpiewają
i machają flagami, Thomas Fineman staje na środku sceny, by
przemówić do ludu, lud wrzeszczy i nieledwie mdleje z zachwytu; nie
pytajcie, jak ma się to do ich rzekomej apatii, na tym etapie musimy
po prostu pogodzić się z faktem, iż autorka przestała nawet
udawać, że wie, jak właściwie działa wymyślone przez nią
remedium.
— Dziękuję! - mówi Thomas Fineman do mikrofonu, a jego głos niesie się tubalnie ponad placem. A potem słychać pisk w mikrofonie. Fineman krzywi się, zakrywa go ręką i odchyliwszy głowę, mruczy coś do obsługi. Wszystkim zebranym ukazuje się jak na dłoni powiększona na ekranie potrójna blizna po zabiegu. Spoglądam w stronę Juliana. Stoi z założonymi na piersi rękoma za murem ochroniarzy i obserwuje ojca. Ma na sobie jedynie marynarkę, musi mu być zimno.— Dziękuję. - Thomas Fineman próbuje raz jeszcze i gdy mikrofon nie wydaje z siebie żadnych pisków, dodaje: — Teraz dużo lepiej. Drodzy przyjaciele...I wtedy się zaczyna.
I to już wszystko
na dziś. A w następnym odcinku: dowiemy się, co takiego
przeszkodziło Thomasowi w dokończeniu swej myśli.
Niestety, nie
jestem w stanie obiecać, że stanie się to już za tydzień –
zarówno Beige, ja i ja mamy plany na nadchodzący weekend, postaram
się jednak wyrobić z analizą. Jeśli mi się nie uda – widzimy
się za dwa tygodnie.
Do zobaczenia!
Maryboo
Istnienia takich frakcji bym się akurat nie czepiał - imho to doskonały pomysł dla Małego Brata na wysondowanie opinii społecznych i ewentualne wprowadzenie zmian. A jeżeli ludziom by coś nie podpasowało, to można obie strony uciszyć i zwalić ewentualne winy na nich.
OdpowiedzUsuńTack jest w tej chwili moją ulubioną postacią, ewidentnie mu coś nie pasuje w świecie przedstawionym.
"Istnienia takich frakcji bym się akurat nie czepiał - imho to doskonały pomysł dla Małego Brata na wysondowanie opinii społecznych i ewentualne wprowadzenie zmian. A jeżeli ludziom by coś nie podpasowało, to można obie strony uciszyć i zwalić ewentualne winy na nich" - możliwe, że tak. Albo i nie. Naprawdę - zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w politycznych założeniach Oliverversum to nie lada wyzwanie, a będzie tylko gorzej.
Usuń"Tack jest w tej chwili moją ulubioną postacią, ewidentnie mu coś nie pasuje w świecie przedstawionym." - niestety, ów brak psychicznego komfortu najwyraźniej przegrywa u niego ze strachem, że zostanie wysłany na karnego jeżyka przez Raven.
Tack przepycha się przez tłum i wciska mi do ręki parasol. — Zapowiadali na później deszcz.
OdpowiedzUsuńGenialny plan Raven według mnie:
1. Lena przez cały czas gapi się na Juliana, więc w przerwie między wystąpieniem ojca a swoim Julian podchodzi do niej i pyta, o co chodzi.
Lena mówi, że słyszała, że zaraz będzie padać i daje Julianowi parasol.
2. W tym samym czasie Tack i Raven włamują się do najbliższego mieszkania i kradną z niego prysznic. Również kradzioną ciężarówką przewożą go pod scenę, wtedy Tack wywołuje niewielki pożar za sceną, wzywa straż pożarną, oni przyjeżdżają wózkiem drabiniastym ale na miejscu Tack i Raven ogłuszają wszystkich patelnią. Tack używa wózka drabiniastego do wniesienia prysznica na szczyt sceny, a także podłącza prysznic do węża strażackiego. Pożar zdąża wygasnąć.
3. Tymczasem zaprzyjaźniony haker naszych rewolucjonistów włamuje się do systemu kierowania kamerami i przestawia tak, żeby na telebimach było widać scenę z góry.
4. Julian wraca na scenę i tu zaczyna się właściwa akcja: Raven i Tack puszczają wodę z prysznica prosto na Juliana. Julian rozkłada parasol, żeby nie zmoknąć i zaczyna mowę do tłumu. Zostają włączone telebimy i... wszyscy widzą, że na parasolu jest napisane "Precz z Małym Bratem!" Wszyscy kochają Juliana, więc robią rebelię przeciwko Małemu Bratu!
