niedziela, 5 maja 2019

„Requiem”, czyli nie, my też nie wiemy, o co tu chodzi


Jednym z niewątpliwych plusów wieloletniego analizowania literatury Young Adult jest to, iż po jakimś czasie człowiek przystępuje do kolejnego projektu z uspokajającą świadomością, że dany gatunek rządzi się pewnymi prawami; niezależnie od tego, o czym traktuje konkretne dzieło, finałowy tom serii będzie nieodmiennie zmierzał do jednego ze schematycznych zakończeń.

No, chyba że nazywasz się Lauren Oliver.



Ostatni tom bestsellerowej trylogii.

Rewolucja rozlewa się na cały kraj, oddziały rządowe śledzą i brutalnie tępią grupy Odmieńców. Jako członkini ruchu oporu Lena znajduje się w samym centrum konfliktu. Rozdarta między Aleksem i Julianem walczy o swoje życie i prawo do miłości.

W tym samym czasie Hana prowadzi bezpieczne, pozbawione miłości życie u boku narzeczonego – nowego burmistrza Portland. Wkrótce drogi dziewczyn znów się zejdą, a ich spotkanie doprowadzi do bolesnej konfrontacji.

Czy można wybaczyć zdradę? Czy mury wreszcie runą?


Można by pomyśleć, że oryginalność jest w cenie i autorce należą się brawa za odwagę w zbaczaniu z utartych ścieżek YA. Niestety, okazuje się, że tego rodzaju pokaz kreatywności wiąże się z pewnymi efektami ubocznymi: ciężko mianowicie stwierdzić, co poeta miał na myśli. O ile bowiem z technicznego punktu widzenia powyższa notka wydawnicza dosyć wiernie streszcza akcję ostatniego tomu, o tyle w praktyce cała rzecz jest nieco bardziej skomplikowana.

Cóż zatem czeka nas w najnowszej odsłonie trylogii „Delirium”? Najprościej i najuczciwiej byłoby stwierdzić, że chaos przetykany toksycznymi relacjami, groteskowymi czarnymi charakterami i coraz bardziej niedorzecznym światem przedstawionym – a wszystko to prowadzące wprost do jednego z najbardziej kuriozalnych zakończeń w historii analizowanych przez nas książek.

Jesteście ciekawi, kto zastąpi Thomasa Finemana w roli stereotypowego złola? Umieracie z niecierpliwości, by przekonać się, jak bardzo patologiczny okaże się być trójkąt miłosny Lena – Plastikowa Simorośl – Julian? A może naprawdę, ale to naprawdę intryguje Was, z czym tym razem przyjdzie walczyć naszym nieporadnym Odmieńcom?

Jeśli tak – serdecznie zapraszamy za tydzień na pierwszą analizę „Requiem”.

Do zobaczenia!

Beige & Maryboo

18 komentarzy:

  1. Ostatnia linia połączyła dwa prostokąty wypełnione drobnymi literkami stylizowanymi na comic sans i tym samym plan był kompletny. Młody człowiek zadowolony oderwał kredkę od papieru i przyjrzał się jeszcze raz swojemu dziełu na które poświęcił dwa lata życia. Teraz należało wprowadzić go w czyn.
    Pierwszy punkt w zasadzie już zrealizował -urząd burmistrza Portland okazał się dziecinnie wręcz prosty do zdobycia.
    Teraz należało przejść do fazy drugiej.
    Po dwóch dniach intensywnych ćwiczeń przed lustrem i zdeptaniu pięćdziesięciu wyjątkowo puszystych kaczuszek zdołał doprowadzić swój złowieszczy śmiech do perfekcji.
    Drżyjcie, wrogowie! Drżyj, Mały Bracie, Drżyj, Thomasie Finemanie, Drżyjcie, Odmieńcy! Oto nadszedł czas Posępnego Burmistrza!
    Ze stanu mrocznej ekstazy wyrwał go znajomy głos.
    -Sukienka pomarańczowa czy czarno -fioletowa? -jego małżonka, Hana, zaprezentowała mu dwie kreacje. Faktycznie, wybierali się dziś do teatru...
    -Czarno -fioletowa, oczywiście. -doradził i postanowił poszukać swojej czarnej peleryny z wysokim stojącym kołnierzem.

    Nie znam jeszcze męża Hany, ale tak sobie go mniej więcej wyobrażam...

    OdpowiedzUsuń
  2. JA WIEM JA WIEM, na końcu będzie wielkie KaBoom i okaże się, że wszystko było eksperymentem studentów socjologii, który wymknął się spod kontroli, na pewno tak właśnie będzie bo nic sensowniejszego nie przychodzi mi do głowy <3 Hipolit i Jadzia już pędzą swoim fiatem maluchem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Studenci socjologii byliby całkiem logiczni, więc pudło.