Za bramkami bezpieczeństwa ochotnicy rozdają chusteczki antybakteryjne: małe, białe paczuszki z wydrukowanym logo AWD. „CZYSTOŚĆ IDZIE W PARZE Z POBOŻNOŚCIĄ. BEZPIECZEŃSTWO TKWI W DETALACH. SZCZĘŚCIE LEŻY W METODZIE.”
Hej, może u nich chusteczki antybakteryjne to coś jak u nas obrazki ze świętymi? To by wyjaśniało obecność w "apteczkach" -pod dowództwem Raven zostaje ci tylko modlitwa...
Zjednoczony Kościół Religii i Nauki zajął jeden billboard i oznaczył go swoim symbolem: ogromną dłonią trzymającą cząsteczkę tlenu.
Kościół Religii brzmi jak Szkoła Nauczania, Szpital Hospitalizacji albo Profesor Doktorologii Stosowanej.
I czemu akurat tlen? To bardzo reaktywny pierwiastek. Nie lepszy byłby jakiś gaz szlachetny, chociażby Hel, tak ładnie przedstawiony w pierwiastkowej wyliczance?
— AWD jest zagrożeniem dla wszystkich! Remedium powinno chronić, nie krzywdzić! -krzyknął nieczuły zombie.
Spoglądam w stronę Juliana. Stoi z założonymi na piersi rękoma za murem ochroniarzy i obserwuje ojca. Ma na sobie jedynie marynarkę, musi mu być zimno.
Nie mam pojęcia, czemu w tym momencie wyobraziłam sobie Juliana rzeczywiście TYLKO w marynarce i pomysł wydał mi się spójny z dotychczasową fabułą...
Kawałki o teraźniejszości są jednak najlepsze (oczywiście ze stosownym komentarzem)
Pozdrawiam i życzę miłego przyszłego weekendu :)
"Genialny plan Raven według mnie" uwierz mi na słowo: Twoja wersja jest znacznie sensowniejsza, sprawniej zorganizowana i z logiczniejszymi założeniami i celem niż to, co dostaniemy we właściwym dziele.
Usuń"Hej, może u nich chusteczki antybakteryjne to coś jak u nas obrazki ze świętymi? To by wyjaśniało obecność w "apteczkach" -pod dowództwem Raven zostaje ci tylko modlitwa..." - ha, to ma sens.
"I czemu akurat tlen? To bardzo reaktywny pierwiastek. Nie lepszy byłby jakiś gaz szlachetny, chociażby Hel, tak ładnie przedstawiony w pierwiastkowej wyliczance?" - w wyliczance nigdy nie doszliśmy do tlenu - kto wie, może to dla nich jakaś cząsteczka będąca najbliżej boskości ;)
"Nie mam pojęcia, czemu w tym momencie wyobraziłam sobie Juliana rzeczywiście TYLKO w marynarce i pomysł wydał mi się spójny z dotychczasową fabułą..." - aż za spójny, biorąc pod uwagę, co czeka nas w przyszłości.
Dziękuję :)
Podoba mi się ten wyrafinowany plan!
UsuńChomik
Biorąc pod uwagę ogólny brak sensu, małą wiedzę autorki o czymkolwiek, oraz te subtelne aluzje w narracji obstawiam, że zostanie na zebranych wylany jakiś kwas, albo coś w tym stylu. Książki nie czytałam, strzelam w ciemno. Raven jest psychopatką tak czy inaczej, więc wcale by mnie nie zdziwiło gdyby wysłała tam Lenę w imię Idei.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o opozycję. Nie wiem czy bym się aż tak tego czepiała. W końcu Mały Brat może chce utrzymać złudzenie wolności, a skoro wszyscy i tak chcą dostać remedium, a kłócą się jedynie o to jak je podawać, może władza uznała, że nie ma powodu do interwencji. Przynajmniej póki odbywają się pokojowe manifestacje.
W ogóle to mam wrażenie, że od początku nie było żadnego Małego Brata, a za wszystkim stoją odmieńcy. A raczej uprzywilejowana grupa odmieńców, która wykorzystuje takie bezmózgi jak Lena i zremediowani obywatele, ażeby rządzić wszystkimi.
Czy jest jakiś powód tego, że ten nieszczęśnik marznie ubrany jedynie w marynarkę? Oczywiście sensowny powód, nie ten żeby Lenie miło się na niego patrzyło. Toż to "chory" człowiek jest! I czy on aby nie narusza jakiś przepisów o skromności stroju? Skoro panuje taka segregacja płci, a pamiętamy, że Lena nigdy nie widziała chłopaka bez koszuli, dopóki Alex się nie rozebrał - to chyba takie obnażanie się nie jest do końca akceptowalne?
Tlen w ręku Boga wydaje się w sumie pasować. Czyż Bóg w swej mądrości nie stworzył pierwiastka tlenu, żebyśmy mogli nim oddychać?
rose29
Też myślałam, że od dołu nie ma nic :D
Usuń"Biorąc pod uwagę ogólny brak sensu, małą wiedzę autorki o czymkolwiek, oraz te subtelne aluzje w narracji obstawiam, że zostanie na zebranych wylany jakiś kwas, albo coś w tym stylu." - aż tak hardcorowo nie będzie, ale...cóż, sami niedługo zobaczycie.
Usuń"Jeżeli chodzi o opozycję. Nie wiem czy bym się aż tak tego czepiała. W końcu Mały Brat może chce utrzymać złudzenie wolności, a skoro wszyscy i tak chcą dostać remedium, a kłócą się jedynie o to jak je podawać, może władza uznała, że nie ma powodu do interwencji. Przynajmniej póki odbywają się pokojowe manifestacje." - być może, ale było nie było, kwestia podania remedium jest w tym uniwersum szalenie istotna: ostatecznie powszechny pogląd jest taki, że remedium zażyte przed osiemnastką spala mózg, więc albo a) Fineman nie kłamie i rząd ryzykował, że ogłupiałe miłością nastolatki ulegną hormonom nie wiadomo w imię czego, albo b) Fineman kłamie i podburza większość obywateli do czegoś, co może się skończyć przedwczesną śmiercią mieszkańców Oliverversum. Nie miałabym problemu z tym wątkiem, gdyby w powieści było zasugerowane, że władza patrzy na to wszystko przez palce na zasadzie: "Niech się biedaczysko pobawi w wielkiego wodza, jak zacznie za bardzo fikać, to się go uciszy". Ale jak czytamy na oficjalnej wiki serii: 'By the time of Pandemonium, the DFA had gained so much sway that it was threatening to overturn laws that had been put in place more than 40 years earlier' Innymi słowy, Fineman szykuje sobie lud pod spory przewrocik - i nikt, łącznie z autorką, zdaje się tym faktem nie przejmować.
"W ogóle to mam wrażenie, że od początku nie było żadnego Małego Brata, a za wszystkim stoją odmieńcy." - niezupełnie, ale, he, he...Kwestia Małego Brata stanie się dosyć problematyczna w kolejnym tomie.
"Tlen w ręku Boga wydaje się w sumie pasować. Czyż Bóg w swej mądrości nie stworzył pierwiastka tlenu, żebyśmy mogli nim oddychać?" - może być; z tego, co pamiętam, nie dostajemy uzasadnienia co do tej symboliki, więc w sumie możecie sobie dobrać własną interpretację ;)
I wtedy się zaczyna.
OdpowiedzUsuńNa początku krzyki są odległe, dobiegają z tyłu, jednak panika stopniowo się przybliża. Czuję, że tłum zaczyna na mnie napierać, niemal upuszczam parasolkę. Przez krzyki zaczyna przebijać się niski, narastający tumult. Teraz ja również krzyczę, bo rozpoznaję ten dźwięk.
Krowy. Krowy wróciły.
Chcę uciekać, kiedy to mnie uderza. Dzień mojej ewaluacji. Znowu widzę wnętrze laboratorium, komisję pytającą mnie o mój ulubiony kolor, krowy wlewające się do pomieszczenia jak wezbrany potok, Alexa, stojącego nade mną i śmiejącego się... Znowu słyszę jego śmiech, brzmiący jak słowiczy tryl w letni wieczór, jak szum oceanu, szum głaskanych przez wiatr drzew, których liście jesienią przybierają kolor jego włosów. Parasol wypada z mojej ręki. Odwracam się, zahipnotyzowana. Krowy są coraz bliżej, ale to nie ma znaczenia. Strach zniknął równie szybko jak się pojawił. Widzę tabun zwierząt pędzący w moją stronę, jeszcze chwila i mnie stratują, zaraz jednak wszystko to znika i widzę już tylko Alexa. Alex, mój Alex. Rozpościeram szeroko ramiona. To nie krowy. To on, moje jesienne bóstwo, idzie w moją stronę. A ja idę do niego.