      Usuń
    2. Zaspoilerowałam sobie. I mam jedno pytanie. CO?

      Usuń
    3. Zrozumiała reakcja, by nie powiedzieć: jedyna słuszna.

      Usuń
  3. Czy mury wreszcie runą?

    Jacek Kaczmarski mówi, że tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi hi, Accelix, ten żart z perspektywy analizatora kryje w sobie kilka warstw (niczym cebula), ale niestety, na razie nie mogę wyjaśnić, w czym rzecz ;)

      Usuń
  4. Ta wieść nieco łagodzi mój syndrom stresu postrajkowego. Pingwiny i spółka już nie mogą się doczekać kolejnych akcji.

    OdpowiedzUsuń
  5. O,jesteście!
    Będzie się działo? I jednej flaszki będzie mało?
    Czy mury wreszcie runą?
    Autorce na łeb.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "I jednej flaszki będzie mało?" - nawet kilka nie wystarczy...

      Usuń
  6. Myślałam nad tym, dochodzę do wniosku, że ciekawym zakończeniem z punktu widzenia świata byłoby dzielenie przestrzeni wyleczonych i niewyleczonych. Rebelia wywalczyłaby możliwość życia niewyleczonych w ramach społeczeństwa, ale ludzie dalej dobrowolnie mogliby poddać się zabiegowi. To by stworzyło interesujące realia i materiał na sequel, w którym pojawiłyby się prawdziwe rozważania o tym, czy miłość jest konieczna do bycia szczęśliwym. I fajnie, gdyby na to pytanie nie pozostawiono jednoznacznej odpowiedzi.

    Niestety, coś czuję, że autorka woli ciągnąć swoje pseudo igrzyska śmierci z trójkątem miłosnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc, ciężko jednoznacznie określić, co tak naprawdę miała na myśli autorka, tworząc zakończenie serii.

      Usuń
  7. Tak szczerze mówiąc to po przeczytaniu Requiem to nawet nie wiem czy koniec książki można nazwać "zakończeniem". Dosłownie jakby autorka zgubiła kilka rozdziałów. Ale cała książka się wydawała oderwana od poprzednich części. W sumie każda książka się wydaje jakby ją pisała za każdym razem inna osoba z innym pomysłem na fabułę. A tu to już w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak już jutro wielki dzień, to ja tak tylko zapowiadam, że Hipolit jako-tako wytrzeźwiał po spoilerze zakończenia, Jadzia posłuchała policji i zeszła z dachu z którego zamierzała się rzucić, a Tomuś żyje i ma się dobrze, po prostu się ukrywa, oczywiście incognito.

    - Nie wierz jej.
    Słowa Alexa, człowieka, który miał być martwy, zawisły w przestrzeni, napinając atmosferę do granic możliwości.
    - To niemożliwe... - wyszeptała Lena, skamieniała. Chciała go dotknąć - nie w sposób romantyczny, ale by upewnić się, że jest prawdziwy, że istnieje, żyje, że to naprawdę on.
    - A jednak. A co, przeszkodziłem ci? Myślałaś, że nie wrócę i będziesz mogła spokojnie romansować z następnym frajerem?
    - Myślałam, że nie żyjesz! - zapłakała Lena, która kompletnie zapomniała o Julianie. Sam Julian siedział nieruchomo z wyjątkowo głupią miną, ale nic dziwnego, miał prawo nie rozumieć, co tam się właśnie działo.
    - Tak łatwo spisałaś mnie na straty? Tak łatwo rzuciłaś się na tego... - Alex spojrzał na rywala, a w jego oczach pojawił się cień zrozumienia - Ty jesteś Julian Fineman!
    - Postrzelili cię i złapali! Co miałam myśleć? Tak bardzo chciałam wierzyć, że żyjesz, że jesteś gdzieś tam, cały, ale to tak bolało, nie wiedzieliśmy nic a Raven...
    - Nie obchodzi mnie to! - warknął Alex. - Nie obchodzi mnie, czemu łatwiej ci było puszczać się z pierwszym facetem, jaki się napatoczył kiedy tylko się mnie pozbyłaś. Prawie przez ciebie zginąłem, a ty tak się odpłacasz?
    - Dobrze wiesz, że...
    - Nic już nie wiem, Lena. Ani przez chwilę nie zwątpiłem w to, że żyjesz, a teraz jak na ciebie patrzę... Wolałbym, żebyś była martwa.

    Zgadłam? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jest to jak najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale szczęśliwie autorka oszczędziła nam sceny tuż po zakończeniu "Pandemonium".

      Usuń