Wybaczcie bardzo złe opko, po prostu miałam skojarzenie z krowami, a Lenka na pewno nie zmarnowałaby okazji by górnolotnie pojęczeć. :D
Też myślałam o krowach!
UsuńChomik
Nadal lepsze, niż właściwy kanon.
Usuń>> c) tak, spisek jest dokładnie tak idiotyczny, jak można by się tego spodziewać po Raven.
OdpowiedzUsuńCzy spisek obejmuje uwiedzenie Juliana, aby poprzez uzdrowicielską moc truloffu przeciągnąć go na swoją stronę i skompromitować jego tatuśka?... (Naprawdę mam nadzieję, że jest bardziej kreatywny.)
>> Lena nie żyje w demokratycznym, wolnym kraju.
… ale właściwie skąd wiemy, że Lena żyje w ustroju autorytarnym (a co dopiero – totalitarnym)? Ja od jakiegoś czasu mam wrażenie, że Mały Brat może być jeno zbiorową halucynacją. Wydaje mi się, że autorka chciała napisać powieść nt. „dzisiejsza Ameryka – ale bez miłości!”. I napisała.
I dlatego brak jej refleksji na temat tego, w jaki sposób ten świat różni się od rzeczywistego. (Czy to chodzi o podejście do wychowania dzieci – zarówno w szkole, jak i w domu – czy np. system polityczny.)
IMHO ten system >może< być demokratyczny. Z zupełnie demokratycznie nakazanym obowiązkowym autyzmem w szczepionce. (Znaczy, trochę się nabijam, ale zupełnie bym się nie zdziwił, gdyby ktoś mi powiedział, że to coś zaczynało jako dzieło anty-szczepionkowe…) I że niby absurdalne? – a co w tej książce nie jest absurdalne?
>> Najwyraźniej martwią się o coś i wydaje mi się, że znam tego przyczynę: pewnie wierzą, że pogłoski o Hienach okażą się prawdziwe. Pewnie uważają, że Hieny zamierzają zorganizować atak, że spróbują w jakiś sposób zakłócić manifestację.
Nadal jesteśmy w samym środku Nowym Jorku? Rozumiem, że tożsamość żołnierza ze sprzętem ciężkim też jest tak łatwo sobie ‘wyprodukować’?
>> Z oddali dochodzą mnie inne dźwięki, chaotyczne okrzyki:— AWD jest zagrożeniem dla wszystkich! Remedium powinno chronić, nie krzywdzić!Przeciwnicy AWD. Muszą być zgromadzeni gdzie indziej, z dala od sceny.
Mhm… natomiast to każe zapytać: dlaczego sympatycy jeszcze nie mają wspierających ich sił partyjnych? Wprawdzie za ‘zakazać Remedium!’ pewnie się pałuje, ale postulat ‘Remedium dopiero od lat 25!’ (czy 30tu) najwyraźniej mógłby przejść.
Spisek jest...złożony, a jego założenia cokolwiek dziwaczne. Tyle na ten moment ;)
Usuń" ale właściwie skąd wiemy, że Lena żyje w ustroju autorytarnym (a co dopiero – totalitarnym)? Ja od jakiegoś czasu mam wrażenie, że Mały Brat może być jeno zbiorową halucynacją. Wydaje mi się, że autorka chciała napisać powieść nt. „dzisiejsza Ameryka – ale bez miłości!”. I napisała." - Jak tak teraz o tym myślę, to może dla świętego spokoju powinniśmy po prostu przyjąć, że Lena żyje w ustroju zwanym YAlandem: mamy pałowanie nieprawomyślnych obywateli, godzinę policyjną i panią Jadzię z karabinem, a jednocześnie nie ma w sumie większego problemu w zakładaniu przez jednostkę olbrzymiego ruchu poddającego w wątpliwość słuszność procedury, na której opiera się całe społeczeństwo (PS.: w trzeciej części będzie jeszcze śmieszniej).
"Rozumiem, że tożsamość żołnierza ze sprzętem ciężkim też jest tak łatwo sobie ‘wyprodukować’?" - nie, Hieny (bo zakładam, że o nich mówisz) niczego sobie nie produkują; ich działania są...ujmijmy to...radośnie spontaniczne.
>> może dla świętego spokoju powinniśmy po prostu przyjąć, że Lena żyje w ustroju zwanym YAlandem: mamy pałowanie nieprawomyślnych obywateli, godzinę policyjną i panią Jadzię z karabinem, a jednocześnie nie ma w sumie większego problemu w zakładaniu przez jednostkę olbrzymiego ruchu poddającego w wątpliwość słuszność procedury, na której opiera się całe społeczeństwo (PS.: w trzeciej części będzie jeszcze śmieszniej).
UsuńJuż jest 'jeszcze lepiej': my chyba >NADAL< nie wiemy, czy Mały Brat nie jest wybieralny! Znaczy... googlując po Wiki Delirium znalazłem i postać z 'presidental aspirations'. Podejrzewam więc, że całkiem możliwe, że w tym świecie są debatujący (np. na temat remedium) kandydaci na prezydenta.
>> nie, Hieny (bo zakładam, że o nich mówisz) niczego sobie nie produkują; ich działania są...ujmijmy to...radośnie spontaniczne.
Bardziej chodziło mi o to, że masowe spotkanie w... no, powiedzmy, że jednym z serc reżimu... powinno być obstawione.
PS. Czy jest gdzieś może jakaś oficjalna mapa świata by Lauren Oliver? Po poprzedniej analizie przestałem cokolwiek ogarniać - bo najpierw myślałem, że granica z Głuszą tuż przy nadmorskim pasku lądu to fenomen lokalny... ale, jak widzimy w poprzedniej analizie, ta granica też ciągnie się na południe. Czy to źle, że główne pytanie, które mnie nurtuje, to 'czy mapa Ameryka jest w paski (tzn. kontroli)'?
(Acz w tym odcinku w sumie powiedzieli coś Więcej™: że azyl – Odmieńców, jak rozumiem? – jest tuż na zachód od Nowego Jorku. To już w sumie brzmi, jakby Mały Brat kontrolował pas wybrzeża szerokości ok. dziesięciu kilometrów – i to nawet przy głównych ośrodkach swojej władzy…)
UsuńMapy niestety nie ma (a przynajmniej ja jej nie znalazłam),ale za Delirium Wiki: 'Verified Communities (also known as Valid Communities) are towns and cities within the United States that are sanctioned by the government as places to live.'
UsuńA więc nawet nie paski, a pojedyncze wysepki pływające w oceanie Wobo...
Huh, faktycznie. Ale swoją drogą: mogli się wysilić na nazwę, która >nie< nasuwałaby pytania „… a to są jakieś niezweryfikowane społeczności?”.
Usuń(A jak przy nazwach jesteśmy… bardzo, ale to >bardzo< nie podobają mi się „Hieny”. W oryginale byli „Scavengers”. Nie można było – choćby – zrobić ich „Wronami”? albo jakimkolwiek innym nieprzyjemnym gatunkiem typowym dla Ameryki, bo w „Delirium” pewno ostatnia hiena w Zoo im z pięćdziesiąt lat temu umarła…)
Ja myślę, że tłumaczka skupiła się tu nie tyle na dopasowaniu gatunku do danej strefy geograficznej, co skojarzeniem, które najlepiej przemówi do czytelnika - i biorąc pod uwagę zachowanie Hien i ich sposób działania, uważam, że był to całkiem niezły wybór.
Usuńnie, Lena (a zarazem i czytelnicy) nie będzie miała pełnego obrazu sytuacji
OdpowiedzUsuńTo ja się chyba genialnego planu nie domyślę..Tak bez przekonania:może to ma sens?Im mniej Lena wie,ty, mniej na przesłuchaniu powie?
Nie,to za mądre..
Lena uciekła do Głuszy zaledwie kilka miesięcy wcześniej.
Nikt się nie spodziewa hiszpańskiej Leny!!!
Chomik
"Im mniej Lena wie,ty, mniej na przesłuchaniu powie?" - ba, gdyby jeszcze rozumowanie Raven szło tym torem...
Usuń- Mamo, trzymaj prosto! - Hipolit nieco niegrzecznie upomniał swoją matkę, która nie umiała utrzymać kamery w jednej pozycji. Poinformowani o misji Hipolita i Jadwigi porządkowi tylko skinęli im głowami, nie kłopocząc się wykrywaczami metalu. Rozwrzeszczany niczym na juwenaliach tłum kompletnie nie zwrócił uwagi na to, że ekipa telewizyjna stoi w miejscu, z którego nie widać sceny - i że wcale owej ekipie na filmowaniu sceny nie zależy.
OdpowiedzUsuń-Mam ich! - wykrzyknęła triumfalnie Jadwiga, namierzywszy w tłumie Raven i Tacka.
- Co oni kombinują? - myślał na głos Hipolit - Po co im ta parasolka? Może to jakiś znak rozpoznawczy?
- Możliwe - potwierdziła jego przypuszczenia - Chociaż... nie, tacy głupi być nie mogą, nie pada, do końca tygodnia ma być słońce a tu grupa ludzi z parasolkami przekazuje sobie sygnały? Nawet oni nie mogą być tak głupi!
- Mogą, mamo, mogą. Kiedy Zenek i Wiesiek podrzucili im kilka pluskw do mieszkania, nawet nie zastanowili się czemu hydraulicy prawie nie sprawdzają rur.
Jadwiga zaśmiała się pod nosem. Dobrze pamiętała, na jakie pomysły potrafiła wpaść Raven oraz jej niechęć do prostych, logicznych rozwiązań. Na szczęście dla ich misji, odmieńcy powoli, systematycznie kierowali swoją sympatię właśnie ku Jadwidze, która od czasu awantury o porozrzucane swetry nie bała się sprzeciwiać Raven, mając wsparcie w Hipolicie i coraz większej liczbie obozowiczów. Sugestię, by cała radosna ferajna wzięła łopaty i wykopała koryto, którym poprowadziliby rzekę praktycznie pod samo obozowisko, Raven zbyła śmiechem - który jednak przygasł, gdy Tack stwierdził, że to niegłupi pomysł. Pod jej nosem Hipolit, zapalony zielarz, zaczął uczyć chętnych, jak rozpoznawać rośliny lecznicze i jadalne. Punktem kulminacyjnym była propozycja Jadwigi, by poprosić dostawcę Wiesława o nasiona i sadzonki warzyw i owoców, które można bez większego wysiłku uprawiać w ogródku. Raven, przytłoczona praktycznością i prostotą tego rozwiązania, dostała palpitacji i na przemian płakała i histerycznie się śmiała. Zamknęła się w jednym z pustych pokoi z flaszką wódki i wyszła dopiero następnego dnia. Jakaż była zaskoczona, że pod jej nieobecność zamówiono kilkanaście zestawów początkującego ogrodnika i zaczęto rozkopywać grządki!
O,jakie cudne! i absurdalne i pasujace!
UsuńChomik
Słowo daję, gdyby Jadzia przejęła stery, ta seria zakończyłaby się dużo wcześniej...(BTW, Kasiu - uwielbiam Hipolita i Jadwigę, stali się dla mnie już częścią kanonu i mam nadzieję, że zostaną z nami do końca analiz :D)
UsuńBędą zaszczyceni ♡ Rozważam nawet wprowadzenie wątku romansowego i znalezienie Hipolitowi jakiejś sympatycznej aktywistki proMałoBratowej, skoro sama autorka zapomina o wypraniu z silnych emocji, to co się chłopak ma ograniczać!
UsuńPopieram!
UsuńNawet wyprana z silnych emocji aktywistka mogłaby być ciekawa: z Hipolitem łączyłyby ją wspólne zainteresowania, później przyjaźń, później odkryliby, że mogą bez siebie żyć, ale nie jest to już życie tak ciekawe... myślę, że przedstawienie zgranej pary ludzi wyleczonych też ma potencjał :)
UsuńCzy to krowy spadną z nieba, a parasolka jest super mega hiper wytrzymała?
OdpowiedzUsuńTo byłoby znacznie ciekawsze, niż faktyczny plan.
UsuńMaryboo
Przeraża mnie, jak bardzo nic się tutaj kupy nie trzyma jak chodzi o totalitaryzm. Dyktator płakał jak czytał.
OdpowiedzUsuńMoje teorie spiskowe dotyczące parasolki są tak głupie, że aż mam poczucie, że przesadzam. Z drugiej jednak strony, po waszych zapowiedziach spodziewam się czegoś jeszcze gorszego. Jestem rozdarta.
Ale muszę powiedzieć, że czytanie co tydzień nie jest takie złe jak bałam się, że będzie. Sporo mam pracy teraz i czas szybko leci. Choć niektóre elementy fabularne mi umykają, gdy nie czyta się kilka rozdziałów na raz.
Trzymajcie się ciepło dziewczyny (choć może nie aż tak ciepło jak jest teraz w Warszawie).
"Moje teorie spiskowe dotyczące parasolki są tak głupie, że aż mam poczucie, że przesadzam" - parasolka sama w sobie głupia wbrew pozorom nie jest; kwestie konspiry z nią związane już tak ;)
UsuńMaryboo
Teraz to już w ogóle jestem zagubiona. ;) No cóż, zobaczymy.
Usuń